O zainteresowaniu tematami społecznymi, cyklu powieści ze Zdzisławem Mokryną, najnowszej książce "Nie zawiedź mnie, tato" i planach pisarskich rozmawiamy ze Stefanem Dardą, autorem horrorów i thrillerów obyczajowo-psychologicznych.
O zainteresowaniu tematami społecznymi, cyklu powieści ze Zdzisławem Mokryną, najnowszej książce "Nie zawiedź mnie, tato" i planach pisarskich rozmawiamy ze Stefanem Dardą, autorem horrorów i thrillerów obyczajowo-psychologicznych. Materiały prasowe / Wydawnictwo Czarna Owca

MATERIAŁ REKLAMOWY

Reklama.

– Jestem z wykształcenia politologiem i żywo poruszają mnie wydarzenia, z którymi czasem musi się borykać polskie społeczeństwo. Wplatam te wątki w fabułę moich powieści z nadzieją, że pewne kwestie, które sygnalizuję, staną się asumptem do wychwycenia czegoś, na co nieczęsto zwraca się uwagę, a co może czasem fundamentalnie wpływać na nasze losy – mówi w wywiadzie pisarz Stefan Darda, autor wydanej niedawno powieści "Nie zawiedź mnie, tato. Część pierwsza".

Co sprawiło, że wzięty pisarz książek z literatury grozy i fantastyki poszedł w stronę thrillerów obyczajowo-psychologicznych o wyraźnie zarysowanej tematyce społecznej?

W swoich książkach poruszam się w rejonach, które ocierają się o bardziej lub mniej realistyczną grozę. Uważam, że jest ona doskonałym narzędziem do tego, co mogę zawrzeć pomiędzy wersami i mieć nadzieję na wrażliwość czytelnika podobną do mojej.

Jestem z wykształcenia politologiem i żywo poruszają mnie wydarzenia, z którymi czasem musi się borykać polskie społeczeństwo. Dotyczy to tematyki społecznej, politycznej, czasem ustrojowej. Można spostrzeżeniami na te tematy dzielić się na przykład na portalach społecznościowych.

Ja jednak postanowiłem wpleść ważne moim zdaniem wątki w fabułę powieści beletrystycznej z nadzieją, że najważniejsze będą w niej losy bohaterów (zarówno wcześniejsze, jak i obecne), a pewne kwestie, które sygnalizuję, staną się asumptem do wychwycenia czegoś, na co nieczęsto zwraca się uwagę, a co może czasem fundamentalnie wpływać na nasze losy.

Jakie zjawisko społeczne, a może i historia z życia wzięta stała za napisaniem powieści "Zabij mnie, tato"?

Książka powstała w 2015 roku. Wtedy to głośno było o tak zwanej "ustawie o bestiach", która jak na dłoni pokazywała, że rządzący czasem uchwalają ułomne przepisy mogące negatywnie (a czasem tragicznie) odbić się na funkcjonowaniu każdego z nas. Do tego doszły błędy, faktycznie zdarzające się w postępowaniach sądowych, śledztwach policyjnych czy relacjach dziennikarskich.

Sprawa "bestii", czyli przestępców wychodzących z więzień po 25 latach odsiadki, zakończyła się dziwaczną i nie do końca zgodną z konstytucją "protezą legislacyjną". Brak wyobraźni rządzących, który ujawnił się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, niknie już w naszej pamięci, a wiele osób nie ma o nim pojęcia. Uważam, że warto o takich faktach przypominać. Chociażby po to, by tego typu dziwaczna legislacja więcej się nie powtórzyła.

logo
W ramach cyklu kryminalnego, którego głównym bohaterem jest emerytowany policjant Zdzisław Mokryna, ukazały się na razie dwie powieść: "Zabij mnie, tato" i "Nie zawiedź mnie, tato. Część I". Materiały prasowe / Wydawnictwo Czarna Owca

Co Pana zdaniem można by było zrobić, żeby jak najrzadziej dochodziło do takich tragedii, o jakich opowiada ta książka?

Z jednej strony trzeba być bardzo wyczulonym na błędy systemu. A ponieważ trybikami systemu są bardziej lub mniej kompetentni ludzie, to trzeba po prostu stale być czujnym, wychwytywać nieprawidłowości, a także w swojej pracy próbować jakoś im zaradzić. To nie tylko zadanie pisarzy, ale też mediów niezblatowanych z władzą, organizacji społecznych, służb czy sądów.

