W wywiadzie przepracował 23 lata, z czego 11 lat za granicą. Zadania dla Polski realizował na Bliskim Wschodzie, w Ameryce i Europie. Po kilku latach od przejścia na emeryturę w stopniu podpułkownika chwycił za pióro, by tym razem o agentach pisać na stronach powieści. Zanim wydał swój debiut, już miał napisane dwie książki. Teraz opowiada o walce wywiadów w świecie ogarniętym wojną.
Reklama.
Reklama.
– Z jednej strony czytelnicy otrzymają klasyczną powieść sensacyjno-szpiegowską, której fabuła dotyczy realiów II wojny światowej. Z drugiej, muszą przygotować się na łamanie przeze mnie schematów powieści z tego gatunku – mówi w wywiadzie dla naszego serwisu Robert Michniewicz, były oficer polskiego wywiadu, autor powieści "Dolina szpiegów", która na półkach naszych księgarni zadebiutuje 27 marca 2024.
Co odczuwa były oficer wywiadu w trakcie pisania powieści szpiegowskich?
Przede wszystkim przyjemność. Bardzo lubię pisać, tym bardziej że piszę o doskonale znanej mi tematyce, zazwyczaj opierając się na własnych doświadczeniach i przeżyciach oraz prawdopodobnych sytuacjach. Dzięki temu mogę zagwarantować swoim bohaterom takie sceny, jakie podpowiada mi wyobraźnia.
Staram się, żeby wszelkie wydarzenia były jak najbardziej realne i żeby nie przypominały sytuacji z hollywoodzkich filmów. Jednocześnie bardzo mi zależy, żeby pokazać czytelnikom prawdziwe środki i metody pracy operacyjnej, jakimi posługują się oficerowie wywiadu i agenci wywiadu w swojej działalności.
Największą satysfakcję czuję wtedy, kiedy uda mi się stworzyć atrakcyjną, dynamiczną i zaskakującą fabułę, która mnie wciągnie. Gdy mam takie poczucie, dopiero wówczas mogę przedstawić ją czytelnikom.
Co w ogóle przekonało Pana, by na emeryturze spróbować swoich sił jako pisarz?
Najpierw chciałbym zaznaczyć, że służba w wywiadzie w zasadniczej swojej części polega właśnie na pisaniu. Nie ma więc jakieś większej różnicy pomiędzy tym, co robię obecnie, a tym, co robiłem wcześniej. Podstawową różnicą jest fakt, że pracownicy wywiadu mogą pisać tylko i wyłącznie prawdę [śmiech]. A pisarz może tworzyć dowolną rzeczywistość opartą na jego wyobraźni lub fantazji. I to jest piękne.
Odpowiadając na pytanie, zawsze chciałem pisać książki, choć oczywiście przez cały okres mojej służby nie mogłem tego robić ze względu na zasady obowiązujące w wywiadzie. Po przejściu na emeryturę postanowiłem zrealizować marzenia jeszcze z dzieciństwa i spróbować napisać powieść. Poza tym bardzo chciałem spróbować napisać książkę na bazie takiej klasycznej historii szpiegowskiej z okresu II wojny światowej.
W świecie literatury zadebiutował Pan jednak powieścią szpiegowską "Partnerzy". Jaki cel z pisarskiego punktu widzenia przyświecał Panu przy tym debiucie książkowym?
Chciałem napisać powieść szpiegowską, której głównym bohaterem byłaby kobieta, a zatem odejść od schematu, że to zawsze mężczyzna jest tą główną postacią. Wymyśliłem sobie bohaterkę, która była młodym oficerem Agencji Wywiadu.
To miał być z mojej strony rodzaj hołdu dla wielu kobiet pracujących w służbach specjalnych, również tych polskich. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety sprawdzają się w wywiadzie bardzo dobrze, czasami wręcz lepiej niż mężczyźni. W tej służbie to nie tężyzna fizyczna decyduje o sukcesie, a inteligencja, opanowanie i umiejętność podejmowania właściwych decyzji.
Czy jeszcze jakiś zamysł towarzyszył pisaniu "Partnerów"?
Przyznaję się do tego szczerze – wojna w Ukrainie, która w momencie pisania mojej książki trwała już od kilku miesięcy, była doskonałym pretekstem i idealnie dramatyczną scenerią do napisania aktualnej powieści sensacyjnej. Wiele razy, wypowiadając się publicznie, akcentowałem fakt, że w zeszłym roku, kiedy ukazali się "Partnerzy", podobnej powieści sensacyjnej na polskim rynku księgarskim jeszcze nie było.
