Zwierzęta to nie rzeczy!
Zwierzęta to nie rzeczy! Fot. AA/ABACA/Abaca/East News

Ostatnio na Instagramie mignął mi post jednej z kocich fundacji. Na zdjęciu – czarny, piękny kot. Dowiedziałam się, że został adoptowany, ale wrócił do fundacji, bo "się nie sprawdził". Tak, dobrze przeczytaliście: "nie sprawdził się".

REKLAMA

Pracownik fundacji dodał, że kot mocno przeżył powrót. Leży, nie chce jeść, nie schodzi ze swojej poduszki do spania.

Złamało mi się serce na myśl o kotku, który zaczął przyzwyczajać się do swojego nowego domu i ludzi, którzy mieli go pokochać, ale musiał wrócić do fundacji, "poczekalni" na nowe życie, które może nigdy nie nadejść. Ale i tak jest szczęściarzem, jest bezpieczny, a nie na ulicy. Ma co jeść, gdzie spaść. Tylko że wciąż nie ma własnej rodziny.

Oddam psa, bo się nie sprawdził. Że co?

Takie sytuacje naprawdę często się zdarzają, wystarczy, że spytacie pracujących w fundacjach i schroniskach, które przecież dwoją się i troją, żeby pomóc potrzebującym zwierzakom (chapeau bas). Kilka dni temu na jednej z facebookowych grup czytałam, chociażby o influencerce, która adoptowała psa, ale po miesiącu oddała go z powrotem do schroniska.

To niestety ani nie odosobniony przypadek, ani rzadkość. Niektórzy się wysilają i znajdują dla zwierzaka nowy dom. Inni mają nieco przyzwoitości i zanoszą go z powrotem do fundacji. A jeszcze inni porzucają w lasach i na ulicach, czego nie mogę już ogarnąć rozumiem. Dla takich jednostek jest osobne miejsce w piekle, podobnie jak dla tych, którzy się znęcają nad naszymi braćmi mniejszymi.

Tak, ludzie oddają zwierzaka z różnych przyczyn. Mogę jeszcze zrozumieć poważne problemy zdrowotne, ekstremalne sytuacje losowe, sytuacje bez wyjścia (chociaż tak naprawdę, z większości sytuacji jest wyjście, jeśli pokombinujemy albo poprosimy o pomoc). Nie potrafię za to zrozumieć oddawania zwierzaka bo "się nie sprawdził".

Bo co to w ogóle znaczy? Sprawdzić się lub nie może nowy mikser, smartfon albo buty trekkingowe. Ale zwierzę? Zwierzę nie jest od sprawdzania się, jest od kochania. Podejmując decyzję o sprawieniu sobie psa, kota, świnki morskiej, szczura, rybek i tak dalej, zobowiązujemy się do opieki i troski. Obojętnie, co się wydarzy.

To jest właśnie odpowiedzialność: rozważamy, czy jesteśmy w stanie zaopiekować się zwierzakiem, a jeśli odpowiedź jest twierdząca, dajemy mu dom. Otwierając psu albo kotu drzwi, składamy mu obietnicę, że będzie u nas bezpieczny i szczęśliwy. Że go nie porzucimy, jesteśmy jego rodziną.

Oczywiście rzeczywistość wygląda inaczej niż marzenia. Niektórzy myślą, że zwierzę to zabawka, dekoracja, rzecz do sprawiania nam przyjemności. Ma być miłe, puchate i urocze. Bezproblemowe. Ale problemy ZAWSZE będą, mniejsze lub większe.

Będzie kupa na dywanie, podrapane meble i ręce, bałagan w domu, sierść na ubraniach, drogie wizyty u weterynarza. Nie będzie idealnie, bo nigdy nie jest: kot może drapać, pies ugryźć. Zwierzęta, szczególnie te po przejściach, mogą mieć problemy w adaptacji, sprawiać kłopoty behawioralne, a w tym przypadku konieczna będzie pomoc specjalisty. Trzeba być tego wszystkiego świadomym przed podjęciem decyzji o zaopiekowaniu się zwierzakiem.

Co to więc znaczy, że kot "się nie sprawdził"? Że nie był taki, jaki ktoś sobie wymarzył. Może nie był jak z reklamy, może się bał i drapał? Może zwyczajnie potrzebował czasu? Może drapał i rozsypywał żwirek z kuwety po podłodze? Tyle że to jest właśnie życie, na tym polega zwierzęce "rodzicielstwo".

Wyobraźcie sobie, co przeżywa zwierzak, który nagle wyrzucany jest za bruk, zwracany jak za mały t-shirt. Koszmar.

Zwierzęta to nie rzeczy. Myślmy zanim przygarniemy

Ani dzieci, ani zwierzęta, które przyjmujemy pod swój dach, nie powinny musieć zdawać żadnego testu. Nie muszą się sprawdzać, mają po prostu być. To my mamy się o nie troszczyć, opiekować się nimi, rozwiązywać problemy i pomagać, prowadzić do lekarzy, kupować zabawki, kochać.

Jeśli problemy są większe, roboty i trosk będzie więcej, jasne, ale na to się pisaliśmy, podejmując decyzję. Na dobre i na złe, tylko że w przypadku opieki nad kimś mniejszym oraz zależnym od nas nie ma rozwodów. To jest właśnie miłość bezwarunkowa, a osobiście uważam, że tyczy się ona nie tylko dzieci, ale również zwierząt.

My, ludzie, jesteśmy wygodni. Ma być tak, jak chcemy: miło, komfortowo, łatwo. Cóż, zwierzak to również obowiązki i problemy, więc lepiej uświadomić to sobie, zanim sprawimy szczeniaczka dziecku pod choinkę. Bo jeśli po dwóch tygodniach dojdziemy do wniosku, że szczeniaczek "się nie sprawdził" i postanowimy go oddać (z wygodnictwa i lenistwa), to jesteśmy po prostu dupkami.

Czytaj także: