Młody ratownik wyrzucony z TOPR. Trudno uwierzyć w to, co zrobił
redakcja naTemat
12 kwietnia 2024, 21:46·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 12 kwietnia 2024, 21:46
Młody ratownik został wykluczony z Tatrzańskiego Pogotowia Ratunkowego pod zarzutem przywłaszczenia sobie przedmiotu zmarłej w Tatrach osoby. – Nie chcemy z nim pracować i dyżurować. To, co zrobił to jak okradanie zwłok tragicznie zmarłej dziewczyny – mówi jeden z ratowników, który powiadomił o sprawie dziennikarzy.
Reklama.
Reklama.
O sprawie pisze "Tygodnik Podhalański", do którego zgłosił się jeden z ratowników TOPR. Mężczyzna poinformował redakcję o skandalicznym postępowaniu swojego kolegi, który miał zarobić 200 złotych, sprzedając znaleziony w miejscu tragedii czekan. Przedmiot należał do młodej kobiety, która zmarła w ubiegłym roku na Kościelcu.
Młody ratownik wykluczony z szeregów TOPR
Dziewczyna razem z partnerem schodziła szczytu, ale spadła i poniosła śmierć na miejscu. Jej chłopak nie był w stanie zejść o własnych siłach. Interweniowali wówczas ratownicy Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, którzy zabrali zwłoki kobiety i pomogli mężczyźnie zejść.
– Podczas upadku dziewczynie wypadł czekan. Ratownicy TOPR skupili się na ciele i pomocy drugiemu turyście, czekana nikt nie zabrał – relacjonował informator "Tygodnika Podhalańskiego".
Sprzedał czekan tragicznie zmarłej dziewczyny
Jak wspomniał, miesiąc później jeden z ratowników poszedł na miejsce zdarzenia, gdzie znalazł czekan ofiary. Nie zwrócił do jednak ani do centrali TOPR, ani rodzinie zmarłej dziewczyny. – Rok później sprzedał ten czekan koleżance za 200 zł, okłamując ją przy tym, że czekan kupił w sklepie za 250 zł – ujawnił anonimowy ratownik.
Po jakimś czasie jedna z koleżanek ofiary rozpoznała czekan, o czym poinformowała jego nową właścicielkę. Ta z kolei odniosła przedmiot do naczelnika TORP Jana Krzysztofa.
– W sprawie tej TOPR obraduje od trzech tygodni, nasz kolega został zawieszony, ale wygląda na to, że powróci do służby. Sprawa jest bulwersująca. Ratownik TOPR kradnie czekan osobie zmarłej, jako nowy sprzedaje koleżance, nikt nie powiadamia organów ścigania, TOPR zamiata sprawę pod dywan – zdradził redakcji ratownik.
"Złamany został kodeks ratownika"
"Tygodnik Podhalański" ustalił, że w czwartek w tej sprawie obradował zarząd TOPR.
– Jednogłośnie podjęliśmy decyzję o wykluczeniu ratownika z naszych szeregów – oznajmił Jan Krzysztof. W ocenie naczelnika TOPR, postawa mężczyzny była "nieakceptowalna". – Złamany został kodeks ratownika, choć mówienie o okradaniu zwłok jest daleko posuniętym nadużyciem – dodał.
Jan Krzysztof wspomniał także o tym, jak tłumaczył się młody ratownik. Mężczyzna wyjaśnił, że znalazł czekan na Kościelcu kilka tygodni po wypadku, nie mając pewności, że należał do zmarłej kobiety. Mówił też, że nie brał udziału w tamtych działaniach ratowniczych.
– Nie daliśmy wiary w te wyjaśnienia. Stąd decyzja o wykluczeniu tego młodego człowieka z TOPR – podsumował naczelnik, dodając, że nie pamięta, aby w historii działań TOPR doszło do wykluczenia któregoś z ratowników pod zarzutem przywłaszczenia sobie przedmiotów osoby tragicznie zmarłej w Tatrach. Wykluczenie stanowi bowiem najwyższą karę przewidzianą w statucie TOPR.