Jakie były reakcje na Pana książkowy debiut?
Przyznaję, że odzew wywarł na mnie ogromne wrażenie, ponieważ było bardzo wiele pozytywnych reakcji czytelników. Oczywiście, to mnie mocno podbudowało jako początkującego wówczas autora. Nie wyobraża Pan sobie, jaką odczuwałem przyjemność, gdy czytelnicy łączyli się ze mną poprzez media społecznościowe i relacjonowali mi swoje przeżycia. Wiele razy słyszałem od nich, że była to lektura trwająca od wieczora do rana i że książka zrobiła na nich duże wrażenie.
Pewna pani napisała mi, że pojechała z mężem na Mazury. Jej mąż to pasjonat żeglarstwa i zazwyczaj jak tam przyjeżdżali, to nie marnował czasu i natychmiast wsiadał na łódź. Tymczasem ona przeżyła szok, ponieważ po dotarciu do domku, mąż wyciągnął "Partnerów", zaczął czytać i skończył następnego dnia w południe. Dopiero wtedy ruszył na jezioro.
W kontekście reakcji czytelniczej bardzo ważną rolę odgrywają też spotkania autorskie, czyli bezpośredni kontakt z czytelnikami. Tego typu rozmowy z pytaniami uczestników faktycznie bardzo pozytywnie wpływają na autora. W końcu książki piszemy nie dla siebie, a właśnie dla czytelników.
Podczas gdy akcja powieści "Partnerzy" rozgrywa się w realiach aktualnej wojny rosyjsko-ukraińskiej, "Dolina szpiegów" cofa czytelników do czasów II wojny światowej. Skąd decyzja, by wojnę wywiadów przedstawić czytelnikom, tym razem zabierając ich w podróż w przeszłość?
Napisanie takiej powieści jak "Dolina szpiegów" było moim pierwotnym, długoletnim marzeniem opartym na uwielbieniu dla podobnych powieści przeczytanych wiele lat wcześniej, autorstwa np. Alistaira MacLeana, czy Kena Folletta. To chęć nawiązania do tych kultowych historii stała za powstaniem tej powieści.
Czego miłośnicy sensacyjno-szpiegowskich fabuł mogą oczekiwać po Pana drugiej książce?
Z jednej strony czytelnicy otrzymają klasyczną powieść sensacyjno-szpiegowską, której fabuła dotyczy realiów II wojny światowej. Przeczytają o działalności agenta polskiego wywiadu, realizującego niebezpieczne zadania pod przykryciem oficera Abwehry oraz o niezwykłej akcji grupy polskich komandosów, którzy właśnie z tym agentem mają zdobyć tajne archiwum niemieckiego wywiadu. Natomiast jeśli chodzi o psychologię postaci, zależało mi na tym, żebyśmy byli w stanie zobaczyć, jak - w nawet najcięższych i najbardziej niebezpiecznych realiach - bohaterowie starają się znaleźć właściwe rozwiązanie. Co takiego robią, by nie poddać się wobec zagrożenia i przeciwstawić się największym trudnościom, nawet w czasie tak bezwzględnej wojny, jaką była II wojna światowa.
Z drugiej strony, co dla mnie bardzo istotne, czytelnicy muszą przygotować się na łamanie przeze mnie schematów klasycznej powieści z tego gatunku.
Jakie to schematy?
Przede wszystkim ów agent jest obcokrajowcem, co w polskiej literaturze szpiegowskiej, szczególnie historycznej, rzadko się zdarza. Klasycznym bohaterem jest Polak, który pracuje dla swojego kraju i poświęca dla niego życie, natomiast w mojej powieści jest to Niemiec i na tym mi bardzo zależało.
Choć historia łączy elementy powieści szpiegowskiej z literaturą sensacyjną, np. poprzez cały wątek operacji komandosów, której celem jest zdobycie tajnych dokumentów, to odbiega od najczęściej spotykanych wzorców. Otóż komandosi w mojej książce to nie Brytyjczycy czy Amerykanie, tak jak w znanych pozycjach literatury tego gatunku, ale Polacy, czyli Cichociemni. Według mnie żołnierze Armii Krajowej są doskonałymi bohaterami do tego typu powieści, ponieważ takie operacje też w rzeczywistości wykonywali.
