Amerykański tenisista John McEnroe, komentując wygraną Igi Świątek na turnieju Rolanda Garrosa, powiedział, że "mogłaby się trochę pomalować". Potem przeprosił. Gdyby Iga, nasz świątek narodowy, powiedziała o nim "głupek", nie musiałaby według mnie przepraszać. Chociaż by tak nie powiedziała, bo w przeciwieństwie do niego jest mądra. Nie obraża ludzi, nie rzuca jak niegdyś on, rakietą po korcie. Powinna jak każda inna kobieta zakryć twarz makijażem, albo szmatą, zależnie od kultury i wymagań mężczyzn?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W dodatku nie ma gdzie przed takimi męskimi palantami uciec, nawet w kosmos. Przekonała się o tym pierwsza amerykańska astronautka Sally Ride. Wybrano ją do pionierskiego, kobiecego lotu w historii USA ze względu na doktorat z fizyki i kondycję sportsmenki.
Przed drugą, 6-dniową wyprawą, inżynierowie z NASA zaproponowali jej 100 tamponów. Każdy dodatkowy kosmiczny pakunek to tysiące dolarów więcej za paliwo. Uznajmy więc, że mieli gest. Albo raczej, nie znając fizjologii ludzkich samic, pomylili menstruację z krwotokiem. Cóż, wiedza rozwija się stopniowo. Najpierw człowiek dzięki NASA wylądował na Księżycu, dopiero później odkryto naukowo, do czego służy łechtaczka.
Nie zdziwiłabym się też, gdyby inżynierowie z agencji kosmicznej za model organizmu kobiety uznali modelkę karmiąca się wacikami dla zachowania figury. I wysnuli z tego wniosek, że na setce tamponów kobieta wystrzelona w kosmos przeżyje rok. Sally zredukowała ich liczbę do 30. Po coś się jej ten doktorat z obliczeń pola kwantowego przydał.
Houston miało ze swoją astronautką jeszcze inny problem. Odmówiła wzięcia specjalnie dla niej zaprojektowanej przez inżynierów NASA kosmetyczki. Setki tysięcy kilometrów od Ziemi, kobieta bez makijażu przeprowadzająca naukowe eksperymenty?! Nie ma co się usprawiedliwiać przeciążeniem grawitacyjnym robiącym z twarzy naleśnik. Trzeba, drogie panie, przypudrować nosek po przejściu w stan nieważkości.
A gdy zzieleniałe z ciekawości twarze kosmitów (czy cokolwiek tam mają zamiast twarzoczaszki i nieważne gdzie) zajrzą do rakiety, to ludzkości nie może reprezentować nieumalowana baba. Oczywiste od tysięcy lat, nie? McEnroe niczego nie wymyślił. On po prostu dba o kobiety ze swojej branży, jakby były ludzkimi replikantami i do człowieka upodobni je obrysowanie konturówką oczu, albo ust krwistą szminką.
Nawet Dalaj Lama zapytany przez zachodnią dziennikarkę, czy możliwe, żeby kiedyś Dalaj Lamą była kobietą, opowiedział: – Tak, ale gdyby była brzydka, musiałaby się malować.
Teraz już wiadomo, dlaczego nie wybrano nigdy Papieżycy. Żadna laska nie dorównuje starym kardynałom w twarzowej purpurze i z torebką na głowie.
Zagrywka McEnroe’a wobec Igi Świątek jest ćwiczona od tysięcy lat patriarchatu. Byłby bardziej zadowolony, widząc ją umalowaną w mistrzostwach mokrego podkoszulka. Kobiety są do oglądania dla przyjemności mężczyzn. Nie są prawdziwymi ludźmi, chyba że zatuszują to makijażem.
Nie potrzebują ludzkich praw i kasy za pracę równą mężczyznom. Pieniądze to niezależność, prestiż. Dlatego kobiecy futbol nie przyciąga do ekranów, może gdyby dziewczyny grały na wysokich obcasach… Światowej rangi tenisistki walczą nie tylko o zwycięstwo, ale też o warunki turniejów. Nie chcą być spychane jak w tamtym roku do meksykańskiej dziury w czasie huraganów. Ale gdyby były seksowniejsze...
Nie wiem, czy McEnroe wygrywał na łączce czy mączce. Teraz pojechał po pierdzielonce, osiągając mistrzostwo w dziaderskim pierdoleniu. Po co komentuje osiągnięcia mistrzyni? Powinien być jurorem wyborów Miss Świata, gdzie panowie tego świata oceniają urodę w upokarzającym konkursie kobiecych ciał. Facet ewidentnie wyleciał z orbity. Mam nadzieję, że NASA dośle mu kosmetyczkę z wacikami do przetarcia oczu.