
Czy polskie kino musi być smutne, żeby było dobre? Arek Jakubik udowadnia, że jest doskonałym aktorem niezależnie od tego, w czym gra. Te filmy są tego dowodem.
– Ja z "13 Posterunkiem" już się pogodziłem. Miałem taki czas, że strasznie znielubiłem tego Rysia [postać aspiranta sapera grana przez Jakubika w drugim sezonie serialu z 2000 roku], kiedy się siedzi przez parę lat w szufladzie z napisem "debil z Polsatu", to nie jest tak do końca fajnie – mówił w 2010 roku Arek Jakubik, zapytany przez dziennikarza, jak po latach wspomina "Posterunek 13". Aktor zwrócił też wtedy uwagę, że w jego profesji dostanie łatki, która "skazuje" go na granie tylko ról konkretnego rodzaju, to przekleństwo.
– Ja miałem dużo farta w życiu, że spotkałem na swojej drodze Wojciecha Smarzowskiego, który chyba był niespełna rozumu, że mnie wyciągnął z tej szuflady "13 Posterunku" i zaproponował mi bardzo poważną dramatyczną rolę w filmie "Wesele" – dodał Jakubik.
Młodsi czytelnicy mogą już tak dobrze nie kojarzyć wspomnianego serialu o fajtłapowatych policjantach (wszakże nie zdobył z biegiem czasu rangi dzieła kultowego, jak np. "Świat według kiepskich", tylko pozostał tym, czym był zawsze – wydestylowaną esencją cringe'u).
Obecnie Jakubika można oglądać na cieszącym się ogromną popularnością (numer jeden w rankingu najchętniej oglądanych produkcji na Netflix) serialu "Informacja zwrotna" na podstawie głośnej powieści Jakuba Żulczyka pod tym samym tytułem z 2021 roku.
Jakubik gra tu byłego rockmana i niepijącego alkoholika, który pewnego wieczoru przerwał swoją dwuletnią abstynencję i zapił do utraty przytomności. Teraz budzi się zakrwawiony w mieszkaniu swojego dorosłego syna Piotra.
Nie potrafi sobie przypomnieć, dlaczego sięgnął po kieliszek, co się stało, a co gorsza... gdzie podział się jego syn.
"Nie ma tutaj żadnego romantyzowania, jest pokazanie alkoholika w jego naturalnym środowisku; takiego, który kłamie, manipuluje, zawodzi i rani, bo tak wygląda właśnie (każde) uzależnienie. Znakomite, podobnie jak w książce, są relacje z rodziną, która już przestaje wierzyć w wyzdrowienie swojego ojca i męża. Są wymówki, pretensje, próba zrozumienia, błagania. To, że widz jest porażony, to zasługa nie tylko świetnego montażu i sprawnej reżyserii, ale głównie Arkadiusza Jakubika. Jest absolutnie genialny i znowu udowadnia, że jest jednym z najlepszych współczesnych aktorów" – pisała w recenzji serialu Ola Gersz, autorka naTemat.
Świetne role w strasznym świecie
Jakie to szczęście, że Smarzowski już przed laty dostrzegł niesamowity potencjał i talent Jakubika. Ich współpraca zaczęła się od wspomnianego wcześniej "Wesela" w 2004 roku.
Tytułowa impreza staje się tłem dla obrazu toksycznych zachowań ludzi, którzy wraz z coraz większym upojeniem alkoholem wyciągają na wierzch swoje skrywane demony.
Jakubik wciela się tu w postać Jana Janochy, notariusza, który przyczynia się do sfałszowania ważnych dokumentów potrzebnych głównemu bohaterowi – Wiesławowi Wojnarowi (Marian Dziędziel), ojcu panny młodej i organizatorowi wesela.
Co prawda postać Janochy nie gra w filmie "pierwszych skrzypiec", ale sam film jest niewątpliwie godnym uwagi (oraz wartym przypomnienia, jeżeli się już go widziało).
Tym bardziej, że w przyszłym roku minie 20 lat od jego powstania, a wydaje się, że wcale nie stracił na swojej aktualności.
Warto w tym miejscu dodać, że Smarzowski i Jakubik w następnych latach współpracowali ze sobą jeszcze wielokrotnie. Aktora można zobaczyć w takich filmach twórcy "Wesela" jak "Dom zły" (2009), "Drogówka" (2013), "Pod Mocnym Aniołem" (2013), "Wołyń" (2016), "Kler" (2018) i jeszcze raz "Wesele" (2021).
Jeżeli lubicie kino depresyjne, które tylko spotęguje przygnębiające szaro-mokre jesienne nastroje, to z czystym sumieniem mógłbym polecić właściwie każdy z tych filmów.
Moim osobistym faworytem będzie tu natomiast "Dom zły" – istna waga ciężka mroku. Jakubik gra tu głównego podejrzanego w sprawie rzekomego morderstwa właściciela chałupy w Bieszczadach.
Ostrzegam jednak – istnieje ryzyko, że ten film zostanie w was jeszcze przez jakiś czas nawet po zakończeniu seansu. Nawet jeżeli wolelibyście już o nim zapomnieć. Raczej się nie da.
Pozostając w klimacie kryminałów, warto wspomnieć też film "Ziarno prawdy" w reżyserii Borysa Lankosza z 2015 roku. Jakubik gra tu co prawda drugoplanową rolę – eksperta od broni białej – jednak sam film to porządny straszak, którego akcja dzieje się w Sandomierzu.
To tam dokonano makabrycznej zbrodni, której pozornie rytualny kontekst może rozbudzić w niektórych przedstawicielach lokalnej społeczności... głęboko zakorzenioną antysemicką nienawiść.
Z kronikarskiego obowiązku muszę jeszcze wspomnieć jeszcze o fenomenalnym "Klerze" z 2018 roku (znowu Smarzowskiego), jako że poniekąd film też dotyka temat o przestępców... tyle że w sutannach.
Nie tylko mrok
Nie samym jednak smutkiem i mroczną naturą człowieka się żyje. "Chce się żyć" z 2015 roku w reżyserii Macieja Pieprzycy to obraz, który pomimo smutnej historii (luźno opartej na prawdziwych losach młodego cierpiącego na porażenie mózgowe) potrafi stać się odtrutką na poczucie marazmu i niemocy.
Ponownie Jakubik gra tu drugoplanową rolę (ojca głównego bohatera, w którego wciela się Dawid Ogrodnik), jednak nawet na ten krótki czas, gdy pojawia się na ekranie, robi to w sposób, jaki zapada w pamięci.
Patrząc na filmową karierę Jakubika, nie da się nie zauważyć, że to właśnie w przejmujących ludzkich historiach i ich dramatach można znaleźć go najwięcej.
Tak jakby aktor robił co w swojej mocy, by jak najdalej uciec od ekranowego wizerunku mało rozgarniętego aspiranta Rysia ze wspomnianego na początku "13 posterunku"... Powstaje pytanie, czy to właśnie domena polskiego kina, że jeżeli jest dobre, to najprawdopodobniej musi być też smutne? A może to nie ma znaczenia, bo Jakubik już dawno temu udowodnił, że jest genialnym aktorem – niezależnie od tego, w czym i gdzie występuje.
