Internauci oburzeni słowami Pajączkowskiej. Widzowie TVP mieli... narzucać jej poglądy
Nina Nowakowska
18 lutego 2024, 12:42·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 lutego 2024, 12:42
Karolina Pajączkowska myśli o pozwaniu Telewizji Polskiej z powodu okoliczności, w jakich pożegnała się ze stacją wiosną 2023 r. Była pracownica TVP Info i TVP World odcina się od propagandowego przekazu państwowego nadawcy za rządów PiS, tłumacząc, że poglądy narzucili jej widzowie i koledzy po fachu.
Reklama.
Reklama.
Karolina Pajączkowska była jedną z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Telewizji Polskiejza rządów PiS. Obecnie dystansuje się od propagandowych przekazów na "paskach" i w materiałach TVP Info, które pojawiały się także w prowadzonych przez nią programach.
"Poglądy narzucili mi widzowie i koledzy dziennikarze"
– To tak jakbyś pytał kierowcę autobusu marki Mercedes, czy utożsamia się z tą marką. No jeździ nią, prowadzi to auto. Ja prowadziłam te programy. Nie utożsamiałam się z tymi poglądami, one zostały mi gdzieś tam narzucone przez widzów, przez kolegów dziennikarzy – komentowała piątek (16.02)w programie Radia ZET "Pogadamy, zobaczymy".
– Kiedy prowadziłam programy informacyjne, nie dodawałam komentarzy, celowo usuwałam je z promptera. Pracowałam tam, pobierałam pensję. Próbowałam być najbardziej niezależna, jak się dało. Co zresztą powodowało, że wiele razy byłam zawieszana, zdejmowano mnie z anteny, odwieszano itd. – tłumaczyła Pajączkowska.
Była pracownica TVP zapewniła, że pracując w państwowej stacji, nie dostawała żadnych poleceń z ministerstw ani partii politycznych. – Oczywiście wiedziałam, gdzie pracuję. Tylko cały czas patrzyłam przez pryzmat tego, co ja czuję, co ja uważam – zaznaczyła.
"Byłam reporterem z prawdziwego zdarzenia"
Stwierdziła również, że zdecydowała się na pracę w TVP, żeby "tworzyć fajne dziennikarstwo", co według niej "poniekąd się udało".
– Relacjonowałam konflikt zbrojny, byłam na pielgrzymce z papieżem Franciszkiem, praktycznie każdego tygodnia byłam w różnych miejscach na świecie, stworzyłam film dokumentalny o zbrodniach wojennych na Ukrainie – wyliczała.
– Bardzo lubiłam swoją pracę. Bardzo lubiłam wstawać i nie wiedzieć, gdzie wyjadę. Bo działałam jako reporter zagraniczny, trochę na telefon. Były takie sytuacje, że telefon dzwonił rano i za godzinę byłam w samolocie – wspomniała, podkreślając, że "zawodowo spełniała swoje cele".
– Byłam, w moim odczuciu, takim dziennikarzem, reporterem z prawdziwego zdarzenia – powiedziała otwarcie.
Pajączkowska rozważa pozwanie TVP
Jednocześnie Pajączkowska przyznała, że właśnie w TVP uświadomiła sobie, że pewne sytuacje związane z branżą medialną i jej pracownikami są ponad jej siły. – Wyleczyłam się z tego zawodu – stwierdziła.
Jak przyznała w podcaście Radia Zet, w odpowiedzi na zgłoszenie dotyczące nieodpowiedniego zachowania przełożonego zaproponowano powołanie komisji z pracownikami TVP do zbadania sprawy.
– Nikt nie zadzwonił do mnie, nie zapytał, co się stało, dlaczego tak. To po prostu było: proszę dosłać list, uzupełnić swoje stanowisko itd. Nikogo nie obchodziło, jaka jest prawda, co stało się 26 maja, dlaczego osoba, która cieszyła się nieposzlakowaną opinią – bo nigdy nie miałam żadnych skarg, nagan – nagle poszła na zwolnienie lekarskie i mówi, że jej życie próbował ktoś zniszczyć – podsumowała.
Dziennikarze oburzeni "narzucaniem poglądów"
Wywiad z Karoliną Pajączkowską wzbudził lawinę reakcji w medialnym środowisku. Wielu dziennikarzy krytycznie odniosło się do wypowiedzi byłej pracownicy TVP o "narzucaniu poglądów" przez kolegów z branży, a nawet samych widzów.
"Biedna Karolina Pajączkowska nie utożsamiała się z tym, co mówiła i robiła w TVP. Widzowie i koledzy jej narzucali, że musi kłamać i szczuć na ludzi, ona nie chciała, chciała być niezależna! A zaczęła pracę w TVP, by 'tworzyć fajne dziennikarstwo'." – skomentował Patryk Słowik z WP.
"Bidula. Nie to, co ludzie o których TVP opowiadała obrzydliwe kłamstwa, np. osoby LGBT, czy np. ja. Mnie też było zaje*iście przykro jak pani Karo pracodawca zrobił o mnie dwa (sic!) programy bez żadnego powodu. Jak musiałam tłumaczyć matce, znajomym, szefowi. No ale pani płacze" – dodała Alexandra Pajewska-Klucznik, szefowa działu "Gwiazdy" w "Super Expressie".