Polski bramkarz zginął w USA. Utalentowany sportowiec miał zaledwie 19 lat
redakcja naTemat
07 września 2024, 14:51·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 września 2024, 14:51
Ze Stanów Zjednoczonych nadeszły przykre informacje. Tamtejsze media poinformowały, że w Illinois zmarł Jakub Skiba. To były 19-letni bramkarz akademii piłkarskiej Chicago Fire. Chłopak miał polskie pochodzenie.
Reklama.
Reklama.
Jakub Skiba miał zaledwie 19 lat. Mieszkał w USA, ale miał polskie pochodzenie. 3 września miał poważny wypadek motocyklowy. Niestety, nie udało się go uratować. W ostatnich dniach media podały informację o jego śmierci.
Nie żyje 19-letni bramkarz Jakub Skiba
Skiba to absolwent Lockport High School. W piłkę nożną grał od dzieciństwa. Poprzednie jego kluby to Kuba Soccer Academy, FC United Soccer Club i Chicago Fire. Nastolatek grał w nich głównie jako bramkarz.
Jakub Skiba urodził się 28 marca 2005 roku jako syn Danaty Kuruc i Tomasza Skiby. Miał jednego brata, Tomasza. Wiadomość o jego śmierci była wstrząsem dla rodziny i przyjaciół, którzy wspominają go w licznych wpisach.
"Będę tęsknił za tobą bracie, dziękuję Panu (Bogu-red.) za spędzenie tych wszystkich wspaniałych chwil z Tobą na boisku piłkarskim!" – czytamy w jednym z nich.
"Jesteśmy głęboko zasmuceni tragiczną śmiercią byłego zawodnika Akademii, Jakuba Skiby. Nasze myśli i szczere kondolencje kierujemy do jego rodziny i przyjaciół w tym trudnym czasie. Jakub zawsze będzie pamiętany jako część rodziny Fire" – napisał jego były klub.
Zgodnie z nekrologiem jego pogrzeb odbył się w sobotę w Our Lady Mother of the Church w Willow Springs.
Latem tego roku informowaliśmy także, że zmarła 30-letnia policjantka Emilia Rennhack, która pracowała w 102. komisariacie nowojorskiej policji. Kobieta była z pochodzenia Polką.
Latem w USA zginęła także policjantka polskiego pochodzenia
Emilia Rennhack w wieku 12 lat wyjechała z Polski do Stanów Zjednoczonych. W 2018 roku ukończyła akademię policyjną. Służyła w 102 posterunku w Queens w Nowym Jorku w wydziale ds. przemocy domowej.
30-letnia Emilia zginęła 28 czerwca. Była po służbie. Przebywała wówczas w salonie kosmetycznym Hawaii Nail & Spa w Deer Park, kiedy w budynek wjechał 64-letni Steven Schwally.
Mężczyzna był pod wpływem alkoholu i jechał za szybko. Policji powiedział, że zanim wsiadł za kółko, wypił 18 piw. W tym wypadku zginęło oprócz Polki trzy osoby, a kolejnych dziewięć zostało rannych.
Polkę we wzruszającym poście pożegnali koledzy. "Stowarzyszenie Pułaski NYPD łączy się w cieniu tragedii śmierci policjantki Emilii Rennhack (z domu Kowalczyk), której nagłe odejście z tego świata pogrążyło nas w głębokim szoku i smutku. W takim czasie słowa często nie oddają głębi emocji, ogromu naszej straty i ogromnego poczucia niedowierzania, które towarzyszą niespodziewanemu pożegnaniu" – napisali wówczas na Facebooku przedstawiciele NYPD Pulaski Association.