Od kilku dni nie cichnie oburzenie prawicy na to, iż twórcy ceremonii otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich w Paryżu rzekomo zakpili z chrześcijańskich uczuć religijnych i karykaturalnie przedstawili "Ostatnią Wieczerzę" Leonarda da Vinci. Jak się jednak okazuje, reżyser widowiska Thomas Jolly miał inspirować się zupełnie innym klasycznym obrazem – który znajduje się we francuskich zbiorach i do rozpustnego charakteru kontrowersyjnej sceny oraz całych igrzysk pasuje jak ulał.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kiedy w jednej ze scen specyficznej, szalonej ceremonii otwarcia paryskich igrzysk pojawił się półnagi, leżący na półmisku pełnym owoców i pomalowany na niebiesko artysta Philippe Katerine w otoczeniu tancerzy i drag queens, prawica na całym świecie zapłonęła oburzeniem. Część stacji telewizyjnych ocenzurowała ten moment natychmiast, inni chwilę poczekali z wybuchem złości, ale wtedy wytoczyli najmocniejsze działa.
W tych kadrach dostrzegli oni bowiem nawiązanie do "Ostatniej Wieczerzy" Leonarda da Vinci. Na "upadek cywilizacji", "koniec chrześcijańskiej Europy" itd. utyskiwano od Nowogrodzkiej w Warszawie po paryską Esplanade Jacques-Chaban-Delmas, gdzie mieści się siedziba Konferencji Episkopatu Francji.
"Niestety podczas ceremonii otwarcia nie zabrakło scen szyderstw i kpin z chrześcijaństwa, nad czym bardzo ubolewamy. Dziękujemy wyznawcom innych wyznań, którzy wyrazili nam swoją solidarność. Myślimy o wszystkich chrześcijanach na wszystkich kontynentach, którzy zostali zranieni oburzeniem i prowokacją wywołaną niektórymi scenami" – mogliśmy przeczytać w oświadczeniu francuskiego duchowieństwa.
Okazuje się jednak, że purpuraci znad Sekwany okazali się równie niewyrobieni w kwestii sztuki klasycznej, co reszta przeciętnych widzów ceremonii otwarcia XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich. Kiedy kontrowersyjnej scenie przyjrzeli się znawcy malarstwa, szybko zrozumiano, że reżyserujący widowisko Thomas Jolly inspirował się zupełnie innym obrazem, który z chrześcijaństwem zbyt wiele wspólnego nie ma.
Kontrowersyjna scena w Paryżu. To nie "Ostatnia Wieczerza" a "Święto bogów"
Francuskie media częściej niż oburzonych cytują dziś zatem tych, którzy wykazują, iż Philippe Katerine i drag queens inscenizowali to, co widać na płótnie "Święto bogów" (inny tytuł "Uczta bogów") autorstwa caravaggionisty utrechckiego Jana van Bijlerta.
Gdy "Ostatnia Wieczerza" jest głęboko zakorzeniona w tradycji chrześcijańskiej, ponieważ obraz przedstawia moment ustanowienia Eucharystii oraz zdradę Judasza, holenderska "Uczta bogów" ma zupełnie inną tematykę – skupioną na mitologii greckiej. Obraz ten jest alegoryczny, ukazujący bogów w momencie uczty po ślubie Peleusa i Tetydy, co ma symbolizować hedonizm i bogactwo. W przeciwieństwie do religijnej powagi dzieła mistrza Leonarda, u van Bijlerta jest pełno zmysłowości i ruchu.
Czyli tego samego, co w kontrowersyjnej scenie z ceremonii otwarcia IO w Paryżu. Jest jednak jeszcze jeden powód, jaki powinien przekonać ludzi, do których powyższe wyjaśnienia nie trafiają i uparcie twierdzą, że Francuzi chcieli poniżyć chrześcijan.
Otóż impreza z okazji otwarcia igrzysk złożona była z nawiązań właściwie tylko do kultury i historii francuskiej. Dlaczego więc Jolly miałby nagle wplatać w to wszystko "Ostatnią Wieczerzę" tak jednoznacznie kojarzoną ze sztuką włoską i do dziś znajdującą się w Italii?
Byłoby to bez sensu. W przeciwieństwie do zagrania malowidłem co prawda niderlandzkim, ale od dawna wystawianym w Musée Magnin w Dijonie. Każdy chyba przyzna też, że tematyka mitologii greckiej do igrzysk olimpijskich pasuje znacznie lepiej, niż ewangeliczna.
A tak w ogóle... o tym, że w scenie z Paryża mamy do czynienia z Dionizosem już w piątkowy wieczór 26 lipca informowano na oficjalnych kanałach olimpijskich, gdzie na żywo relacjonowano ceremonię otwarcia.
"Interpretacja greckiego boga Dionizosa uświadamia nam absurdalność przemocy między ludźmi" –brzmiał opis fragmentu z udziałem niebieskiego "smerfa" i drag queens. Tymczasem greckiego boga płodności, teatru i wina na "Ostatniej Wieczerzy" da Vinci nie namalował.