Jeżeli ktoś miałby nakręcić film o o życiu Popka, to jeden reżyser mógłby nie wystarczyć. Dwóch to minimum. Najlepiej, gdyby Smarzowski połączył siły z Vegą. Żulczyk napisałby scenariusz, a Piotr Witkowski zagrałby Króla Albanii. Chciałbym tylko, by historia miała happy end.
Reklama.
Reklama.
Jednoosobowy samowystarczalny gabinet osobliwości
Pod koniec października do sieci trafia krótki filmik z koncertu Popka. Widać na nim, jak ociekający potem raper czołga się po scenie i wykonuje charakterystyczne ruchy biodrami, jakby uprawiał seks z podłogą. Publiczność jest w wniebowzięta.
Po chwili wstaje i liże jeden z telefonów komórkowych fanów, które podstawiono mu przed twarzą.
W takich sytuacjach ludzie instynktownie wyciągają telefony, by uwiecznić show – w tym wypadku, by pokazać, co znowu od*ebał słynny Popuś. A fikołków w ostatnim czasie u niego brakuje.
Chwilę wcześniej Polskę obiegła inna informacja – Popek wytatuował sobie twarz, tzn. pół twarzy (większą jej część). Padło wtedy poważne oskarżenie ze strony byłej partnerki artysty pod adresem tatuatora, który mu to zrobił, że "wykorzystał Popka".
"Mistyk tatuował Popka, jak był naćp*ny i w dole psychicznym. Wykorzystał go i oszpecił na całe życie dla kilku chwil sławy. Ja bym cię za takie coś pozwała. Dobrze wiedziałeś, że Popek ma problemy z głową" – mówiła na ten temat Anna Palmowska, była kochanka Popka.
Sam Popek jednak temu stanowczo zaprzeczał.
– Oni nie widzą przekazu, tylko oszpecenie i że ktoś mnie wykorzystał. Nikt mnie nie wykorzystał. Jestem dorosłym człowiekiem i wszystkie moje decyzje podejmuję sam, a nie moi koledzy za plecami. (...) Jakbym spotkał Popka sprzed lat, to bym mu zaj*bał strzała za to, że mnie wj*bał w narkotyki. Tatuaż ma mi przypominać o czymś, o moim największym problemie, czyli narkotykach. Ludzie widzą tylko słowo 'j*bać', ale tu jest wulgaryzm i kilka kresek kokainy – tłumaczył w filmiku promującym galę Gromdy, federacji organizującej walki na gołe pięści.
Warto dodać tylko, że o byłej już relacji Popka i Palmowskiej było też głośno w kontekście ich późniejszych prywatnych konfliktów. On oskarżał ją o stalking, ona go o psychiczne i fizyczne znęcanie się. Czyli klasyczne publiczne pranie brudów.
Popek powtórzył także zabieg skaryfikacji – czyli zrobienia sobie głębokich sznyt ciągnących się po całej długości jego lica.
Pierwszy raz zrobił to w 2012 roku. – Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Coś we mnie krzyczało "zrób to sku*wielu, potnij sobie twarz, zrób to teraz" – mówił w mini-dokumencie o jego osobie dla Noisey z grudnia 2019 roku.
Kawałki wyciętej skóry dał wtedy znajomemu do zjedzenia w burgerze. Danie nazwał dla żartu "Face Burgerem". Warto wspomnieć, że wtedy miał już wytatuowane gałki oczne. Nie wiem, czy do tego "zabiegu" przekonał go też ten sam głos w głowie. Przyznał się jednak do tego, że stracił przez to jakieś 35 proc. wzroku.
Kolejne transformacje artysty każą mi sugerować, że głosy wciąż tam są. Możliwe, że przez to nigdy tak naprawdę nie zobaczymy "finalnej wersji" Popka. Zresztą on sam nigdy nie krył się ze swoim wewnętrznym rozdarciem.
– Przestałem być sobą gdzieś między 11, a 16 rokiem życia. Jakoś siebie wtedy zgubiłem. Od tamtej pory znajduje siebie w nowych wersjach – przyznał we wspomnianym wcześniej materiale Noisey.
– Mnie wychowała ulica. Nie wychowali mnie, bo nie mieli na mnie wpływu, jak miałem 12-13 lat. Wychowywałem się sam, w różnych zakątkach świata, przy pomocy ludzi, których poznałem – wyznał w 2016 roku w wywiadzie dla Onet.pl.
Dawno temu spotkałem się z określeniem "Jednoosobowy samowystarczalny gabinet osobliwości". Przeczytałem je w jakimś komiksie i zapadło mi w pamięci. W polskim języku takie miejsce ma też swoją inną nazwę – panoptikum, czyli "zbiór osobliwości lub wystawa rzeczy osobliwych".
Z historii i różnych kultury wiemy, że nieraz "takie zbiory" (nieraz w skład takowych zaliczano nawet żywych ludzi) były okupione cierpieniem i mroczną genezą.
Absolutnie nie chcę obrażać teraz Popka, ale jednocześnie nie mogę pozbyć się wrażenia, że on też jest takim "zbiorem osobliwości" kipiących w jednym człowieku. Oczywiście nie mogło więc też zabraknąć mrocznej genezy.
P(opek)TSD?
Tak naprawdę nazywa się Paweł Ryszard Mikołajuw, ma 44 lata, urodził się w Legnicy. Sam wspominał, że to "bardzo mroczne miejsce na tej planecie". Przezwisko "Popek" wymyślił mu szwagier, gdy Paweł był 7-letnim dzieckiem. Po latach Popek wciąż nie wie, co miał na myśli autor jego ksywy.
