Pamela Anderson swoją sławę i szczyt popularności osiągnęła kultową rolą w serialu "Słoneczny Patrol", w którym wcielała się w rolę C.J. Parker. Pamiętna scena, kiedy aktorka biegnie w czerwonym kostiumie wzdłuż kalifornijskiej plaży w zwolnionym tempie, nadal jest hitem sieci.
Od tamtej pory minęło już wiele lat. Ale gwiazda wciąż wzbudza zainteresowanie mediów i opinii publicznej. Ostatnio pojawiła się na Fashion Awards. Gdy media obiegły jej zdjęciu, wielu aż jej nie poznało.
Na tę okazję założyła skromny kremowy garnitur i bluzkę w tym samym odcieniu. A makijaż, no właśnie... gwiazda nie miała na sobie grama makijażu.
Przeważały jednak pozytywne komentarze na temat nowego stylu Pameli. "Wygląda przepięknie"; "Wow, ale babka"; "Zjawiskowa" – pisali.
Dodajmy, że to nie pierwszy raz, gdy Anderson zaprezentowała się w naturalnej odsłonie. Tak też była na paryskim tygodniu mody. – Czułam się taka wolna. (...) Spojrzałam w lustro i powiedziałam: "Masz prawie 60 lat, to wystarczy, po prostu ciesz się Paryżem i nie graj w tę grę – wyznała w wywiadzie z brytyjskim dziennikiem "The Daily Telegraph".
Przypomnijmy, że pod koniec stycznia bieżącego roku w ofercie platformy Netflix zagościł film dokumentalny poświęcony życiu Pameli Anderson ("Pamela: Historia miłosna"), którą tuż po Marilyn Monroe okrzyknięto najbardziej znaną blondynką na świecie.
"Dokument Netfliksa nie jest kolejnym taśmowo produkowanym filmem o celebrytach. Twórcy nie poszli na łatwiznę i postarali się, by nie skończyło się tylko na usadzeniu Pameli Anderson na krześle i włączeniu przycisku nagrywania. Dwie godziny upływają bardzo szybko, ale na trwałe zmieniają nasz obraz jej osoby" – napisała w recenzji dokumentu dziennikarka Maja Mikołajczyk z Działu Kultura.