Coś się w końcu zmienia. Citroen wypuszcza elektryka za 110 tysięcy złotych - bez żadnych kruczków
redakcja naTemat.pl
18 grudnia 2023, 11:04·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 grudnia 2023, 11:04
Co Polaków blokuje przed zakupem elektryków? Wiadomo, infrastruktura, zasięg, ale też cena. Ta jest często po prostu kosmiczna na tle spalinowych odpowiedników poszczególnych modeli aut. Ale w końcu coś się zmienia, czego dowodem jest premiera nowego modelu Citroena – ë-C3 o zasięgu do 320 km. Cena: od 110 tysięcy złotych!
Reklama.
Reklama.
Trzeba przyznać, że na papierze to wygląda dobrze. Premiera czwartej generacji Citroena C3 wygląda jak powiew świeżego powietrza. A szczególnie ë-C3. To bowiem jedno z najtańszych elektrycznych aut na rynku – a przy okazji na tle takiej konkurencji w tej cenie w środku czujesz się dobrze, a samochód nie zniechęca cię do podróży.
Oto bowiem mamy auto niby kompaktowe, ale w miarę pojemne (bagażnik 310 litrów), do jazdy miejskiej w zupełności odpowiednie. Efektowne wizualnie, całkiem komfortowe (a raczej: takie wrażenie sprawia), z wystarczającym zasięgiem do codziennych podróży, a przede wszystkim… jak na elektryka tanie.
Citroena e-C3 można już bowiem zamawiać w ramach przedsprzedaży, a ceny startują od 110 650 zł za bazową wersję You. Z kolei za odmianę Max zapłacimy co najmniej 132 100 zł. Nie wgłębiając się w różnice między obiema wersjami – to cena bardzo konkurencyjna, przynajmniej jeśli chodzi o elektryki.
Czy ta bazowa wersja do czegokolwiek się w ogóle nadaje? Zacytujmy producenta:
Podstawowa seria You wyróżnia się bogatym wyposażeniem standardowym, obejmującym m.in. reflektory LED, zawieszenie Citroën Advanced Comfort®, Active Safety Brake (system hamowania awaryjnego), nowy wyświetlacz head-up Citroëna, system informacyjno-rozrywkowy My Citroen Play ze stacją dokującą na smartfona, elektrycznie sterowane lusterka boczne, automatyczne oświetlenie, czujnik parkowania z tyłu, tylny spojler, tempomat, klimatyzację manualną i 6 poduszek powietrznych.
Jak dla mnie, jak na auto miejskie, to już praktycznie pełne wyposażenie. Ale jeśli ktoś chce więcej, to:
W najlepiej wyposażonej w gamie serii „Max” dostępne są dodatkowo 17-calowe diamentowane obręcze ze stopów lekkich, dwukolorowe nadwozie z kontrastującym dachem, ozdobne relingi dachowe, przednie i tylne osłony podwozia, kolorowy ekran dotykowy o przekątnej 10,25 cala z funkcją wyświetlania ekranu smartfona, fotele Citroën Advanced Comfort®, automatyczne wycieraczki, elektrycznie składane i podgrzewane lusterka boczne, kierownica obszyta skórą, drugi rząd siedzeń składany w proporcji 60/40 oraz regulacja fotela kierowcy, tylne światła full LED, przyciemniane szyby z tyłu, fotele z materiału TEP, automatyczna klimatyzacja, nawigacja 3D, bezprzewodowe ładowanie, kamera cofania, elektrochromatyczne lusterko wsteczne i elektrycznie sterowane tylne szyby.
Niezależnie od wersji pod maską mamy 113-konny silnik elektryczny i akumulator 44 kWh. Przekłada się on na wspomniane wcześniej 320 kilometrów zasięgu. Czyli realnie mniej, ale w tej cenie to i tak dużo. Co ważne, e-C3 może być ładowany z mocą do 100 kW, a uzupełnienie energii od 20 do 80 proc. zajmuje ok. 26 min.
Dodajmy jeszcze, że w 2025 roku zadebiutuje kolejna wersja, z jeszcze mniejszą baterią. Tam zasięg jest deklarowany nie na 320 kilometrów, a na 200. Cena: 19 900 euro. Na zachodzie to może być hit.
Aha – spalinowy C3 też oczywiście trafi na rynek. Będzie miał sto koni, a cena na razie nie jest znana.