W piątek Komisja Europejska zdecydowała o przekazaniu 500 milionów euro koncernom zbrojeniowym na zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej. Dzięki temu Unia jeszcze bardziej wesprze Ukrainę i uzupełni swoje zapasy. Do polskich firm z PZG trafi 0,4 proc. tej sumy, co PiS uznało za skandal. Ale wnioski w tej sprawie składano, kiedy szefem rządu był jeszcze... Mateusz Morawiecki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Komisja Europejska przeznaczając dla fabryk zbrojeniowych państw Wspólnoty 500 mln euro chce dojść do pułapu produkcyjnego 2 mln pocisków rocznie do końca 2025 roku. Obecnie możliwości całego przemysłu obronnego państw Unii to łącznie połowa tej liczby. Cel jest prosty: pomoc Ukrainie oraz uzupełnienie własnych braków w magazynach.
Środki unijne mają trafić głównie do takich firm, jak Rheinmetall czy Nammo. O udział w projekcie wnioskowały także spółki z Polskiej Grupy Zbrojeniowej w tym Zakłady Metalowe DEZAMET, Nitro-Chem S.A. oraz MESKO SA. Tylko ten pierwszy się zakwalifikował.
PiS kręci aferę
Nie trzeba było długo czekać na krytyczne komentarze polityków i osób związanych z obozem Prawa i Sprawiedliwości.
"Jedno jest pewne: w sprawie dofinansowania produkcji amunicji czołgowej i artyleryjskiej przez Komisję Europejską mamy do czynienia ze skandalem" – napisał na X szef BBN Jacek Siewiera.
"Z trzech wniosków złożonych przez Dezamet Nitrochem oraz Mesko dla polskich firm przydzielone zostało jedynie 0,4 proc. całego dofinansowania, zaś niemiecki kapitał otrzymał niemal 20 proc. dostępnej puli 500M €. Jeśli tak ma wyglądać europejska solidarność to niech nikogo nie dziwi kontraktowanie sprzętu za Atlantykiem i na Pacyfiku. To kwestie FUNDAMENTALNE" – dodał.
Jego zdaniem "ewentualne tłumaczenia, że wnioski miały wady formalne nie mogą być poważne".
"Zawsze można oferenta wezwać do uzupełnienia braków" - odpowiedział. "Żadne tłumaczenia, że dofinansowanie będzie jeszcze w drugiej turze nie może być zadowalające dla Polskiego Rządu. Wtedy kontrakty będą już alokowane, a Polska Armia uzależniona od zewnętrznych podmiotów" – podkreślił Siewiera.
W sukurs przyszedł także były szef MON Mariusz Błaszczak. "Donald 'Król Europy' Tusk załatwił dla Polski całe 0,42 proc. z unijnego programu produkcji amunicji. Inicjatywa Komisji Europejskiej jest słuszna i potrzebna. Tylko dlaczego z przekazanych 500 mln euro dla europejskich firm zbrojeniowych na zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej, Polska otrzymuje zaledwie ok. 2,1 mln euro?" – zapytał polityk PiS.
Minister rządu Tuska punktuje
Na zarzuty polityków obozu PiS postanowił odpowiedzieć wiceminister aktywów państwowych Marcin Kulasek, który przypomniał im, że wnioski w tej sprawie składano, kiedy jeszcze rządził ich obóz polityczny.
"Panie Mariusz Błaszczak, pan to chyba powie kiedyś prawdę jak się pomyli. Zaproszenie do składania wniosków w programie, o którym pan wspomina, opublikowano 18.10. 2023 r. a termin składania ofert upływał 13.12.2023 r. Przypomni mi pan kto wtedy rządzi⁉️" – zapytał zirytowany minister rządu Tuska.
"Bądźmy zatem precyzyjni… O granty na zwiększenie produkcji amunicji artyleryjskiej aplikowały trzy spółki: Zakłady Metalowe DEZAMET, Nitro-Chem S.A. oraz MESKO SA. Polska Grupa Zbrojeniowa SA był przez Ministerstwo Aktywów Państwowych odpowiednio instruowany, jak wnioski należy przygotować oraz na jakie aspekty zwracać uwagę. Mimo to wnioski, jakie złożył PGZ, poza DEZAMETem, nie zdobyły nawet połowy punktów (29.5/60) i nie zostały nawet zakwalifikowane do grupy wniosków rezerwowych. Tak wyglądał, za waszych czasów, nadzór przez PGZ w pigułce" – podsumował polityk Lewicy.