
"Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba" – wszystkie przedszkolanki przez lata katowały tym wierszykiem swoich podopiecznych. Po latach udało się. Biedronka przybyła niosąc radosną reklamową pieśń, która szybko stała się muzycznym wirusem. Zaatakowała percepcyjne narządy nawet najbardziej odpornych na kicz. Dziś i ja zostałam wrzucona do biedronkowej izolatki. Czy jest jakaś szansa na wyleczenie bez powikłań?
Zarażenie
Od razu postanowiłam zajrzeć na YouTube i poznać wroga. Stało się, już po pierwszym przesłuchaniu zarejestrowałam składający się z 5 linijek tekst. Później skupiłam się na warstwie audiowizualnej. Z każdego kadru zaskakująco długiej, bo trwającej ponad półtorej minuty, reklamy, wylewał się lepki, różowy lukier. Sztab speców od reklamy zatrudnił do niej prawdopodobnie wszystkich podopiecznych sporego przedszkola wraz z ich dziadkami. Warstwę dźwiękową sytuowałabym gdzieś pomiędzy reklamą z Panią Goździkową w roli głównej, a Calgonem – proszkowym respiratorem każdej pralki. Mimo że reklama na YouTube notuje więcej krytycznych niż pozytywnych ocen, jej melodię nuci każdy. Tuż po pierwszej odsłonie zaczęłam nucić i ja.
Oczywiście moglibyśmy iść do Biedronki, ale Biedronka to jest jednak sklep dla najbiedniejszych.
Melodia ze spotu Biedronki, nieustannie powtarzana, wkręca się w umysły i niedługo wyprze „Dłuższe życie każdej pralki” Calgon.
1) podkreśli typową polskość i swojskość żółtego dyskontu, co jest niezmiernie ważne dla Polaków-patriotów,
2) udowodni, że tanie może oznaczać też dobre i namówi tych, którzy jeszcze nie goszczą w Biedronce do jej odwiedzin,
3) zapewni o przyjemnej atmosferze w sklepie i stworzy nadzieję na lepsze zakupy.
Piosenka z reklamy Biedronki jest zbudowana na specjalnych wzorach, które podobają się wszystkim odbiorcom.
Poza tym ludzie po prostu lubią kicz. Nie każdy powiesiłby sobie obraz jelenia na polanie w lesie, ale każdy chciałby zobaczyć go na żywo. Takie same uczucie wzbudzają kolorowe jabłka w spocie Biedronki. Dla dzieci pochwała kiczu jest naturalna. Dorośli, zwłaszcza ci dobrze wykształceni, z wiekiem się jej oduczają. Kiedy jednak dopadnie nas już wirus wiejskiej biesiady z reklamy Biedronki, mamy dwa wyjścia. Albo poddamy się wstydliwej chorobie i pozwolimy przyłapać się znajomym na śpiewaniu chwytliwej piosenki. Albo obierzemy taktykę podszytą ironią i za każdym razem będziemy zapewniać, że głośne artykułowanie banalnego tekstu w towarzystwie jest przejawem wątpliwego poczucia humoru.
