To jedno z bardziej absurdalnych ogłoszeń o pracę, jakie widzieliśmy w ostatnim czasie. Chodzi o ofertę ze środowiska twórców gier wideo, konkretnie na stanowisko dyrektora artystycznego. Sam autor ogłoszenia nie rozumie oburzenia w sieci. "Jeśli nie masz na to ochoty, znajdź pracę gdzie indziej, bez urazy" – stwierdza w odpowiedzi na komentarze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Sporo widziałem w życiu, ale czegoś takiego jeszcze nie. Zwłaszcza w mojej branży, czyli wśród twórców gier" – napisał w poście na Facebooku Jacek Chmielarz ze studia The Astronauts, który nagłośnił w sieci sprawę z kuriozalnym ogłoszeniem o pracę.
Dokładniej mowa o ofercie Spectrum Studio, która nie jest już dostępna w sieci. Zachowały się jednak zrzuty ekranu, z których wynika, że jednym z "nienegocjowalnych" warunków zatrudnienia ma być uczestniczenie w wyjściach do sauny. Po co? Żeby zespół... lepiej rozumiał produkt. Mowa o jednej z nowych realizacji studia.
A zaczęło się od tego, że scenarzystka Aleksandra Wolna zamieściła na LinkedIn post z linkiem do artykułu CD-Action o problemach byłych pracowników studia Ironbird Creations. Wolna była jedną z poszkodowanych w tej sytuacji.
Pod tym wpisem wywiązała się dyskusja, której głównym bohaterem został Jacek Piórkowski, dyrektor kreatywny studia Spectrum Studios. Na jeden z jego wpisów Wolna odpowiedziała, że wymienili już kilka wiadomości na LinkedIn.
"Z tego, co powiedziałeś, uważasz sesje nago w saunie za część obowiązków zawodowych w swoim studiu" – napisała. I dała do zrozumienia, że w takiej sytuacji nie jest zainteresowana ofertą. Trzeba zaznaczyć, że w ofercie nie wspomniano konkretnie o "nagich" sesjach", ale tak wynika z relacji Wolnej.
– Zrobiłam research, zerknęłam na stronę jego studia oraz jego profil i zobaczyłam w wymaganiach nagie sesje w saunie w ramach pracy. Wtedy mu odmówiłam, podając to jako powód – potwierdziła w rozmowie z "Komputer Światem". – Jacek przyszedł pod ten post raz jeszcze, proponując mi tę saunorobotę, a ja ją odrzuciłam, mówiąc, że już raz mu odmówiłam – dodawała.
Jak tłumaczy się Jacek Piórkowski?
Piórkowski w kolejnym komentarzu próbował bronić kontrowersyjnego zapisu w warunkach zatrudnienia. "To jest proste. Robimy grę o sesjach w saunie. Nie chcę tracić czasu na wyjaśnianie, czym różni się ruska bania od sauny suchej. Musisz to poczuć. Możemy nawet zorganizować imprezę tylko dla kobiet, już to zrobiliśmy. Jeśli nie masz na to ochoty, znajdź pracę gdzie indziej, bez urazy" – stwierdził.
W reakcjach na jego tłumaczenia zawrzało. Inni użytkownicy krytykowali Piórkowskiego, natomiast Wolna napisała wprost, że mowa o pracodawcy, który wymaga od pracowników nagości podczas czynności związanych z wykonywaniem pracy.
"I tak, naprawdę potrzebuję teraz pracy, myślę, że wszyscy jesteśmy tego świadomi, ale nie za cenę konieczności udowadniania potencjalnemu pracodawcy, że nie muszę chodzić nago, aby pisać" – argumentowała.
Jeden z komentujących zauważył, że "jeśli ta dyskusja jest naprawdę na poważnie i pan dyrektor kreatywny nie rozumie, jak bardzo w swojej kreatywności przekracza granice jakiegokolwiek smaku, to jest to pukanie w sufit żenady od spodu".
Co więcej, Piórkowski w jednym z postów wspomniał o Magdalenie Kucenty. Z wypowiedzi mogło wynikać, że jest jego współpracowniczką, ale wywołana przez niego wydała później oświadczenie, w którym odcięła się od tej narracji. Podkreśliła tylko, że Piórkowski jest jej byłym uczniem z kursu narrative designu.
"(...) Jacek Piórkowski, szastał na prawo i lewo moim nazwiskiem, próbując rekrutować ludzi w sposób absolutnie nieakceptowalny" – czytamy.
"(...) Jacek nie jest zresztą jedyną osobą, której trochę pomagałam po godzinach, niektórzy kursanci wysyłają mi teksty, które piszą w ramach procesów rekrutacyjnych i czytałam je zupełnie za darmo. Bo się przejmuję tymi swoimi uczniami, bo naprawdę chcę nauczyć i pomóc. Ale tutaj potężnie kopnęło mnie to w twarz" – wspomniała Kucenty.
Piórkowski szerzej do "afery z sauną" odniósł się w oświadczeniu, które opublikował "Komputer Świat".
"Wymagamy chodzenia do sauny w ramach poznania środowiska i researchu; plus przy okazji wyjazdów saunowych robimy spotkania firmowe. Ale nie ma ani wymogu bycia w saunie nago, ani bycia w niej z szefem – jeśli ktoś chce np. uczestniczyć w saunie tylko dla kobiet, albo chodzić na spotkania we własnym zakresie, a na spotkania przyjeżdżać tylko gadać, to też jest okej" – przekonywał we fragmencie swojego stanowiska.