Powiedzenie, że ktoś ma życie jak gotowy scenariusz na film to strasznie oklepany zwrot. Z drugiej strony, do Kuby Błaszczykowskiego pasuje idealnie i bardzo czekałem, aż ktoś w końcu uwieczni jego historię na ekranie. "Kuba" to nie jest tylko produkcja o piłkarzu. Pokazuje, jak można wygrzebać się z emocjonalnego piekła i dojść na szczyt. Oglądając, naprawdę trudno powstrzymać łzy.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Myślę, że nie dało się zrobić tego filmu, dzieląc życie Jakuba Błaszczykowskiego na dwie części. Mam na myśli karierę i dramatyczne sceny z dzieciństwa. To byłby nawet kuszący pomysł, bo przecież z samych wątków sportowych dałoby się złożyć serial. Ale piłkarz Błaszczykowski to człowiek zahartowany właśnie przez życiowy dramat.
Dlatego "Kuba" to bardzo uniwersalny tytuł. Trochę bałem się, że wyjdzie pomnikowy obraz, jaki wcześniej na Prime Video pojawił się o Robercie Lewandowskim. Nie mówię, że to był zły dokument, ale okazał się zbyt laurkowy. W przypadku Błaszczykowskiego twórcy z Papaya Films poszli w nieco inną stronę.
"Kuba" jak "Beckham"?
To właśnie głośny dokument o Davidzie Beckhamie od razu skojarzył mi się z "Kubą". Nie wyszła z tego kopia pomysłu – tam mamy kilka odcinków, a film o Błaszczykowskim trwa raptem 1,5 godziny. Chodzi tylko o luźniejszy koncept na przedstawienie głównego bohatera.
W "Kubie" znalazły się więc np. swobodne scenki z rozmów z żoną. Tak jak David uderzał w pogawędkę z Victorią, tak Jakub droczył się z Agatą. Albo ona z nim. Czasem widz może mieć wrażenie, jakby Kuba wracał do domu, siadał przy stole z kawą i był zaskakiwany szybkim pytaniem o wybrany moment z życia. Ta formuła moim zdaniem bardzo się sprawdziła.
Kuba Błaszczykowski momentami jest też narratorem. W filmie znalazło się sporo archiwalnych, niepublikowanych nigdzie wcześniej zdjęć i nagrań. Tu naprawdę pasuje porównanie z dokumentem o "Lewym", ale u Błaszczykowskiego było tego chyba jeszcze więcej.
Kto pojawił się w filmie "Kuba"? Odmówiła tylko jedna osoba
Chyba nie będzie spoilerem fakt, że "Kuba" zaczyna się od migawek z jednym z najtrudniejszych momentów w jego sportowej karierze. Rzut karny, którego nie wykorzystał przeciwko Portugalii w 2016 r., ciągnie się za nim i zostanie pewnie do końca życia. Błaszczykowski nie uniknął tego tematu i mam wrażenie, że wręcz... torturował się, by opowiedzieć o emocjach z tamtej sytuacji. Nie wiem, czy było to aż tak potrzebne.
Z drugiej strony opowieści Kuby o jego karierze fajnie dopełniły głosy z różnych środowisk, a właściwie cała plejada gwiazd. Pojawili się m.in. Jürgen Klopp, Hans-Joachim Watzke, Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Łukasz Piszczek czy Łukasz Fabiański. A bardziej prywatnie o Kubie mówił jego brat Dawid czy babcia Felicja Brzęczek.
No i był Robert Lewandowski, co dla niektórych może być zaskakujące. W filmie jest wątek o ich trudnych relacjach, zresztą panowie zostali o to wprost zapytani. Widz ma szansę wyrobić sobie własne zdanie. Wypowiedzi "Lewego" w filmie pojawiają się kilka razy i wcale nie był tam na "doczepkę". Moim zdaniem dorzucił ciekawy głos w dyskusji o Kubie.
W trakcie oglądania można się dowiedzieć, że tylko jedna osoba odmówiła udziału w filmie o Błaszczykowskim. Nie napiszę o kim mowa, miejcie szansę sami się zaskoczyć.
Twórcy prowadzą widza po kolejnych ważnych momentach z życia Błaszczykowskiego. I wydaje mi się, że główny bohater rzeczywiście nie gryzł się w język. Tak było choćby w sprawie afer wokół reprezentacji, bo padło parę gorzkich słów.
Jeden wątek w filmie o "Kubie" nie daje spokoju
Kariera Błaszczykowskiego była spektakularna i nawet dla widza, który nie interesuje się piłką, te zebrane wspomnienia wypadną ciekawie. Tylko od pierwszej do ostatniej minuty z tyłu głowy miałem tragiczną historię, którą przeżył. To właśnie te momenty w filmie wyciskały ze mnie łzy. Trudno było mi nawet patrzeć, jak Błaszczykowski i jego brat zbierają się do tej relacji przed kamerą.
Nie wiem, jak Kuba zdobył się na odwagę, by opowiedzieć na głos, że matka umierała na jego rękach. Nie przeżyła ataku nożem, którego sprawcą był ojciec Błaszczykowskiego. To był moment, który wywrócił życie 10-letniego Kuby i jego brata do góry nogami.
Jeśli ktoś czytał "Autobiografię" Kuby, którą napisała Małgorzata Domagalik, znał szczegóły tego dramatu. Tyle że na ekranie uderza to widza podwójnie. Nic więcej nie trzeba tu dodawać. Wysłuchanie tych relacji było dla mnie miażdżące. Przy okazji wyszła z tego ważna lekcja, ile znaczy wsparcie najbliższych osób.
Ale nie tylko przy tej historii uroniłem parę łez. Może jestem zbyt sentymentalny, ale w filmie nie zabrakło kadrów z jego ostatniego meczu w reprezentacji. Zakulisowe materiały sprawiają, że szczególnie kibicom mogą puścić emocje.
"Kuba" to bardzo trudna historia człowieka opowiedziana... w najprostszy możliwy sposób. Twórcy zrobili wszystko, by główny bohater dostał przestrzeń do uwolnienia emocji, wyjaśnienia paru spraw. Pokazali Kubę spoza boiska. To chyba najlepszy prezent, jaki Błaszczykowski mógł zrobić sobie i kibicom na koniec kariery.