
Ostatnie lata pokazały, jak silna jest więź między niektórymi hierarchami Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce a politykami, głównie obozu Zjednoczonej Prawicy. To sprawiło, że w społeczeństwie coraz głośniej mówi się o rozdzieleniu Kościoła od państwa i renegocjowaniu konkordatu. Czy da się to zrobić? Zdaniem profesora Pawła Boreckiego tak, ale potrzebna jest do tego silna wola polityczna, a tej od 30 lat nie ma.
Prof. UW dr hab. Paweł Borecki z Zakładu Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji UW twierdzi w rozmowie z Wirtualną Polską, że modyfikacja konkordatu w Polsce jest możliwa, a argumenty "za" się znajdą. Zwraca jednak uwagę, że musi być do tego "silna wola polityczna".
– Eksperci musieliby wiedzieć, że państwo stoi za nimi murem i że jest to mur nie gipsowy, lecz kamienny – uważa ekspert prawa wyznaniowego. Zauważa jednak, że zarówno za czasów SLD jak i potem PO-PSL, nie mówiąc już o ostatnich ośmiu latach rządów PiS, takiej woli politycznej do zmian konkordatu nie było.
A głosy na temat rozdziału Kościoła od państwa są w ostatnich latach coraz głośniejsze, bo chociaż konkordat już w pierwszym artykule stwierdza, że obie instytucje są w swoich dziedzinach niezależne i autonomiczne, to jednak kościelni hierarchowie zdają się uważać inaczej.
Biskupi lobbyści
Zdaniem profesora Boreckiego "biskupi odgrywają u nas rolę polityków lobbystów w procesie prawotwórczym". Jako przykład podaje ostatnie działania abpa Stanisława Gądeckiego, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski, który napisał list do Andrzeja Dudy, żeby ten nie podpisywał ustawy o dofinansowaniu in vitro z budżetu państwa.
Ekspert podkreśla, że Gądecki nie zrobił tego jako zaniepokojony obywatel, ale w całym majestacie swej godności i urzędu jako hierarcha kościelny wywierał presję na prezydenta RP.
– Rozhulali się nam po roku 1989 księża biskupi polscy! Odwróćmy tę sytuację: a co by było, gdyby pani ministra polskiego rządu ds. równości zaczęła wpływać na Episkopat, żeby Kościół zaczął udzielać błogosławieństwa parom tej samej płci? Czy państwo może tak dalece ingerować w sprawy kościelne? Oczywiście, że nie! – tłumaczy profesor Borecki i podkreśla, że "tak samo Kościół nie może instytucjonalnie ingerować w proces sprawowania władzy publicznej, zwłaszcza w proces ustawodawczy".
Kościół katolicki stał się sprzymierzeńcem autorytarnego, niedemokratycznego reżimu
Uczony argumentując swoją diagnozę dotyczącą zacieśniającego sojuszu tronu z ołtarzem w Polsce wskazuje na personalne wybory premierów w ostatnich latach dotyczące składu rządu. Wymienia, że w byłym gabinecie Donalda Tuska wiceministrem sprawiedliwości był oblat benedyktynów prof. Michał Królikowski, który podlegał także władzom zakonnym.
Natomiast w rządzie Mateusza Morawieckiego wiceministrem sprawiedliwości był Marcin Romanowski – numerariusz prałatury personalnej Opus Dei. Zdaniem profesora Boreckiego została tym naruszona zasada rozdziału Kościoła od państwa.
– Albo ci panowie chcą się realizować w strukturach Kościoła, albo chcą służyć państwu polskiemu rozumianemu jako dobro wspólne wszystkich obywateli. Mogą sobie należeć, do czego chcą, ich sprawa. Ale rozdział państwa i Kościoła jest zarówno funkcjonalny, jak i instytucjonalny, w tym zwłaszcza personalny – tłumaczy ekspert i dodaje:
– Przez ostatnich osiem lat Kościół katolicki stał się sprzymierzeńcem autorytarnego, niedemokratycznego reżimu, który pchał Polskę ku przepaści. I Kościół nic z tym nie robił. Co więcej, hierarchowie ten system popierali.
