Mistrz ceremonii od pogrzebu Komendy zabrał głos. Zdradził, co działo się przed uroczystością
redakcja naTemat
12 marca 2024, 16:36·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 marca 2024, 16:36
26 lutego Tomasz Komenda spoczął w grobie na cmentarzu komunalnym przy ul. Kiełczowskiej we Wrocławiu. W ceremonii żałobnej wzięło udział wielu członków rodziny oraz przyjaciele 47-latka. Pogrzeb był świecki, a prowadził go Mateusz Pawlicki. Jakiś czas po pogrzebie opowiedział, co działo się przed uroczystością.
Reklama.
Reklama.
Dziennik "Fakt" rozmawiał niedawno z Mateuszem Pawlickim o tej ceremonii pogrzebowej. Dziennik zapytał go, czy ten pogrzeb czymś szczególnym się wyróżniał.
Mistrz ceremonii od pogrzebu Komendy zabrał głos
– Wbrew pozorom wyróżniał się z mojej perspektywy spokojem. Można było oczekiwać, że będzie to wydarzenie medialne, zagmatwane, trudne. Z mojej perspektywy, gdzie trzeba będzie pochylać się nad tekstem, analizować artykuły i inne rzeczy, żeby wspomnieć człowieka jak trzeba i w pełnej krasie. Nie miało to tutaj miejsca – powiedział gazecie.
I dodał: – Od rodziny Tomka dostałem dwa listy do odczytania w imieniu przyjaciół Tomka i z początku była prośba o to, żebym odczytał kilka słów przez nich napisanych. Ostatecznie te kilka słów przez nich napisanych odczytały dwie Tomka bratanice, córki jego brata.
W dalszej części rozmowy powiedział, że "w Tomka przypadku pierwszy raz dziękował za walkę". – Bo walka tam była. I tu nie ma co opisywać. No i też prośba o życie, jakiego pragniemy. Tomek nie mógł żyć życiem, jakiego pragnął, tylko życiem, jakie było mu, nie wiem, dane, zasądzone… Tu też nie ma sensu się zagłębiać – wskazał.
Pogrzeb Tomasza Komendy nie był typową uroczystością żałobną. W ostatniej drodze nie towarzyszył mu bowiem ksiądz. Ze względu na świecki charakter pogrzebu duchownego zastąpił wspomniany już mistrz ceremonii Mateusz Pawlicki.
Komenda został pochowany podczas świeckiej uroczystości
To on przekazał zgromadzonym ostatnie przesłanie Komendy. – Niech mi będzie wolno na zakończenie, korzystając z tej ostatniej okazji, powiedzieć w imieniu Tomka te ważne, choć jakże symboliczne trzy słowa: Przepraszam, przepraszam, jeśli kogoś uraził. Dziękuję, dziękuję za okazaną życzliwość, wyrozumiałość, walkę i opiekę. I proszę, proszę, żyjcie takim życiem, jakiego pragniecie – usłyszał wzruszony tłum.
Informacja o śmierci Tomasza Komendy obiegła media w środę 21 lutego. Mężczyzna w więzieniu spędził 18 lat po tym, gdy został niesłusznie skazany za gwałt i zabójstwo.
Komenda zachorował potem na nowotwór. Dziennikarka "Gazety Wyborczej", Ewa Wilczyńska, która jest autorką książki o zbrodni miłoszyckiej skontaktowała się w zeszłym roku osobiście z Komendą. Ten wówczas potwierdził jej, że jest w trakcie leczenia.
– Leczę się, jestem na chemii, włosy już mi odrosły. Żyję, z tym że był rak, teraz nie ma, ale nie wiadomo, czy znowu nie wróci. Do operacji się nie nadawał. Ciężko mam. Ciekawe, kiedy zrzucę w końcu ten krzyż, już należałoby mi się trochę spokoju – mówił wówczas.