nt_logo

Akcja Straży Granicznej. Rosyjski dezerter zatrzymany w Polsce

Klaudia Zawistowska

08 maja 2024, 07:30 · 2 minuty czytania
W środę rano media obiegły niepokojące informacje o ostrzale Ukrainy. Później pojawił się znacznie bardziej zaskakujący komunikat. Polscy strażnicy graniczni zatrzymali bowiem rosyjskiego dezertera.


Akcja Straży Granicznej. Rosyjski dezerter zatrzymany w Polsce

Klaudia Zawistowska
08 maja 2024, 07:30 • 1 minuta czytania
W środę rano media obiegły niepokojące informacje o ostrzale Ukrainy. Później pojawił się znacznie bardziej zaskakujący komunikat. Polscy strażnicy graniczni zatrzymali bowiem rosyjskiego dezertera.
Żołnierz Putina uciekł do Polski. Rosjanin wpadł w ręce Straży Granicznej Fot. AA/ABACA/Abaca/East News/Straż Graniczna

Informację o żołnierzu Władimira Putina, który uciekł do Polski, jako pierwsza przekazała redakcja RMF FM. Wszystko wskazuje na to, że rosyjski wojskowy w cywilnym ubraniu i bez broni przekroczył granicę naszego kraju. Błyskawicznie wpadł w ręce Straży Granicznej.


Rosjanin uciekł do Polski przez Białoruś. Jest dezerterem armii Władimira Putina

Na temat zatrzymanego dezertera na razie nie wiadomo zbyt wiele. Jak informuje reporter RMF FM Krzysztof Zasada, mężczyzna ma 41 lat. W momencie zatrzymania przez polskie służby miał na sobie cywilne ubrania i nie posiadał broni. Znaleziono przy nim jednak ważne dokumenty.

41-latek zabrał ze sobą papiery wojskowe. Dzięki temu wiadomo, że miał walczyć w szeregach Rosji na wojnie w Ukrainie. Do Polski podobno dostał się przez Białoruś prosto z frontu, jednak później chciał jechać dalej na Zachód.

"Rosjanin starał się wykorzystać kanał migracyjny zorganizowany przez reżim Aleksandra Łukaszenki, którego używają cudzoziemcy głównie z Bliskiego Wschodu, północnej Afryki oraz Azji Środkowej" – informuje RMF 24.

Na temat dezertera na razie nie wiadomo nic więcej. 41-letni Rosjanin jest dokładnie sprawdzany przez polskie służby. Straż Graniczna na razie nie podaje żadnych szczegółowych informacji.

Rosja znów atakuje w Ukrainie. Polska musiała poderwać myśliwce

Nad ranem w środę 8 maja Rosja przeprowadziła zmasowany atak w Ukrainie. Ostrzelane zostały różne punkty na terenie całego kraju. Alarmy wzywające ludzi do udania się do schronów rozbrzmiały m.in. we Lwowie, Kijowie, a także w obwodach sumskim i połtawskim.

W związku z rakietami spadającymi blisko granicy polsko-ukraińskiej zapadła decyzja o poderwaniu samolotów należących do polskiej armii i jednostek sojuszniczych.

"Dzisiejszej nocy obserwowana jest intensywna aktywność lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, związana z uderzeniami rakietowymi wykonywanymi na obiekty znajdujące się na terytorium Ukrainy" – poinformowało w mediach społecznościowych Dowództwo Operacyjne.

"Wszystkie niezbędne procedury mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa polskiej przestrzeni powietrznej zostały uruchomione, a DO RSZ na bieżąco monitoruje sytuację" – dodano.

Czytaj także: https://natemat.pl/554903,nie-wiem-ilu-ruskich-szpiegow-jest-w-polsce-ale-powiem-ci-jak-dzialaja