Odkąd jako dziecko po raz pierwszy zobaczyłem Deltonę – tak Włosi nazywają Lancię Deltę Integrale – stała się ona jednym z moich ulubionych aut. Muszę ją mieć w swoim garażu marzeń. A stoi w nim wiele wspaniałych aut.
Reklama.
Gialla Ginestra, Blu Lagos, Martini 5, Martini 6, Verde York, Club Italia, Club Hi-Fi, Dealers Collection, Club Lancia, Bianco Perla, Final Collection. Czy mówią wam coś te nazwy? Mi tak. To są limitowane wersje Lancii Delty Intergrale Evoluzione i za niektóre z nich trzeba zapłacić ponad 100 tys. euro.
Wersja, którą miałem okazję się przejechać może nie jest limitowana, ale została wyprodukowana w bardzo ograniczonej liczbie egzemplarzy, więc można ją uznać za rzadką. Szczególnie w Polsce. Nie wiem ile sztuk Evoluzione jeździ po drogach naszego kraju, ale na pewno nie ma ich dużo.
Zgadliście. Lancia kojarzy mi się z jednym modelem znanym z malowania w barwy sponsorskie „Martini”. Delta Evo wzbudza u mnie takie emocje, jak niektóre modele Ferrari, a dla mnie Ferrari to Bóg. W tej lodowce na kółkach mieści się oszczędna elegancja, włoski design najwyższej próby (kanciasty zgodnie z panującą wtedy modą) i pasja do sportowej jazdy.
W latach 80. i na początku 90. kierowcy jeżdżący A- i B-grupowymi Deltami wygrali w sumie 49 rund Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Świata, co automatycznie spowodowało, że samochód obrósł legendą. Sześć razy z rzędu Lancia była mistrzem świata konstruktorów, a jej kierowcy mistrzami aż cztery razy.
Wersja drogowa potrzebna do celów homologacyjnych od razu stała się obiektem pożądania takich chłopców jak ja, zauroczonych oesowymi popisami Juhy Kankunena. Lancia, którą ja chcę pamiętać to nie Astura, czy piękna Aurelia, ale właśnie rajdowa Delta. I nieważne, że elektronika się psuje, a klapa bagażnika odpada z powodu rdzy.
Wygląd auta, kanciaste szerokie biodra i zawadiacki przód rekompensują wszystko. Pozycja kierowcy też nie jest doskonała, ale mi odpowiada. Trzeba tyko przyzwyczaić się do skierowanej ku niebu, tak jak w tirze, kierownicy. „Pozycja na Włocha”, czyli krótkie nogi i długie ręce.
Dwulitrowy doładowany silnik o mocy 215 koni mechanicznych pozwala przyspieszać do „setki” w czasie poniżej sześciu sekund i brzmi… tylko Włosi potrafią zrobić czterocylindrowy silnik który tak wspaniale gada i to pomimo denerwującego dźwięku zaworu „blow off”, który kojarzy mi się z pryszczatymi informatykami w Subaru STI.
Na mokrej nawierzchni dzięki stałemu napędowi na cztery koła Delta chodzi pięknymi bokami. I chociaż nie jest taka sztywna jak współczesne auta, nurkuje przy hamowaniu i wstaje podczas przyspieszeń, można poruszać się nią piorunująco szybko.
Poradnik dla „integralowego” snoba? Proszę bardzo: Gialla Ginestra, model od którego zacząłem moją wyliczankę, podoba mi się najbardziej. Ma piękne, żółte nadwozie i czarne wnętrze. Wyprodukowano tylko 220 sztuk. Club Hi-Fi jest bardzo podobna do Blu Lord tylko, że ma pasek w barwach miejskich Turynu ciągnący się wzdłuż auta przez maskę i dach. Jej wnętrze pokryte jest beżową skorą, silnik pozostaje bez zmian - wyprodukowano 23 sztuki.
Są też Delty wyprodukowane w jednym egzemplarzu, z których trzy zasługują na szczególną uwagę. Pierwsza jest grafitowa, z czarnym wnętrzem. Zbudowana została specjalnie dla Umberto Agnelliego, brata Gianniego. Znakiem rozpoznawczym jest tu większy wlot powietrza w zderzaku, dzięki któremu więcej powietrza dostaje się do dużego intercoolera. Moc - 300 koni.
Drugą interesującą cechą szczególną jest jej astronomiczna cena… 185 tys. euro! Drugi model to srebrny kabriolet z granatową skórzana tapicerką zbudowany dla „Avvocato” Gianniego Agnelli. Jego wygląd jest dyskusyjny, ale nie można mu odmówić wyjątkowości. Trzeci „jedynak” to Lancia Delta Pirelli Blindata zbudowana według wytycznych samego pana Pirelli. Jest opancerzona ( „blindata” to po włosku „zbrojona”) i waży tyle co słoń.
Każda Delta Evo ma emblemat ze słonikiem na grillu, i w tym przypadku to zupełnie uzasadnione. To oczywiście kompletnie kłóci się ze sportowym duchem Delty i pewnie auto nie prowadzi się zbyt dobrze, ale mimo wszystko posiadanie samochodu, którego nie ma nikt inny musi być bardzo satysfakcjonujące.
Delta Evo to auto delikatne, a to z kolei oznacza, że wymaga od swojego właściciela pielęgnacji godnej prawdziwego pasjonata. To z kolei sprawia, że każde Evo jest autem wartym posiadania. Chociażby w garażu marzeń.