Jego rodzicie się rozstali, ale to nigdy nie był "ciepły dom". Ojciec Popka podobno był dla niego nie rodzicem, a bardziej partnerem do biznesów. Popek miał kraść w tamtym okresie portfele.
– Pierwszy raz był w Ikarusie. Wyciągnąłem babie portfel, schowałem za pazuchę i zemdlałem – wspomina dzieciństwo Mikołajuw. Podobno kradł też samochody.
Jego ojciec już nie żyje. Podobno został uduszony przez wspólników w hotelowym pokoju w Krakowie. Poszło o podział łupów lub zwyczajną kradzież tego, co miał tata Pawła.
– Moje mieszkanie z rodzicami przypomina mi o tym, jakie miałem nieszczęście w dzieciństwie i jakiego farta mam w życiu dorosłym. Doceniam to, co mam; w jakich warunkach żyję teraz i gdzie się teraz znajdujemy. Doceniam też to, czego nie miałem. Byłem porzuconym dzieciakiem. Ojciec poszedł w swoją stronę, a matka z konkubentem w swoją. Ja trafiłem do poprawczaka. Ale dziś siedzimy sobie tu i o tym rozmawiamy – tłumaczył przed laty dziennikarzowi Onetu.
Czytając takie rzeczy człowiek zaczyna sobie myśleć: super, typo rozumie swoją krętą drogę, wie, co go ukształtowało, może chce się uspokoić. Chwilę potem przypomina sobie jednak, że ten sam Popek miał zapaść w śpiączkę... dwukrotnie.
Za pierwszym razem spał przez sześć miesięcy, bo wziął dziewięć sztuk kwasa na język i... 11 pod powiekę. Jego słowa, nie moje. Kiedy doszedł do siebie i wyszedł ze szpitala postanowił zrobić to samo – tym razem zapadł w sen na osiem miesięcy.
Ktoś z elementarnym instynktem samozachowawczym powinien przewidzieć ryzyko, jakie niesie ze sobą takie decyzje. A może balansowanie na granicy autodestrukcji jest wpisane w jego modus operandi i kolejne odpały Popka pojawiają się cyklicznie jak zmieniające się pory roku.
No dalej, zrób fikołka
Jako nastolatek słuchał Tupaca Shakura, a kiedy ten został zastrzelony w 1996 roku, doszedł do wniosku, że sam zacznie robić muzykę. To w dużym stopniu zdefiniowało resztę jego życia. W 2001 roku dołączył do rapowego składu Firma z Krakowa.
Nagrał z nimi kilka płyt, zanim zaczął działać solo. Później przyszła pora na własny skład Gang Albanii oraz okrzyknięcie siebie... Królem Albanii.
Co prawda sami Albańczycy nic o nim nie wiedzą – a przynajmniej nie wiedzieli dwa lata temu, gdy dziennikarz "Super Expressu" pojechał do Tirany, stolicy Albanii i pytał przechodniów, czy znają Popka. No nie wiedzieli.
Zero zaskoczenia tutaj...
Mieszkał w Niemczech, Amsterdamie i Londynie. Może coś pominąłem. To w Wielkiej Brytanii zainteresował się MMA. Przez pewien czas nie mógł wrócić do Polski, bo był... poszukiwany listem gończym.
Serwis glamrap.pl informował w 2016 roku, że: "raper jest poszukiwany listem gończym z Art. 279 § 1 Kradzież z włamaniem. Poszukuje go Komenda Miejska w Legnicy Wydział dw. z Przestępczością Przeciwko Życiu i Zdrowiu oraz Komenda Wojewódzka we Wrocławiu". Jeszcze w tym samym roku pojawiła się informacja, że "europejski nakaz aresztowania rapera został uchylony".
Od tamtej pory mogliśmy usłyszeć, że chce założyć własną partię polityczną. "Za niedługo zamierzam startować na posła (...). Jak wszystko dobrze pójdzie, to może uratuję ten kraj" – przekonywał w 2017 roku. Cóż, posłem jednak nie został, kraju nie uratował.
Zamiast tego wystąpił w ósmej edycji Tańca z gwiazdami.
Oczywiście nie powinno też chyba nikogo dziwić; jego kawałek z refrenem "Pi*da nad głową" okazał się hitem zapewne na niejednej szkolnej dyskotece.
Wspominałem już wcześniej o jego zajawce do MMA, gdy mieszkał w Londynie. Nie powinno więc nikogo dziwić, że w końcu zaangażował się też w walki na profesjonalnych galach KSW i FAME. Obecnie promuje Gromdę i ponownie dowozi content mediom, tak jak to robił przez te wszystkie lata.
Napisałem do niego, by umówić się z nim na rozmowę o jego obecnym miejscu kariery i życia. Niestety nie dostałem odpowiedzi na wysłane pytania. W kwestii komunikacji Popek przypomina mnicha, który sam decyduje, kiedy przerwać milczenie.
Chociaż bardziej prawdopodobną wersją jest to, że nawet nie widział moich wiadomości. Pozostaje więc śledzenie jego storisków na Instagramie i filmików, jak ten na TikToku, na którym tarza się po ziemi i liże cudze telefony.
W chwili pisania tego tekstu wspomniane nagranie obejrzano ponad 2,2 miliona razy. Jeden z najpopularniejszych komentarzy pod nim brzmi "Niesamowite ile ludzki organizm potrafi wytrzymać".
Jak widać bardzo dużo. Pytanie, ile jeszcze wytrzyma.