Ten serial to kwintesencja walentynkowej fantazji. “Emily in Paris” wraca w nowej wersji
Redakcja naTemat.pl
12 lutego 2024, 10:34·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 lutego 2024, 10:34
Paryż liczy nieco ponad dwa i pół miliona mieszkańców. Spokojnie można założyć jednak, że liczba tych, którzy marzą o życiu w mieście miłości jest znacznie wyższa - biorąc pod uwagę statystyki serialu “Emily in Paris” może nawet jakieś 20 razy wyższa. Produkcja Netflixa od lat bije rekordy popularności, a w tym roku ruszyły zdjęcia do kolejnej serii. To jednak nie jedyna niespodzianka, jaka czeka na fanów serialu.
Reklama.
Reklama.
Kiedy pierwszy sezon “Emily in Paris” debiutował w streamingu, spora część świata siedziała pod pandemicznym kluczem. Okazało się, że fantazja o ucieczce do najbardziej romantycznego miasta na ziemi (przynajmniej według ogólnie przyjętych standardów) jest wspólna, niezależnie od szerokości geograficznej.
Przygody Emily Cooper, młodej Amerykanki, która niespodziewanie trafia na paryską “placówkę” globalnej agencji marketingowej, przez trzy tygodnie emisji oglądano w 58 milionach gospodarstw domowych na całym świecie.
Cudowne (przez większość czasu) życie w krainie winem i beztroską płynącej nie przestało nas fascynować nawet po zniesieniu covidowych obostrzeń. Dwa nakręcone do tej pory sezony serialu utrzymywały wysoką oglądalność. Każda kolejna premiera wywoływała jednak również serię małych, internetowych trzęsień ziemi.
Komentowano wszystko: kontrowersyjne wybory modowe Emily, jej beztroskie podejście do panujących za granicą zwyczajów, francuską kulturę pracy (a właściwie jej teoretyczny brak) czy luźne podejście do związków, początkowo mocno szokujące młodą Amerykankę. Debatom nad tym, czy “Emily in Paris” rzeczywiście byłaby w stanie wieść tak cudownie bezproblemowe życie, nie było końca.
I niezależnie od tego, jak bardzo lubimy wyłapywać różnorodne nieścisłości w scenariuszowych realiach (paryżanki zaklinają się, że Emily nie przetrwałaby kwadransa spaceru po tamtejszym bruku w swoich niebotycznie wysokich szpilkach), to nie da się ukryć, że romantyczny spacer nad Sekwaną czy toast szampanem na tle wieży Eiffla (wznoszony, oczywiście, w cudownie niepraktycznej, wieczorowej kreacji) trafia w punkt naszych najgłębszych fantazji.
A powodów, żeby fantazjować na temat Paryża jest tym więcej, im bliżej święta zakochanych. Jeśli więc nie mieliście jeszcze okazji poznać Emily i wraz z nią zanurzyć się w pachnącą croissantami i drogimi perfumami bajkę, nie ma lepszej okazji. Zwłaszcza że w ubiegłym miesiącu rozpoczęły się zdjęcia do kolejnej, czwartej już, serii, a w sklepach Sinsay pojawiły się prawdziwe perełki związane z serialem.
O tym za chwilę. Najpierw o tym, dlaczego walentynkowa wyprawa do Paryża w towarzystwie Emily naprawdę może zadziałać jak kojący okład na waszą psychikę.
Lilly Collins jako Emily to czyste złoto
Tak, Emily bywa irytująca, ale i tak ją pokochacie. Popełnia niemal wszystkie kulturalne faux pas, jakie tylko można, zna trzy słowa po francusku, a do tego odhacza kolejne instagramowe pozy, jakby właśnie od tego zależało jej życie - co w zasadzie nie jest dalekie od prawdy, przecież zajmuje się social media marketingiem.
Z drugiej strony może i zdjęcia z croissantem (i kawą z popularnej amerykańskiej sieciówki, of course) w dłoni nie zaskarbią jej szacunku wiecznie naburmuszonej szefowej, to jednak sprawiają, że followersi lgną do jej konta, jak osy do magdalenek. Co więcej, Emily każdą swoją wpadkę komentuje szerokim, amerykańskim uśmiechem i bon motem w stylu “nie ma tego złego…” więc nawet wyniośli paryżanie nie są w stanie gniewać się na nią dłużej, niż to konieczne (oczywiście oprócz naburmuszonej szefowej, rzecz jasna).
Lilly Collins, która jest też producentką serialu, perfekcyjnie odtwarza tę autoironiczną rolę, bo nie da się ukryć, że postać Emily, choć zbudowana na stereotypach, jest pełna dystansu do siebie. To połączenie działa cuda: bo niech pierwszy rzuci rogalikiem ten, kto, będąc w Paryżu, choć raz nie próbował zrobić sobie zdjęcia w berecie na tle wieży Eiffla.
Emily nie szuka miłości, ale bez żartów, to jest PARYŻ
Tak, Emily opuszcza Chicago niemal z pierścionkiem zaręczynowym na ręku. Prawda, jej chłopak ma ją odwiedzić “już niebawem”. Istotnie, nie będą pierwszą długodystansową parą - miłość potrafi przecież przetrwać znacznie poważniejsze próby.
Cóż, nie ta.
Ale ponownie: nie ma jednak tego złego, co by na bardziej romantyczne nie wyszło. Emily szybko zostaje singielką. W Paryżu! I właśnie w tym momencie należy rozsiąść się wygodnie przed ekranem, zanurzyć rękę w popcornie i czekać na to, który cudownie szarmancki mieszkaniec miasta miłości podbije jej serce. A pretendentów, jak się domyślacie, na przestrzeni trzech sezonów, będzie co najmniej kilku.
Producent serialu to mistrz. Ale padniecie, gdy dowiecie się, kto projektuje kostiumy
Jeśli nazwisko Darren Star nic wam nie mówi, niech wybrzmi tytuł: “Seks w wielkim mieście”. I chyba wszystko jasne. To właśnie Star sprawił, że przez lata fascynowaliśmy się życiem (i szafą) Carrie Bradshaw oraz jej nowojorskich koleżanek.
A skoro o szafie mowa: nie da się nie zauważyć, że w “Emily…” kostiumy grają, czasem dosłownie, pierwsze skrzypce. Nie raz zdarzy się, że zamiast wsłuchiwać się w dialogi, jak zahipnotyzowani będziecie wpatrywać się poszczególne części garderoby Emily, zastawiając się, jaki szalony umysł był w stanie zestawić ze sobą lamparcie cętki, neonowy róż i niebieską organzę.Nie będzie chyba zaskoczeniem, że stroje projektuje Patricia Field, która przez lata ubierała ekipę “Seksu…”.
“Emily w Paryżu” to guilty pleasure. I tak ma właśnie być
Zagłębienie się w świat Emily to idealna odskocznia od codzienności - to brzmi jak frazes, ale umówmy się: kto z nas od czasu do czasu nie chce “pożyć” w pięknym, romantycznym świecie? Luty wydaje się wręcz idealnym miesiącem, na taką przeprowadzkę. Tym bardziej, że część walizki będziecie już mieli wypakowaną.
W sklepach Sinsay pojawiła się właśnie specjalna kolekcja, sygnowana logo “Emily in Paris”. Lekki szlafrok, satynowa piżama, czy skarpetki z falbanką (i haftem z wieżą Eiffela!) to zestaw dla każdej fanki Emily albo po prostu: fanki marzeń o Paryżu.