Michalik: Oto co nam zafundował Glapiński. Czy kogoś dziwi efekt końcowy?
Trybunał Stanu dla Glapińskiego? Wreszcie. To przez jego niekompetentne i upolitycznione działania polityka monetarna banku centralnego zagraża dobrobytowi obywateli.
Reklama.
Trybunał Stanu dla Glapińskiego? Wreszcie. To przez jego niekompetentne i upolitycznione działania polityka monetarna banku centralnego zagraża dobrobytowi obywateli.
Zła Adam Glapiński wyrządził Polakom wiele: dramatyczna drożyzna i ogromna inflacja to po części wina jego działań. Zbyt długie czekanie z podnoszeniem stóp procentowych i przyznany między innymi z tego powodu przez magazyn "Global Finance" tytuł jednego z najgorszych szefów banków centralnych w Europie – to zaledwie początek jego szkodliwych dla Polski "dokonań".
Dla odmiany dziś, gdy są podstawy do obniżenia stóp, Glapiński i RPP nie robią tego z pobudek politycznych, chcąc zaszkodzić rządowi Donalda Tuska. Tyle że szkodzą ludziom, bo efektem jest kosmicznie droga obsługa kredytów.
Owszem, na świecie od kilku lat jest kryzys, wiele silnych dotąd gospodarek przechodzi recesję i tak – to zaczęło się po pandemii covid i zostało znacząco pogłębione przez wybuch wojny na Ukrainie, tyle że plagi te dotknęły w równym stopniu cały glob. Polska nie jest żadnym wyjątkiem, nie mamy pod tym względem ani lepiej, ani gorzej niż inni.
Ale większość szefów narodowych banków centralnych nie podejmowała wtedy działań sprzecznych z ustalonymi założeniami polityki pieniężnej swoich krajów (bo takie m.in. zarzuty padają we wniosku o postawienie go przed TS).
Glapiński miał też utrudniać niektórym członkom RPP i NBP wykonywanie ich konstytucyjnych obowiązków, nie tylko odmawiając im należnego dostępu do dokumentów, ale także bezprawnie usuwając lub nie umieszczając w protokołach treści ich wypowiedzi.
Wprowadził też w błąd ministra finansów, zapewniając go na piśmie, w czasie prac nad ustawą budżetową na 2024 rok, że NBP przeleje do budżetu 6 miliardów złotych zysku za poprzedni rok. Tyle że dane i prognozy NBP z tego dnia przewidywały już, że bank centralny nie będzie miał żadnego zysku, a przeciwnie, ponad 20 miliardów złotych straty.
Glapiński przyznawał też sobie olbrzymie nagrody, nieuzasadnione w żaden sposób wynikami jego pracy.
Części Polaków, która nie zdawała sobie z tego sprawy, oczy mogą otworzyć się dopiero teraz, dzięki temu, że TVP stała się normalną telewizją. Wcześniej, gdy była propagandowym pasem transmisyjnym PiS, jej widzowie nie mieli szans się dowiedzieć, co naprawdę robi Glapiński.
Powtarzane od dawna przez dziennikarzy i finansistów sformułowania takie jak "rynek traci zaufanie do państwa", laikom nic przecież nie mówią, a ogólne nastroje, mimo rosnących cen, długo były w Polsce dobre. Ludzie wydawali oszczędności zgromadzone w czasie pandemii, kupowali i remontowali mieszkania, zaciągali kredyty, konsumowali i nawoływania zaniepokojonej opozycji i ekonomistów nie spędzały im snu z powiek. Drożyznę zaś, idąc za narracją PiS przemycaną do mediów, tłumaczyli ogólnikami typu "inflacja jest wszędzie", "nie tylko w Polsce jest drogo", "co robić, wojna".
Tyle że z czasem stało się jasne, że odstajemy – w innych krajach inflacja wynosiła poniżej 10 procent, a w Polsce niemal 20, co przełożyło się na zubożenie polskiego społeczeństwa. W dodatku jeszcze na chwilę przed podniesieniem stop procentowych, Glapiński wprowadził w błąd Polaków, ordynarnie wyśmiewając i kwestionując nadejście bardzo wysokiej inflacji.
Glapiński nie działał bezinteresownie. Szkodził Polakom, by pomóc finansowo PiS przed wyborami. Był i jest skrajnie upolityczniony, łamiąc tym samym wprost ustawę o NBP, która nakazuje mu działać na rzecz stabilności interesu finansowego Polski, a nie żadnej z partii politycznych. Oraz ograniczać, a nie zwiększać, ryzyko finansowe dla Polski i Polaków. W przysiędze składanej podczas obejmowania stanowiska Glapiński ślubował dążyć do "rozwoju gospodarczego Ojczyzny i pomyślności obywateli", a nie działać na rzecz zwycięstwa PiS w wyborach.
W dodatku, co jest absolutnie niedopuszczalne, Glapiński otwarcie chwalił i popierał rząd PiS, krytykował UE i jak skrupulatnie wyliczył Biznes Insider, przez jego błędy doszło do zagrażającemu polskiej gospodarce znacznego osłabienia złotego w stosunku do euro.
Jeśli do tego dodać kompromitujące zachowania w sferze publicznej, jak pamiętna konferencja prasowa z zarabiającymi krocie, szerzej nieznanymi specjalistkami NBP od komunikacji, które na temat swojej pracy nie powiedziały nic, robienie innych rzeczy niż wcześniej zapowiadał, co wprowadzało chaos na rynku, nie może dziwić efekt końcowy:
NBP pod rządami Glapińskiego stał się przybudówką partyjną, a Polska jako kraj i my wszyscy obywatele jesteśmy w dużo gorszej sytuacji finansowej i gospodarczej, niż mogliśmy być, co w obecnej wojennej sytuacji jest niezwykle groźne.