Awantura po wywiadzie Mazurka z ambasadorem Izraela. "Wrzeszczał, miał pretensje"
Nina Nowakowska
05 kwietnia 2024, 08:39·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 05 kwietnia 2024, 08:39
Zachowanie ambasadora Izraela wzbudza kontrowersje. Po ataku izraelskiej armii na konwój z pomocą humanitarną, w którym zginął Polak, Jakow Liwne nie zdecydował się na przeprosiny. Okazuje się, że dyplomata miał zachować się niestosownie również po wywiadzie z Robertem Mazurkiem, którego miał okrzyczeć.
Mazurek ujawnia kulisy rozmowy z ambasadorem Izraela
– Zdarzyło mi się w życiu przeprowadzić ponad tysiąc wywiadów, dawno temu przestałem liczyć. Ludzie wychodzili z nich w różnym humorze, mniej lub bardziej szczęśliwi. Bywało, że wybiegali wściekli (...), byli tacy, którzy nie podawali mi ręki, którzy później przez długi czas się do mnie nie odzywali – stwierdził Mazurek.
– Ale nigdy nie miałem takiej sytuacji, że po rozmowie zrywa się gość, stoi koło mnie i na mnie krzyczy. I na mnie wrzeszczy i ma do mnie pretensje. Moi koledzy kamerzyści i ci którzy byli ze mną w studiu byli zdumieni. Ja również. Rozumiem, że pan ambasador mógł nie być specjalnie szczęśliwy z tego, jak ta rozmowa wyglądała, czemu bardzo jasno dawał wyraz. Ale jest pewna różnica delikatna między niezgodą na to, że tak to się potoczyło a wrzaskiem, pretensjami, które pan ambasador wobec mnie wystosowywał w tej swojej bardzo ekspresyjnej formie – przyznał dziennikarz.
W ocenie prowadzącego sytuacja była absurdalna. – Stoi ochroniarz, stoi ambasador obok mnie, gestykulując żywo ma mi za złe, że przywoływałem dr Bryc i jego rosyjskie korzenie. To go właśnie najbardziej dotknęło – komentował Mazurek.
– On mi z resztą powiedział, że on wiedział, kim ja jestem i po mnie tego się nie spodziewał. Owszem, ja nie jestem antysemitą, ale to, co zrobiłem, było jeszcze gorsze – podsumował.
Nie żyje Damian Soból
Powodem rozmowy było ostrzelanie konwoju z pomocą humanitarną w Strefie Gazy przez izraelskiego wojska. We wtorkowym ataku zginęło siedmioro pracowników organizacji humanitarnej World Central Kitchen, w tym 35-letni Polak Damian Soból.
Według przedstawicieli organizacji humanitarnych, zabici wolontariusze w momencie izraelskiego ataku poruszali się wyraźnie oznaczonym samochodem. Pocisk trafił w auto zaraz po tym, jak wolontariusze przekroczyli granicę północnej Strefy Gazy – powiedział agencji AP Mahmoud Thabet, ratownik medyczny z Palestyńskiego Czerwonego Półksiężyca. Ofiary udało się zidentyfikować, ponieważ znaleziono przy nich paszporty.
Damian Soból pochodził z Przemyśla i był wolontariuszem World Central Kitchen.
Udzielał się nie tylko w Strefie Gazy. Aktywnie pomagał w pierwszych miesiącach wojny w Ukrainie, gdy do Przemyśla przybywało tysiące uchodźców.
W czwartek w przemyskim Zaułku Wolontariuszy kilkaset osób zebrało się by uczcić jego pamięć. Przy maszcie, na którym zawieszono polskie flagi oraz zdjęcie Sobola, zapalono tysiące zniczy i złożono białe kwiaty. Wśród uczestników zgromadzenia był m.in. prezydent miasta Wojciech Bakun.