Kolejne odejście od schematów literatury światowej polega na tym, że wspomniana operacja specjalna nie dzieje się w Alpach czy na Wyspach Greckich, ale na Podhalu. Czyli w Polsce, w naszych własnych realiach.
Ostatni element odbiegający od standardu, który też chciałem zaakcentować, to wątek uczuciowy. Nie jest to bynajmniej poboczny wątek, w którym kobieta jest traktowana instrumentalnie. Ma on duże znaczenie i niesie za sobą konsekwencje, których oczywiście nie mogę teraz zdradzić, żeby nie zepsuć przyjemności z czytania tej historii.
Czy dużo było przypadków niemieckich oficerów pracujących dla polskiego wywiadu i brytyjskich agentów współpracujących z III Rzeszą?
Wiadomo, że służby hitlerowskie zwerbowały jako agentów znaczne grono Brytyjczyków, co wiązało się ze sporą grupą proniemieckich sympatyków w społeczeństwie brytyjskim, również w sferach politycznych. Jeszcze w latach 30. po dojściu Hitlera do władzy wiele osób podzielało jego poglądy. Sam Edward VIII był przecież znany z nazistowskich sympatii i jeszcze jako książę Walii utrzymywał serdeczne kontakty z niemieckim ambasadorem (który notabene był szpiegiem), a w 1937 odwiedził Niemcy i spotkał się z Hitlerem.
Natomiast nie wiem dokładnie, jak wielu niemieckich oficerów udało się zwerbować polskiemu wywiadowi. Z tego, co czytałem w różnych publikacjach na ten temat, to jeszcze przed wybuchem II wojny światowej polski wywiad miał naprawdę spore osiągnięcia na tym polu.
W powieści trudno nie dostrzec pewnej paraleli między Carlem von Wedelem, Niemcem szpiegującym dla polskiego wywiadu, a Johnem Thompsonem, Brytyjczykiem szpiegującym dla niemieckiego wywiadu.
Słuszne spostrzeżenie. Bo obaj są zakonspirowanymi agentami, obaj mają swoje sukcesy, obaj dopuszczają się zdrady wobec swoich toczących ze sobą wojnę krajów i obaj nawiązują romantyczne relacje z kobietami.
Czy możemy jednak powiedzieć, że są dla siebie lustrzanym odbiciem?
Ja bym odpowiedział tak: szpieg to szpieg. Obydwaj mieszczą się w tej kategorii, ale tylko pozornie, ponieważ porównując Carla z Johnem, łatwo dostrzec zasadnicze różnice.
Carl przede wszystkim działa z pobudek ideologicznych, pragnie walczyć ze złem, jakim była zbrodnicza polityka hitlerowskich Niemiec. Nie robi tego dla pieniędzy, tylko dla przywrócenia pokoju w Europie, dlatego dla mnie jego zdrada wobec ojczyzny ma zdecydowanie pozytywny kontekst, choć oczywiście pozostaje dalej zdradą. Również jego relacje z ukochaną są inne niż w przypadku Johna. Carla łączy z Lotte głębokie uczucie z dalszymi tego istotnymi konsekwencjami. Za nią von Wedel byłby gotów poświęcić nawet życie.
Natomiast John Thompson działa przede wszystkim z pobudek materialnych, egoistycznych i tylko one są dla niego istotne. To powoduje w moim przekonaniu zdecydowanie negatywny kontekst jego szpiegowskiej działalności. Zdrada ojczyzny jest jednoznacznie ukierunkowana na zaspokojenie jego własnych interesów, a nie żadnych wyższych celów. Te są mu kompletnie obojętne, podobnie jak kobieta, którą wykorzystuje do zdobycia ważnych informacji. Jego brak skrupułów czyni go jednak naprawdę niebezpiecznym przeciwnikiem!
Jednym z miejsc akcji powieści jest Zakopane, gdzie mieści się tajne archiwum Abwehry. W tym wątku istotną rolę odgrywają ówczesne polskie realia tamtych terenów.
Ma Pan na myśli podhalański ruch oporu oraz kolaboracyjny ruch Goralenvolk?
Tak. Chciałbym zapytać, czy posiłkując się tymi faktami historycznymi, chciał Pan jakoś zabrać głos w sprawie ambiwalentnych wydarzeń, które rozegrały się w tamtym regionie, czy też po prostu uznał Pan różnice w postawach górali wobec okupacji hitlerowskiej za ciekawy element dynamizujący akcję książki?
