10 czerwca tego roku w Holandii miała miejsce europejska premiera najnowszego modelu marki Xpeng. Zostałem na nią zaproszony jako jedyny dziennikarz z naszego kraju. Jak wrażenia? Przeczytajcie!
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ponieważ ta firma nie jest za bardzo znana w Polsce, przedstawię pokrótce jej historię. Xpeng został założony w 2014 roku i jego misja było wdrożenie nowoczesnych technologii w branży automotive.
Jeden z jego założycieli He Xiaopeng wierzył, że poprzez zostawianie nowoczesnych technologii produkcji oraz zaawansowane oprogramowanie można tworzyć lepsze pojazdy niż te produkowane przez wielkie firma z branży automotive.
Po 10 latach firma sprzedaje 140 tys. pojazdów rocznie, jest dostępna w wielu krajach świata oraz produkuje nie tylko samochody, ale także latające pionowzloty, zresztą jeden z nich witał nas w miejscu premiery. Samochody wytwarzane są korzystając z najnowocześniejszych technologii, takich jak giga prasy i przy bardzo dużym udziale robotów.
Dodatkowo w Chinach Xpeng jest jednym z liderów w dziedzinie autonomicznej jazdy. I choć to duże uproszczenie to możemy powiedzieć, że mamy do czynienia z "Teslą w wersji chińskiej".
Samochody tej marki są dostępne w Europie od 2021 r. i w chwili obecnej można wybierać spośród dwóch modeli. Limuzyny P7 oraz luksusowego SUV G6.
Ich najnowszy model ewidentnie bierze na celownik Teslę Model Y, bowiem ma bardzo podobne wymiary, charakter i parametry techniczne a na dodatek kosztuje bardzo podobne pieniądze.
Xpeng G6 to SUV/Crossover o długości 4.75 m Ma bardzo obłe linie, które raczej nikogo nie pozostawią obojętnym, albo auto się podoba, albo zdecydowanie nie. Ja akurat należę do tej pierwszej grupy dodatkowo doceniając, że kształty są tak zaprojektowane, aby zminimalizować opór powietrza. Współczynnik Cx wynosi 0.248 co widać z niskim poziomie hałasu oraz oszczędności bowiem w trakcie całej jazdy zużycie prądu oscylowało wokół 15 kWh/100 km.
Ponieważ było 15°C oraz padał obfity deszcz, należy uznać to za bardzo dobry wynik. Auto jest dostępne w dwóch wariantach baterii. Ta mniejsza o pojemności 66 kWh pozwoli osiągnąć zasięg na poziomie 440 km, a większa o pojemności 87.5 kWh umożliwi przejechanie około 580 km bez ładowania.
Samochód jest zbudowany bardzo solidnie, wszystkie szczeliny w nadwoziu są równe, drzwi zamykają się z przyjemnym dźwiękiem a wszystko, czego na co dzień dotyka, jest wykonane z bardzo przyjemnych materiałów.
Choć tu i ówdzie można dostrzec oszczędności, np. kieszenie w drzwiach nie są wykończone miękkim materiałem, co może spowodować niepotrzebne hałasy w czasie jazdy. A jeśli chodzi o hałasy to nawet w czasie jazdy z dużą prędkością w aucie jest bardzo cicho.
Dzięki sporej długości oraz wysokiej linii nadwozia miejsca w G6 nikomu nie zabraknie. Także w bagażniku gdzie możemy zamieścić naprawdę sporo, bowiem bagażnik ma 571 l. Samochód ma zaskakującą charakterystykę układu jezdnego. Większość konstrukcji z Chin jest miękko lub nawet bardzo miękko zawieszona.
Natomiast Xpengowi pod tym względem zdecydowanie bliżej do samochodów typu Volkswagen ID4 czy Nissan Aryia. Zawieszenie jest mięsiste, a auto prowadzi się naprawdę pewnie także na krętych drogach. Układ kierowniczy daje zaś świetne wyczucie tego co się dzieje z kołami przedniej osi. Samochody podstawione przez producenta na premierę były w wersji Performance, która ma prawie 500 KM.
Więc zgodnie z przewidywaniami przyspieszenie dosłownie wgniata w fotel. W menu systemu infotainment można ustawić cztery różne poziomy odzysku energii, z czego ten najmocniejszy zwalnia auto bardzo wyraźnie. Niestety nawet on nie spowoduje zatrzymania auta do 0 km/h, w tym celu musimy użyć pedału hamulca.
