PKP Intercity z każdym rokiem przyciąga coraz więcej pasażerów, gwarantuje coraz wyższy komfort podróży, ale jedna kwestia pozostawała niezmienna – punktualność, a dokładnie jej brak. Od lutego 2024 roku wiele się jednak zmieniło. I to na lepsze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Stwierdzenie, że ktoś jest "punktualny jak PKP" raczej nigdy nie było kojarzone z komplementem. Nie bez powodu wiele osób rozwijało skrót narodowego przewoźnika jako "Poczekaj Kiedyś Przyjedzie". Nowe władze podeszły jednak poważnie do kwestii czasu i wprowadziły duże zmiany. Te przyniosły bardzo miły skutek.
Jedna rzecz odmieniła PKP Intercity. Była to pamiątka sprzed kilku dekad
"Punktualność PKP Intercity od początku 2024 roku drastycznie wzrosła" – poinformował w serwisie "X" wiceprezes zarządu spółki Tomasz Gontarz. Dla potwierdzenia tej tezy załączył statystyki dotyczące punktualności na przybyciu za luty i marzec 2024 roku. Wyniosły one kolejno 83 proc. i 82,4 proc. Jak podkreśla next.gazeta.pl, wyniku powyżej 80 proc. PKP Intercity nie odnotowało od dwóch lat.
Co pozwoliło na tak znaczącą poprawę punktualności? Okazuje się, że problem tkwił w przepisach. Żeby pociąg mógł jechać z prędkością powyżej 130 km/h musiało prowadzić go dwóch maszynistów, a to często było często nierealne ze względu na liczne wakaty na kolei.
Zmian przepisów w PKP chcieli od dawna. Nikt jednak nie słuchał
Jak dodali dziennikarze next.gazeta.pl, osoby związane z koleją już od dawna domagały się zmian przepisów. Podobnych zasad nie ma bowiem nigdzie w Europie, a dodatkowo regulacje są niczym nieuzasadnione. Kiedy je wprowadzano, chodziło bowiem o zachowanie miejsc pracy dla maszynistów. Dziś zamiast nadwyżki, w Polsce jest wiele wakatów na kolei.
I choć głosów o potrzebie zmian było wiele, to odpowiedzi na nie już nie. Usunięcie kłopotliwego przepisu było możliwe wyłącznie na podstawie rozporządzenia. To weszło w życie pod koniec 2023 roku.
Problemy we wprowadzeniu zmiany miał robić również Urząd Transportu Kolejowego. "Urząd Transportu Kolejowego stawał okoniem, trzeba było robić dodatkowe analizy, co wydłużało proces legislacyjny. Na szczęście rozporządzenie weszło w życie pod koniec ubiegłego roku" – dodał w sekcji komentarzu Gontarz.
W związku z wprowadzoną zmianą możliwe były korekty rozkładów jazdy na kilku trasach. Jednak pełne możliwości nowego systemu odczujemy dopiero w czerwcowym rozkładzie. Podróżni mogą spodziewać się skrócenia czasów przejazdów na przynajmniej kilku odcinkach.
PKP Intercity z problemami w Zakopanem
Kwestia opóźnień to tylko jedno z licznych zagadnień, z którymi muszą poradzić sobie nowe władze spółki. Kilka dni temu informowaliśmy m.in. o tym, że pociągi PKP Intercity muszą zwalniać do 40 km/h jadąc do Zakopanego. Wszystkiemu winne są zdeformowane tory. Do sprawy odniosło się już PKP PLK, które odpowiada za stan infrastruktury.
Powodem takiej usterki miało być spinanie torów zimą. To odbywało się na wyraźną prośbę zamawiającego. Spółka ZUE, która zajmowała się projektem, informowała, że konieczne będzie odprężenie toru wiosną, aby nie doszło do deformacji. Mimo próśb o nocne przerwy i możliwość dokonania niezbędnych prac zgoda na nie przyszła dopiero po tym, jak doszło do deformacji.