Możesz bawić się na największych imprezach w Sydney i opisywać swoje wrażenia na Twitterze. Fotografować nieznane zaułki Melbourne. Podróżować po Terytorium Północnym i spotykać się z rdzennymi mieszkańcami, sprawdzać temperaturę wody w Queensland, jeść lokalne specjały na Zachodnim Wybrzeżu Australii i pływać z lwami morskimi na południu. Marzysz o takich obowiązkach w pracy? Masz szansę. Australia ogłosiła właśnie nabór na posady marzeń.
Sześciu szczęśliwców, którzy zgłoszą się przez aplikację na Facebooku zostanie wybranych na kontrakty trwające od trzech do sześciu miesięcy, za które będzie można zarobić 100 tys. dolarów australijskich. W kontrakcie znajduje się także przelot na miejsce i zakwaterowanie w luksusowym domu. Ale uwaga: konkurencja może być ogromna. A w dodatku, jeśli nawet ją pokonasz i wygrasz, może okazać się, że to praca zupełnie nie dla ciebie.
Król rajskiej wyspy
To nie pierwszy raz, kiedy Australia ogłasza nabór do pracy marzeń. Podobny zabieg zastosowano w 2009 roku. Szukano wtedy opiekuna wyspy Hamilton na Wielkiej Rafie Koralowej. Do konkursu, który wzbudził wielkie zainteresowanie na całym świecie, zgłosiło się 80 tys. osób. Laureatem został 34-letni Brytyjczyk Ben Southall, który później razem ze swoją dziewczyną przez pół roku mieszkał na wyspie. Do jego obowiązków należało prowadzenie bloga, na którym zamieszczał filmy i zdjęcia swojej nowej okolicy i uzupełnianie strony informacyjnej o Wielkiej Rafie Koralowej oraz stanie Queensland.
Najlepsza praca na świecie okazała się bardzo niebezpieczna. "Udało mi się uniknąć ciosu kangura, pogryzienia przez rekina i ukąszenia pająka czy węża, ale w ciągu moich ostatnich kilku dni na Hamilton Island zostałem poparzony przez malutkie stworzenie zwane irukandji" – napisał na swoim blogu, kiedy pobyt zbliżał się do końca. Choć jego wpis brzmiał łagodząco, sytuacja była dość trudna. Southall po ukąszeniu dostał duszności, skoczyło mu ciśnienie krwi. Na szczęście szybko zajęli się nim lekarze, więc nadzorca wyspy wrócił do zdrowia.
Potrzeba osiągnięć
Wypadek Southalla to oczywiście jedynie przypadkowe zdarzenie. Jak jednak przekonuje dr Marzena Mazur, praca na rajskiej wyspie to marzenie, którego spełnienie usatysfakcjonuje tylko bardzo specyficzną grupę osób.
– Oczywiście, że rajska wyspa nie jest pracą dla każdego – uważa dr Marzena Mazur, coach i psycholog biznesu. – Według teorii Davida McClellanda każdy z nas kieruje się w pracy trzema potrzebami: osiągnięć, czyli realizowania coraz to nowych celów, afiliacji, czyli przynależności, dobrych kontaktów z innymi oraz potrzebą władzy, posiadania realnego wpływu na coś, czy na kogoś. Wydaje mi się, że osoby z wysoką potrzebą władzy i afiliacji natychmiast odpadają z procesu rekrutacji do takich projektów. Choćby dlatego, że na rajskiej wyspie nie da się awansować – mówi i dodaje, że do podobnych projektów ciężko jest też zaangażować się osobom z dziećmi i ustatkowaną pozycją zawodową.
Dla kogo więc praca jako nadzorca parku narodowego czy stróż rajskiej wyspy jest wymarzonym zajęciem? Zdaniem Marzeny Mazur pokochają je ludzie z rozbudowaną potrzebą osiągnięć, a także osoby młode, po studiach, dla których będzie to po prostu forma przedłużenia wakacji. Tacy, jak 23-letni wówczas informatyk Paweł Mańka, który został Ambasadorem Fabryki Przyjemności, na trzy miesiące stając się twarzą Wedla.