Obsługa nowoczesna jak auto, ale czy to dobrze?
Firma mocno kładzie nacisk na nowoczesność, ale nie zawsze to, co nowe jest lubiane przez kierowców. W obsłudze auta podstawiono na używanie dużego ekranu na desce rozdzielczej.
Tak naprawdę fizyczne przyciski mamy na kierownicy oraz w podsufitce, notabene to chyba nie jest najlepsze miejsce na umieszczenie włącznika świateł awaryjnych, gdyż minęło naście sekund, zanim go tam znalazłem zatrzymując się przed korkiem na autostradzie.
Oczywiście auto wyposażone jest w system obsługi głosowej, i to działający bardzo sprawnie, ale mimo wszystko chciałoby się, żeby najważniejsze funkcje miały swoje dedykowane fizyczne przyciski. Natomiast ukłonem chińskich inżynierów w stronę europejskich klientów jest zaimplementowanie systemów Android Auto i Apple Car Play.
Co ciekawe razem z samochodem klient dostanie tylko jeden kluczyk. Ma on zresztą pełnić tylko funkcję zapasową, gdyż domyślnym sposobem otwierania auta jest smartfon właściciela z zainstalowaną odpowiednią aplikacją.
Wystarczy podejść do Xpenga mając telefon w kieszeni czy torebce, a auto mrugnie światłami i wysunie klamki na zewnątrz. Ponieważ nie ma przycisku zapłonu wystarczy, że wsiądziemy do środka, naciśniemy pedał hamulca, wrzucimy bieg D i możemy ruszać. W drugą stronę działa to dokładnie tak samo.
Korzystając z tej aplikacji możemy także kontrolować samochód np. ustawiając temperaturę, do jakiej ma się on schłodzić lub ogrzać. W bardzo zimne lub gorące jest to bezcenne, gdyż możemy pożegnać skrobanie szyb lub wietrzenie wnętrza, aby móc wsiąść do środka. Dla tych zapominalskich jest natomiast opcja zlokalizowania samochodu, aby nie błądzić po dużych parkingach.
Czy zdążę do toalety? Czyli architektura 800V w akcji
Xpeng nie oszczędzał na podzespołach i wyposażył model G6 w instalację elektryczną pracującą pod napięciem 800 V. W praktyce oznacza to, że ładowanie samochodu na odpowiedniej stacji ładowania w zakresie 10-80 proc. potrwa 20 minut.
W tym czasie możemy dodać ponad 300 kilometrów. Są na rynku modele, które oferują jeszcze lepsze parametry, ale to konstrukcje takie jak Porsche Taycan czy Lotus Emeya, które kosztuje co najmniej 3x tyle, co bohater dzisiejszego testu.
Bowiem jak na auto elektryczne Xpeng G6 nie jest drogim autem. Dostępne są trzy wersje. Podstawowa napędem na tylną oś i mniejszą baterią za 43 tys. euro. Wersja Long Range z większą baterią za 48 tys. euro oraz wersję Performance łącząca dużą baterię z napędem na obie osie za 52 tys. euro.
Ciekawe podejście firma prezentuje jeśli chodzi o wyposażenie auta. Xpeng daje po prostu wszystko w standardzie. Tak naprawdę dopłacić można za niektóre lakiery nadwozia oraz jeśli chcemy mieć hak do holowania. W czasie rozmowy przedstawiciel producenta powiedział mi, że Polska jest w planach i samochody tej marki powinny się pojawić w naszym kraju w 2025 roku. Na moment publikacji firma nie opublikowała komunikatu dotyczącego wpływu ceł, jakie Komisja Europejska zamierza wprowadzić na auta elektryczne z Chin.
Ogólnie samochód zrobił na mnie naprawdę dobre wrażenie. Jeździ świetnie, ładuje się bardzo szybko, ma naprawdę duży zasięg, jeśli wyposażony we wszystko, czego klienci oczekują w tej klasie, a do tego wszystkiego ma naprawdę rozsądnie skalkulowaną cenę. Otwartym pozostaje jedynie pytanie, czy klienci w Europie są w stanie wydać ok. 200 tys. złotych na samochód nieznanej im marki? Zobaczymy.