Ile jest prawdy w "Special Ops: Lioness"? Serialowy oddział ma swój pierwowzór
redakcja naTemat.pl
06 grudnia 2023, 06:23·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 grudnia 2023, 06:23
SkyShowtime podarowało nam przedświąteczny prezent: na platformie jest już dostępny nowy serial Taylora Sheridana “Special Ops: Lioness”. Twórca takich hitów jak “Yellowstone” czy “Tulsa King” tym razem otwiera przed nami świat amerykańskiego wywiadu, a konkretnie jednego, niezwykłego oddziału.
Reklama.
Reklama.
Jak na produkcję, za którą stoi serialowy Midas ostatnich lat przystało, w “Special Ops: Lioness” zobaczymy aktorską plejadę: w roli głównej znana między innymi z “Avatara” Zoe Saldaña, a w rolach drugoplanowych Nicole Kidman, Morgan Freeman oraz znany z “House of Cards” Michael Kelly. Nie brakuje też nazwisk z mniejszym dorobkiem, ale ogromnymi ambicjami, takich jak Laysla de Oliveira, która obok Saldañy, gra w serialu drugą, dużą rolę. Jednym słowem: obsada ze sporym potencjałem.
Podobnie jest z historią opowiadaną w serialu. Przedstawione w nim wydarzenia są całkowicie fikcyjne, ale jak na dobrą, serialową iluzję przystało, jest w niej również ziarnko prawdy.
“Special Ops: Lioness”: o czym jest nowy serial Taylora Sheridana?
Z tytułu można wywnioskować, że w historii sporą rolę odegra kobieta. I nie jest to przeczucie mylne. Z kolei pierwsze minuty pierwszego odcinka nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że mamy do czynienia z produkcją napakowaną akcją i napięciem. A że dobrych seriali o tematyce militarno-szpiegowskiej, z dobrze napisanymi rolami żeńskimi nie ma znowu aż tak wiele, “Special Ops: Lioness” już na starcie mocno rozbudza oczekiwania.
Czy je zaspokaja? O tym musicie przekonać się sami, oglądając serial na platformie SkyShowtime. Warto jednak wiedzieć, że ról, takich, jak ta napisana dla Zoe Saldany rzeczywiście nie spotyka się na ekranach często.
Joe, bo tak brzmi imię jej serialowej bohaterki, przejawia wszystkie cechy rasowego żołnierza: jest twarda, bezkompromisowa, a kiedy trzeba - bezwzględna. Oczywiście, stoi po dobrej stronie barykady i wszystko, co robi, robi w szczytnym celu, niemniej jednak próżno w niej szukać wielkich pokładów empatii. Zresztą, gdyby je miała, z pewnością trudniej byłoby jej wykonywać przydzielone jej przez CIA zadania.
Misja Joe polega bowiem na rekrutowaniu i szkoleniu, a następnie prowadzeniu w terenie agentek, których zadaniem jest przenikanie do środowisk wysoko postawionych członków bliskowschodnich organizacji terrorystycznych. Sposób, w jaki mają tego dokonać, jest teoretycznie banalnie prosty: wystarczy zaprzyjaźnić się z żoną lub córką wspomnianej “figury”.
W ten sposób, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, kontakty Joe rozpracowują daną organizację od środka. Oczywiście, w tego rodzaju misję wpisane jest śmiertelne niebezpieczeństwo, z czego Joe doskonale zdaje sobie sprawę i nie ukrywa tego faktu przed swoimi agentkami.
Zresztą przykład tego, do czego może doprowadzić pozornie błahe niedopatrzenie, scenarzyści serwują nam już na samym początku. Zdekonspirowana agentka teoretycznie może liczyć na ratunek. Nigdy jednak nie ma pewności, czy jej życie postawione na szali wyższego dobra, będzie miało wystarczającą wagę. Odbicie zakładnika z rąk terrorystów nigdy nie jest łatwe, tym bardziej jeśli zakładnikiem jest agent obcego wywiadu.
Z powyższych zasad doskonale zdaje sobie sprawę Cruz (Laysla de Oliveira) - dziewczyna, z trudną przeszłością, która do wojska trafia przez kompletny przypadek, ale jak się okazuje, dysponuje niesamowitym wręcz potencjałem. Joe, która początkowo nie jest do niej przekonana, koniec końców decyduje się wziąć “nową” pod swoje skrzydła.
Od tej pory rzeczy dzieją się szybko: cel operacji z udziałem Cruz jest już wyznaczony, podobnie jak ścieżka dotarcia do niego, która wiedzie przez znajomość z Aaliyah - dziewczyną z wyższych sfer, która kocha modę, dostatnie życie i drobne przyjacielskie “dramy”. Jak w tym środowisku odnajdzie się twarda chłopczyca Cruz? To pytanie będzie motywem przewodnim serialu.
Czy “Lioness” istnieje naprawdę?
Oddział o nazwie “Task Force Lioness” istniał naprawdę na początku lat 2000. Jego założenie było jednak nieco inne, niż to, co widzimy w serialu. Żołnierki, które zostały do niego zrekrutowane, miały za zadanie prowadzić czynności, w których z powodów obyczajowych, nie mogli brać udziału mężczyźni, czyli na przykład przesłuchania czy przeszukania muzułmanek.
Stworzenie tego rodzaju oddziału było o tyle konieczne, że w czasach pierwszych interwencji na Bliskim Wschodzie, amerykańskie wojsko działało zgodnie z zasadami “Combat Exclusion Policy”, czyli ustaleń, na mocy których kobiety nie mogły brać czynnego udziału w otwartych walkach.
Tę wykluczającą politykę szybko zmieniono, więc “Task Force Lioness” działało w sumie niecały rok. Jego miejsce szybko zajęły tzw. FETs (“female engagement teams”), czyli specjalne jednostki kobiece, kierowane do zadań wrażliwych w kontekście płci.
Serial “Special Ops: Lioness” dość luźno podchodzi więc na koncepcji oryginalnego “Task Force Lioness”, niemniej jednak nie da się ukryć, że kieruje spory snop światła na, często niedocenianą nawet dzisiaj, rolę żołnierek w służbach wojskowych.
“Special Ops: Lioness” jest dostępne na platformie SkyShowtime.