Beata Kozidrak przez 37 lat była żoną Andrzeja Pietrasa, współtwórcy i menedżera grupy Bajm. W 2016 roku para się rozstała, ale wciąż razem pracuje. Byli partnerzy właśnie wystąpili w Radiu Zet, w którym ujawnili kulisy swojego głośnego rozwodu. Okazuje się, że był dla nich trudny, m.in. z powodu ogromnego hejtu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Beata Kozidrak i Andrzej Pietras wzięli ślub 9 czerwca 1979. Razem byli aż przez 37 lat, mają dwie córki, Katarzynę i Agatę, doczekali się również wnuków. Para rozwiodła się jednak w 2016 roku, a wcześniej przez dwa lata była w separacji.
Jak przyznała sama piosenkarka, do rozwodu przyczynił się nałóg męża. "Kiedy w nasze szalone, ale długo szczęśliwe życie wdarł się nałóg, robiłam wszystko, aby pomóc Andrzejowi. To były dramatyczne chwile. Trudno do nich wracać, lecz jedno na pewno chcę zapamiętać: pełnoletnia córka stała się w tym czasie moją przyjaciółką i wielkim wsparciem" – pisała w swojej autobiografii "Beata. Gorąca krew" z 2021 roku Kozidrak.
Artystka wyjawiła też, że najpopularniejsze ballady "Bajmu" powstawały po kłótniach z mężem, współtwórcą i menedżerem zespoły. "Tak, ballady zwykle tworzyłam po kłótniach z Andrzejem. Gdyby zebrać moje teksty w jeden tom, stworzyłyby być może najwierniejszą biografię moich myśli i emocji" – wyjawiła.
Beata Kozidrak i Andrzej Pietras o swoim rozwodzie. Mówili o hejcie
Beata Kozidrak wciąż ma dobre relacje ze swoim byłym mężem, a para ze sobą współpracuje. Z okazji trasy koncertowej celebrującej 45. lecie zespołu Bajm oboje pojawili się w studiu Radia Zet i porozmawiali z Marcinem Wojciechowskim. Pojawił się także temat rozwodu, który dla wokalistki i Andrzeja Pietrasa był niezwykle trudny, głównie z powodu kłamliwych informacji w mediach i hejtu.
– Przechodziłem psychiczne tortury w momencie, kiedy się rozstawaliśmy. To, co czytałem, to były totalnie nieprawdziwe rzeczy, często wyssane z palca. A ludzie w to wierzą. To była duża krzywda – mówił Pietras.
Z kolei Kozidrak podkreśliła, że wiedziała, że to "kłamstwo". – O mnie też wiele razy ukazywały się kłamliwe artykuły. Nie jestem celebrytą. Jestem artystą. Ciężko potem udowodnić, że to jest kłamstwo. Ludzie przeczytają. Jedni uwierzą, drudzy nie – mówiła.
Artystka szerzej poruszyła kwestię hejtu. – Myślę, że chodzi nie tylko o nasze środowisko, ale w ogóle środowisko ludzi, którzy są w podobnych sytuacjach. Ludzie znani. Są czasami opluwani. Pojawia się wielki hejt. Powinno powstać jakieś prawo, które ograniczałoby tego typu rzeczy – zaznaczyła.
Jak dodała, "młodzi ludzie nie wytrzymują tego psychicznie i czasami grozi to naprawdę poważnymi konsekwencjami". Zauważyła, że nie chodzi tylko o młodego człowieka, ale w ogóle człowieka. – Przecież nie jesteśmy z gliny. Mamy serca. Przeżywamy. Ktoś bezimiennie może cię opluć i zniszczyć. Jeden się podniesie, drugi nie – mówiła w Radiu Zet.
A jak z hejtem radzi sobie Kozidrak? Jak stwierdziła, ma już "grubą skórę". – Jestem artystą. Mam w sobie wiele empatii, ale myślę, że nie dałabym inaczej rady, gdybym się poddała i była tak miękka. Przez to, że kocham muzykę, chcę tworzyć i koncertować, to daję radę. Ale wiele osób nie daje sobie rady – zaznaczyła gwiazda, po czym zaapelowała: Nie może nikt bezkarnie tworzyć bzdur i mieszać kogoś z błotem, nie podpisując się pod tym.