Kierowniczka Biedronki wysyła SMS-y i zaprasza na wygodne zakupy. Poszedłem do... "krainy palet"
redakcja naTemat.pl
25 czerwca 2024, 11:49·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 czerwca 2024, 11:49
Normalnie pewnie nie zwróciłbym na tego SMS-a nawet uwagi. Ot, kolejna odsłona marketingowej walki na "śmierć i życie" pomiędzy Biedronką a Lidlem. Tym razem było jednak inaczej. Napisała go (niby) bezpośrednio kierowniczka mojej, konkretnej Biedronki i zaprosiła na "komfortowe i wygodne zakupy". Powiedziałem więc sprawdzam i poszedłem sprawdzić. Oj jaki byłem naiwny.
Reklama.
Reklama.
Kontekst jest ważny i być może tylko ja go dostrzegam, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że nie ma tutaj przypadku. Biedronka w ostatnim czasie mierzyła się z potężnym kryzysem wizerunkowym w social mediach. Głównie na LinkedIn w środowisku marketerów, więc wiadomo, że w skali biznesu jest to promil, ale problem (alejek sklepów zawalonych paletami) nie jest wyimaginowany.
W skrócie: postraszyli prawnikami znanego marketingowca Jakuba Biela, który w wypuścił zabawny cykl pt. "Szczere marki", w którym tworzy zmyślone hasła reklamowe dla różnych firm, które dość dobrze i lekko złośliwie oddają ich ducha (z którym kojarzą je klienci). Okazało się, że Biedronka humoru nie ma. Po wysłanym piśmie doczekała się jednak efektu Streisand i to, co chcieli ukryć, wybuchło ze zdwojoną siłą.
Dlatego tym bardziej się zdziwiłem, gdy dostałem od Biedronki SMS-a. Nie był to jednak zwykły SMS, ale wiadomość bezpośrednio od kierowniczki "mojej" Biedronki. Przedstawiła się z imienia i zaprosiła do sklepu pod konkretnym adresem na "wygodne i komfortowe zakupy".
Zaskoczyła mnie jednak niechlujność tej wiadomości i notoryczny brak polskich znaków. No ale cóż, jaki sklep, taki SMS.
Niemniej, znając kontekst, pomyślałem sobie, że może to jakaś kontrofensywa Biedronki i faktycznie rozprawili się z tym, na co klienci (i sami pracownicy) coraz częściej zwracają uwagę: komfort zakupów i alejki zawalone paletami.
Podjechałem specjalnie, choć dokładne właśnie z tego powodu przestałem do niej chodzić. Wolę podjechać parę minut dalej do innego sklepu, ale w trakcie zakupów nie mieć klaustrofobii i wszechobecnych palet.
Ależ byłem naiwny. Wszedłem do sklepu i oto, co tam zobaczyłem. To zdjęcia tylko z jednej Biedronki. I dokładnie tak wygląda zazwyczaj. Wszędzie w alejkach palety, niektóre plastikowe, inne drewniane. Część stoi "na stałe" jak półki, inne bardziej roboczo "na jakiś czas". Zastawiają przejścia, stoją na środku alejek. Do tego ta wszechobecna stretchowa folia, która ma trzymać te paletoregały w kupie. Tragedia. Aż przypomina mi się klimat sprzed lat zakupów spodni na targowisku, gdzie trzeba było je mierzyć na kartonie za parawanem.
– Robimy, co w naszej mocy, by klienci mogli w jak najbardziej komfortowy sposób dokonywać zakupów. Mogą zdarzać się sytuacje, gdy w alejkach pracownicy rozładowują towar z palet. Wtedy, gdy dostawy są realizowane w ciągu dnia. Asortyment na półkach uzupełniamy na bieżąco, tak, aby klienci mieli zapewnioną pełną dostępność towaru bez względu na porę dnia, w której dokonują zakupów. W sytuacji, kiedy otrzymujemy zgłoszenia o tym, że towar pozostawał na sali sprzedaży zbyt długo, zwyczajowo prosimy o wskazanie konkretnej lokalizacji, abyśmy mogli sprawdzić sytuację wewnętrznie z kierownikiem danej placówki lub managerami odpowiedzialnymi za dany sklep – mówiła Joanna Piwowarczyk, menadżerka ds. komunikacji korporacyjnej w Biedronce.