Samochód wojskowy śmiertelnie potrącił dwa żubry w Puszczy Białowieskiej. Żandarmeria Wojskowa tłumaczy, że droga była nieodśnieżona. To kolejne takie zdarzenie w ostatnim czasie. – Wojskowi nie mają żadnego szacunku dla tutejszego sanktuarium przyrody – zarzuca prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Do zdarzenia doszło w poniedziałek (4 grudnia) przed godz. 3:00 pomiędzy Białowieżą a Hajnówką na terenie parku narodowego w Puszczy Białowieskiej. Przed nadjeżdżającą ciężarówkę wojskową wyszło stado siedmiu żubrów. Kierowca samochodu nie ucierpiał. Nie żyją jednak dwa żubry.
Puszcza Białowieska. Wojskowa ciężarówka rozjechała dwa żubry
Jak informuje białostocki oddział "Gazety Wyborczej", jedno zwierzę padło na miejscu, drugie trzeba było dobić. – Czynności w tej sprawie prowadzi Żandarmeria Wojskowa, wyjaśnia okoliczności tego zdarzenia. Na razie nie wiadomo, czy wojskowa ciężarówka jechała z nadmierną prędkością – przekazał kpt. Iwo Sawa, rzecznik Oddziału Żandarmerii Wojskowej w Lublinie.
W rozmowie z Dziennikiem.pl kpt. Sowa poinformował ponadto, że droga, którą jechała ciężarówka, nie była odśnieżona. Dodał, że żołnierze nie zdążyli wyhamować i doszło do zdarzenia z przebiegającymi przez jezdnię zwierzętami.
Wiadomo też, że samochodem jechali żołnierze z Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie. Jego rzeczniczka mjr Anna Soliwoda przekazała "GW", że żołnierze są regularnie szkoleni z zasad przebywania na teranie Puszczy. "Nie chciała jednak dokładnie powiedzieć, jakie informacje na ten temat przekazywane są żołnierzom przemieszczającym się puszczańskimi drogami" – czytamy.
Na miejscu zdarzenia pojawił się prof. Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży. Jego zdaniem kierowca jechał z większą prędkością niż dozwolone w tym miejscu 60 km/h. Dodał, że wcześniej w mediach społecznościowych pojawiały się wpisy, żeby właśnie tutaj zdejmować nogę z gazu, bo żubry żerują przy żołędziach.
– Wojskowi nie mają żadnego szacunku dla tutejszego sanktuarium przyrody. Nie ma nad nimi żadnej kontroli ze strony Żandarmerii Wojskowej. Nie wyciągnęło żadnych wniosków po tym, co miało miejsce z żubrem w Masiewie. W odniesieniu do tych zdarzeń nie ma żadnego usprawiedliwienia. Pędzą tędy swoimi wozami i może jak zostanie potrącony człowiek, przyjdzie opamiętanie – powiedział dziennikarzom prof. Kowalczyk.
W listopadzie wojskowa ciężarówka też potrąciła żubra
W internecie pojawiły się poruszające zdjęcia i filmy pokazujące reakcję towarzysza zabitego zwierzęcia. Na nagraniu widać, że nawet po tym, jak ciało żubra zostało załadowane do transportu, ten drugi nie chciał odejść, ocierał się o niego i trącał go nosem.
Według relacji osób, z którymi rozmawiał portal Oko.press, wojskowy jelcz potrącił żubra "z taką siłą, że zwierzę było pchane po drodze lub przeleciało nawet kilkanaście metrów". Ciężarówka miała zatrzymać się ok. 20 metrów za miejscem zdarzenia. Żołnierz kierujący jelczem został zbadany pod kątem obecności alkoholu w organizmie, był trzeźwy.
– Przy wjeździe do wsi stoi znak ograniczenia prędkości dla ciężarówek do 30 (km/h – red.). Znak pojawił się właśnie po skargach mieszkańców na pędzące przez wieś wojskowe ciężarówki – powiedziała "GW" jedna z mieszkanek Starego Masiewa.