Wiadomo, że wszędzie mogą się trafić czarne owce, ale właśnie ich złą wolę czy niekompetencję trzeba pokazywać jak pod lupą, by było powszechnie wiadome, że naganne działania będą wykryte, nagłośnione i sprawiedliwie ukarane. Natomiast, będąc "zwykłym" obywatelem, należy po prostu być czujnym, mieć oczy dookoła głowy i uważać. Na siebie, rodzinę i bliskie osoby. To nigdy nie zaszkodzi.

Między premierą tej powieści a jej kontynuacją minęło sporo czasu, bo niemal 10 lat. Skąd tak długa przerwa?

Jeszcze kilka lat temu nie zakładałem, że historia Zdzisława Mokryny będzie miała dalszy ciąg. W moim fachu fantastyczne jest to, że często nie wie się, o czym będzie kolejna książka. W głowie rodzą się pomysły, które staram się bardzo uważnie dzielić na te warte uwagi i te niezbyt interesujące. Później z pierwszej kategorii wybieram ten czy inny motyw, który długo obracam w myślach, rozważając, czy jest on wart pracy i czy ma szansę zaoferować czytelnikowi coś frapującego, ciekawego, fascynującego lub dającego do myślenia.

Piszę dość wolno, zazwyczaj moje nowe książki nie pojawiają się przesadnie często. Ale przynajmniej pracuję nad każdą powieścią bardzo sumiennie, żywiąc nadzieję, że wybrałem dobrze i będę w stanie wywiązać się z zadania najlepiej, jak potrafię. Tak właśnie było w przypadku drugiej powieści z Mokryną.

15 maja 2024 czytelnicy doczekali się, można by powiedzieć, sequela pt. "Nie zawiedź mnie, tato". Jaki tym razem problem społeczny porusza Pan przy okazji dalszych losów emerytowanego policjanta?

Podobnie jak w przypadku "Zabij mnie, tato", do pracy zmusiła mnie skrzecząca rzeczywistość. Wciąż się słyszy o nadużyciach na wielu poziomach władzy, o działaniach policji, które są czasem zbyt brutalne, a czasem nie mają nic wspólnego z hasłem "Pomagamy i chronimy". Czasem prokuratura bierze sobie kogoś na cel, bo ma on "na pieńku" z kimś wysoko postawionym, a czasem intencjonalnie umarza sprawy, które wręcz wołają o postępowanie karne.

Wszystko to zaczęło mnie nadmiernie uwierać i postanowiłem wymyślić Mokrynie nowe zadanie, a jednocześnie postawić go w cieniu podejrzeń służb. Oczywiście, podobnie jak w pierwszej części serii, najważniejsza jest fabuła, ale też zostawiłem w tekście sporo inspirowanych rzeczywistością zdarzeń, które – jak sądzę – dla uważnego czytelnika będą stanowić dopełnienie całej historii.

logo
Premiera powieści "Nie zawiedź mnie, tato. Częśc I", której autorem jest Stefan Darda, odbyła się 15 maja 2024 roku. Materiały prasowe / Wydawnictwo Czarna Owca

Jakich oryginalnych rozwiązań mogą oczekiwać czytelnicy po tej powieści w stosunku do pierwszej części?

Główny bohater jest o cztery lata starszy. Fabuła rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych w 2019 roku, które stopniowo zaczynają się zazębiać. Mokryna traci ostatnią osobę z bliskiej rodziny, jedzie do niewielkiego miasta na Podlasiu, w którym jako dziecko często spędzał wakacje, i okazuje się, że z pewnych przyczyn niemal natychmiast jest podejrzewany o tym, że maczał palce w zbrodni. Wracają wspomnienia i stare znajomości, pojawiają się nowe – zupełnie zaskakujące.

W pewnym momencie niedługo po przyjeździe emerytowanego policjanta do Czemian dochodzi do koszmarnego wypadku. Pewne fakty wskazują na to, że niekoniecznie musiało być to po prostu nieszczęśliwe zdarzenie. Już w "Zabij mnie, tato" Zdzisław Mokryna dał się poznać jako wytrwały nieformalny śledczy. W tym wypadku również angażuje się w odkrycie faktycznego przebiegu zdarzeń.

Poza wyraźnie nakreślonym kontekstem społecznym i ojcowskim odwołaniem w tytule obie te historie łączy też małomiasteczkowe środowisko. Jak takie miejsce akcji wpływa na pisanie powieści?