Dwa miesiące dookoła świata
Pochodzący ze Starachowic Mańka został wyłoniony spośród około 800 osób, które nadesłały do Wedla swoje wideoaplikacje. W swoim nagraniu opowiadał między innymi o jednej z podróży, podczas której małpka wykradła mu z kieszeni czekoladę. Później pokonał konkurentów jeszcze na dwóch etapach rekrutacji.
– Było wiele kryteriów wyboru. Ale zależało nam na tym, żeby taka osoba godnie nas reprezentowała w świecie, żeby była medialna, żeby umiała poprowadzić wideobloga i internetowy dziennik w formie pisemnej – mówi Magdalena Kołodziejska, szef komunikacji Wedla. Te dwie ostatnie czynności należały do jego obowiązków. Mańka przez dwa miesiące jeździł po całym świecie i prezentował czekoladę firmy. Był między innymi w Kapsztadzie, na Florydzie, w Londynie. Na blogu opisywał swoje wrażenia.
Misja Mańki co prawda się już skończyła, ale ambasador ponownie współpracował z Wedlem jeszcze rok później, przy okazji Euro 2012.
Praca dla nielicznych?
Według dr Marzeny Mazur, na "pracy marzeń" zyskać mogą także ci, dla których będzie to sposób na wypromowanie się. Tak, jak zrobił to Ben Southall, który dziś jest profesjonalnym podróżnikiem i prezenterem. Poprowadził własny program dla National Geographic Adventure Channel, pisze też dla wielu papierowych i internetowych magazynów.
Skoro do pilnowania rajskiej wyspy, czy promowania czekolady nadają się tylko nieliczni, czy oznacza to, że reszta świata nigdy nie będzie miała pracy marzeń? Na to pytanie udzielili odpowiedzi Alvin E. Roth i Lloyd S. Shapley, laureaci Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii w 2012 roku. Badacze teorii gier sprawdzali możliwości najbardziej efektywnego dopasowania do siebie różnych czynników na rynku (między innymi pracy). Kluczowe było dla nich takie dopasowanie, które nie rozpadnie się po jakimś czasie. Model stworzony przez naukowców przetestowano najpierw na uczniach, którzy wybierali szkoły średnie. Dzięki niemu udaje się tak prowadzić proces rekrutacji, by większość młodych ludzi dostawała się do szkoły pierwszego wyboru. Okazuje się, że z pracą może być podobnie.
Idealna praca szuka nas
Bo, jak przekonuje Marzena Mazur, nie tylko my szukamy idealnej pracy, ale idealna praca szuka też nas. – Pracodawcy też zależy, żebyśmy byli zadowoleni. Cały proces rekrutacji nakierowany jest na to, żeby wybrać pracownika najlepszego pod względem zarówno jego osobistych zalet, jak i dopasowania do organizacji. Szefowie różnią się między sobą, różni się też rodzaj i sposób pracy, atmosfera w zespole. Wszystkie te czynniki bierze się pod uwagę – mówi.
Dla psychologa jasne jest, że kiedy już uda nam się znaleźć najlepszą z możliwych firm, na to, by przez lata pozostała wymarzoną trzeba później po prostu ciężko pracować. – Znam ludzi, którzy lubią swoją pracę, a gdy pojawia się w niej jakiś kłopot, to starają się go naprawić tak, by znów było w porządku – mówi i dodaje, że jej zdaniem warto szukać takiej pracy, która będzie nas satysfakcjonowała.
– Jedną z naszych narodowych cech jest skłonność do narzekania, dużo pisze o tym prof. Wojciszke. Jeśli narzekamy na warunki, które mamy, ale szukamy czegoś w zamian, to w porządku. Wiele osób jednak robi tak, że narzeka i nie próbuje nawet zmienić swojego losu.