Jestem daleki od prób osądzania górali żyjących w czasach niemieckiej okupacji. Czytając sporo na te tematy, wyrobiłem sobie przekonanie, że tak jak w każdej grupie społecznej, byli i ci dobrzy, i ci źli. To jest normalne. Górali wrogich wobec Niemców, także walczących z nimi również zbrojnie, była zdecydowana większość. Natomiast ci, którzy należeli do Goralenvolk, byli w mniejszości i z kolei spośród nich ci najbardziej aktywni, przywódcy tego ruchu, zostali przez samych górali ukarani śmiercią zaraz po zakończeniu wojny.
Warto też pamiętać, że tak naprawdę górale dokładnie nie wiedzieli, co wiąże się z wyborem danego rodzaju kenkarty, czy tej polskiej, czy tej dla Goralenvolk. Wielu, tak jak czytałem, bało się represji wobec swoich rodzin, związanych z wyborem kenkarty Polaka, co oczywiście tylko w pewnym stopniu może i powinno usprawiedliwiać deklarowanie przez nich proniemieckości.
Natomiast moja powieść w żadnym stopniu nie była i nie jest próbą włączenia się do żadnych dyskusji na temat tych bardzo trudnych zjawisk historycznych. Takie były wówczas realia na tych ziemiach, w związku z czym postanowiłem w jakiś sposób wpleść ten wątek do fabuły mojej książki. Skoro jednym z miejsc akcji powieści jest Zakopane, to zwyczajnie nie sposób było nie poruszyć tego tematu.
Czy ten mroczny thriller historyczny, jakim jest "Dolina szpiegów", ma jakieś perspektywy na kontynuację?
Przyznaję, że bezpośrednio po zakończeniu "Doliny szpiegów" zacząłem od razu pisać jej kontynuację. Chciałbym pokazać dalsze losy głównych bohaterów, ponieważ ich historia nie kończy się razem z końcem powieści, poza tym zostawiam czytelników z kilkoma pytaniami, na które warto odpowiedzieć.
Akcja drugiej części dzieje się tuż po zakończeniu II wojny światowej, w realiach odbiegających od działań wojennych. Fabuła tej powieści jest już mocno zaawansowana, właściwie jest ona już w połowie napisana.
Myślał Pan może o rozwoju uniwersum na bazie "Doliny szpiegów"?
Nie ukrywam, że korci mnie też napisanie powieści obejmującej losy jednego z bohaterów "Doliny szpiegów". Myślę o kapitanie Piotrze Mularczyku i jego żołnierzach Cichociemnych, którzy w tej powieści wykonali misję specjalną w Europie na zlecenie brytyjskiego Zarządu Operacji Specjalnych. Cichociemni są uważani za prekursorów polskich sił specjalnych, a ich historia jest tak niezwykła, że bardzo chciałbym uczynić ich głównymi bohaterami swojej kolejnej powieści sensacyjnej.
A ma Pan w planach już pomysł na jakąś zupełnie nową opowieść?
Uwielbiam pisać i dlatego w tej chwili mam gotowe dwie kolejne współczesne powieści sensacyjno-szpiegowskie. Jest to druga część cyklu "Partnerzy" z podtytułem "Zemsta", która ukaże się już w sierpniu tego roku. Kolejna zaś powieść to zupełnie inni bohaterowie, z akcją, która dzieje się w rejonie Zatoki Arabskiej, gdzie spędziłem wiele lat mojej służby jako oficer wywiadu - pracujemy ciągle nad tytułem dla tej książki.
Mogę też powiedzieć, że obecnie zaczynam pisać kolejną, czyli trzecią część "Partnerów" i to mnie mocno wciąga. Liczę na to, że książka szybko powstanie. Jej pisaniu towarzyszy bardzo dużo emocji. Szykuję najdramatyczniejszą część z całej dotychczas trylogii.
A może, skoro walkę wywiadów przedstawił Pan już w czasach obecnych i w przeszłości, to może dobrym pomysłem byłoby podążyć w przyszłość i napisać szpiegowską powieść science fiction?
Dotąd nie myślałem o przeniesieniu akcji żadnej mojej powieści w przyszłość i powiem szczerze, że zapewne nie pójdę w tym kierunku. To nie moje klimaty. Na tę chwilę takich planów zdecydowanie nie mam, chociaż jest takie stare porzekadło, które głosi: "nigdy nie mów nigdy".