Akurat w tym wypadku było tak, że zdecydowałem, jakie to będą książki i jakie będzie ich przesłanie, a dopiero potem wybierałem i opisywałem miejsce akcji, aby najbardziej pasowało do fabuły. Niewielkie miasta, jeśli tak można powiedzieć, są jednymi z głównych bohaterów powieści. Społeczność w takich miejscowościach łatwo formułuje swoje sądy, jest dość zamknięte, nieufne, często podejrzliwe. Oczywiście, potrafi też zachować się wspaniale i bezinteresownie.

Często w małych miastach rządzą koterie, a ogół mieszkańców nie ma innego wyjścia, niż się im podporządkować. Mokryna przed przyjazdem do Rykowa mieszkał w mieście wojewódzkim, a przed powrotem do Czemian szukał spokoju w Bieszczadach. Jest więc "nowy" w tych miejscowościach, musi się jakoś odnaleźć w tamtejszych układach, jednocześnie się na nie nie godząc. Myślę, że swoim zachowaniem stawia też niejako pytanie czytelnikowi: "A jak ty zachowałbyś/zachowałabyś się na moim miejscu?".

Czy Zdzisław Mokryna, główny bohater obu powieści, ma jakiś swój literacki albo rzeczywisty pierwowzór? Z czego "ulepił" Pan tę postać?

Podobnie jak wszyscy moi główni bohaterowie, Mokryna jest wymyślony od początku do końca. Mam wrażenie, że na palcach jednej ręki można policzyć drugoplanowe postaci w moich książkach, które mają jakiś rzeczywisty pierwowzór. To fascynujące – stworzyć kogoś od podstaw i nadać mu określone, charakterystyczne cechy.

Zdzisław Mokryna ma sa sobą trudną przeszłość. Jest osobą, która miewa spory problem z podejmowaniem decyzji, a bywają sytuacje, w których robi coś, co niespecjalnie się podoba czytelnikom. Ma swoje słabości, czasem działa pod wpływem impulsu. Myślę, że większość z nas mogłaby w nim znaleźć cząstkę siebie. No i z pewnością nie jest ani przysłowiową "zupą pomidorową", którą wszyscy lubią, ani superbohaterem. Zresztą, tak nawiasem mówiąc, w moich książkach bardzo trudno o wyszukanie kogoś idealnego.

logo
Wydawnictwo Czarna Owca / Facebook

Pracuje Pan nad trzecią częścią serii kryminalnej o Zdzisławie Mokrynie pt. "Wybacz mi, tato". Kiedy trafi ona do rąk czytelników i czego możemy się po niej spodziewać?

No właśnie – tutaj jest niespodzianka. Sądzę, że dla mnie największa. Raczej nie potrafię z góry określić objętości, jaka będzie mi potrzebna do opowiedzenia danej historii i tak było tym razem. Dla mnie ważna jest fabuła – jej tempo, klimat, momenty, w których w zamierzony sposób zwalnia i kiedy przyspiesza. Książka "Nie zawiedź mnie, tato" jest więc tylko pierwszą częścią dwutomowej całości. Premiera "Nie zawiedź mnie, tato cz. II" planowana jest na drugą połowę października bieżącego roku. A powieść "Wybacz mi, tato" ukaże się po niej.

Co jeszcze w przyszłości szykuje Pan czytelnikom wypatrującym nazwiska "Stefan Darda" na okładach książek?

Mam sporo planów literackich i chciałbym je wszystkie zrealizować. Oprócz wspomnianej wyżej kontynuacji będę w drugiej połowie roku pracował nad trzecim tomem (z planowanych czterech) cyklu "Przebudzenie zmarłego czasu". Jest to historia z pogranicza kryminału, horroru i fantastyki, rozgrywająca się głównie w Przemyślu, czyli w mieście, w którym mieszkam od ponad dwudziestu lat.

"Wybacz mi tato", a więc kolejna część serii ze Zdzisławem Mokryną, zapewne ukaże się nie wcześniej niż w drugiej połowie 2025 roku. Swego czasu napisałem też rozgrywający się w Bieszczadach horror zatytułowany "Jedna krew", w którym po swojemu przedstawiłem wątek wampiryczny. Ta książka jest zamkniętą całością, ale celowo zostawiłem w niej pewną furtkę, która z upływem czasu coraz bardziej mnie kusi.

Myślę, że powstanie drugi po "Opowiem ci mroczną historię" zbiór opowiadań, ale tu już nie potrafiłbym wskazać nawet orientacyjnej daty.