
Zapowiadana od dawna animacja "Warszawa 1935", którą można oglądać w kinach od 15 marca, jest wielkim wydarzeniem, na które czekało mnóstwo ludzi. Niestety, już pojawiły się głosy oskarżające twórców o uczynienie z dokumentu 20-minutowej reklamy towarzystwa ubezpieczeniowego Prudential, które zresztą jest głównym mecenasem filmu. Czyżby widzowie zostali nabici w butelkę?
Pierwszy sygnał ostrzegawczy odebrałam w trakcie filmu. Uznałam, że to przypadek, ale gdy pojawił się po raz drugi i trzeci, zaczęłam być podejrzliwa. Ponieważ nie wiedzieć czemu – tak mi się przynajmniej wydawało – osią filmu był budynek Prudential (nomen omen mój ulubiony budynek w Warszawie), górujący nad stolicą (w tamtych czasach), nowoczesny (jak na tamte czasy), monumentalny (teraz monumentalnie zrujnowany). Nie wiedzieć czemu, kamera pokazywała jedynie Warszawę w jego okolicach. Nie było Pragi, Starówki, Powiśla, Mokotowa – czemu tylko Śródmieście? CZYTAJ WIĘCEJ
Dalej blogerka stwierdza, że jej obawy dotyczące budynku Prudentiala okazały się słuszne – bo na koniec filmu okazuje się, iż firma ubezpieczeniowa jest "głównym mecenasem" produkcji. Autorka przyznaje, że "poczuła się, jak by jej ktoś zrobił brzydki kawał".
Uświadomiłam sobie, że cały ten film i pozytywny szum wokół niego są tylko fasadą kryjącą smutną prawdę, że oto obejrzałam właśnie 2o-minutową reklamę wchodzącej do Polski w tym roku firmy ubezpieczeniowej – i jeszcze im za to zapłaciłam! Chyba nigdy żadna reklama mnie tak nie wkurzyła.
Dodatkowo, blogerka wykazuje, że taka filmowa reklama wpisuje się w ogólną strategię marketingową marki, której hasłem jest "Historia pisana na nowo" – co widać poniżej.
Trudno się dziwić, że to budynek Prudential był wyeksponowany w produkcji. Wszak – jak blogerka sama zaznaczyła – był to najnowocześniejszy i największy budynek w Warszawie w tamtym okresie i jeden z najwyższych w Europie.
Kto ile dał?
Dofinansowanie z PISF pozwoliło jednak zwiększyć skalę produkcji – o kolejne detale i regiony, rozszerzyć projekt o kolejne ulice, tak, by nie ograniczało się to do Marszałkowskiej. I tak powstała 20-minutowa wersja "Warszawy 1935".
Chcę zobaczyć film "Warszawa 1935", tylko po prostu na razie nie mogę. Nie potrafię. Tak jak od pewnego czasu świadomie omijam liczne serwisy i facebookowe profile, prezentujące zdjęcia z przepastnych archiwów NAC-u i innych źródeł, pokazujące, jak piękna była Warszawa, ta sama, którą wybrano niedawno najbrzydszym miastem Europy. Po prostu mnie to boli, kiedy widzę, co mieliśmy, a straciliśmy. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie należy się też dziwić, że sam Prudential chciał wziąć udział w produkcji i promocji filmu. Firma ta wraca w tym roku na polski rynek i jej marketingowcy musieliby być naprawdę ślepi, głusi i głupi, by taką okazję odpuścić. Ba, wsparcie firmy, której budynek jest tak istotny z punktu widzenia filmu, wydaje się być w tej sytuacji wręcz naturalne. Szczególnie, jeśli firma ta właśnie wznawia w naszym kraju działalność. I przedstawiciele Prudentialu przyznawali to wprost: – Jak tylko usłyszeliśmy o pomyśle przeniesienia Warszawy dwudziestolecia międzywojennego na ekrany kinowe, niezwłocznie skontaktowaliśmy się z pomysłodawcami projektu – mówił Wojciech Pronobis, szef marketingu Prudentialu, na jednej z konferencji prasowych poświęconych "Warszawie 1935".

