Olza w Cieszynie, nieraz wylewająca z brzegów, ma 4 cm głębokości. Wisła na wysokości warszawskich bulwarów zeszła do poziomu nieznanego od czasu rozpoczęcia pomiarów: ma 25 cm głębokości. Rzeki w Polsce dosłownie znikają w oczach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wodowskaz na Wiśle przy warszawskich bulwarach pokazał dziś rano zaledwie 25 cm. Od wczoraj poziom wody spadł o centymetr, do poziomu nieznanego od momentu rozpoczęcia tych pomiarów. Słowem: tak źle jeszcze nie było.
Wisła po prostu wysycha. Eksperci spodziewają się, że poziom wody w tej stacji pomiarowej może za 3 dni zjechać do poziomu 21 centymetrów.
Równie dramatyczna sytuacja była w roku 2015. Dziewięć lat temu w tym miejscu zanotowano równe 26 cm głębokości. Teraz już jest mniej, a najprawdopodobniej poziom wody i tak spadnie. Dodajmy, że zwykle w tym miejscu jest o wiele głębiej. Poziom ostrzegawczy to 600 cm (6 metrów).
Tego lata wody w Wiśle było jednak mało, widać to gołym okiem. W ciągu ostatnich 6 tygodni na wysokości bulwarów najwyższy stan obserwowano 14 sierpnia (83 centymetry). Od tej pory wody tylko ubywa.
Nie lepiej jest z innymi rzekami. Jak donosi portal Radio90.pl, są miejsca, gdzie przez polsko-czeską graniczną rzekę da się przejść suchą stopą. Bo Olza w Cieszynie osiągnęła absurdalny wręcz poziom głębokości: 4 centymetry.
"Jeden z mieszkańców Czeskiego Cieszyna, powiedział nam, że tak wyschniętej rzeki nie pamiętają najstarsi mieszkańcy miasteczka. Jak mówił, są miejsca, gdzie można by suchą stopą przedostać się na drugi brzeg rzeki" – pisze serwis. I przypomina, że rzeka przecież wiele razy występowała z brzegów, w niżej położonym Czeskim Cieszynie mieszkańcy zawsze patrzyli na nią z obawą.
Aby to sobie wyobrazić, przyłożyłem miarkę do swojej ręki. Gdybym wsadził do Olzy kciuk, nie zanurzyłyby się w całości. Warszawskie 25 cm oznacza, że gdybym wsadził do Wisły lewą rękę, zanurzyłbym w niej dłoń i odrobinę ramienia (nieco powyżej zegarka).
Na odcinku Sanu w miejscowości Rajskie, w gminie Solina, mieszkańcy i turyści obserwują, jak wody w korycie z każdym dniem jest coraz mniej. Na Jeziorze Solińskim pojawiła się Wyspa Okresowa, która pokazuje się tylko w czasie wyjątkowo niskiego poziomu wód.
Na Narwi w Ostrołęce poziom wody niebezpiecznie szybko zbliża się do 30 centymetrów. To może być problem dla pobliskiej elektrowni, która potrzebuje wody do chłodzenia.
Zmiany klimatyczne postępują
Widać wyraźnie, że Wisła nie jest jedyną polską rzeką, w której brakuje wody. Nie ma jej nigdzie. Wisła wysycha nie tylko dlatego, że jest gorąco i nie ma opadów. Nie pada w całym kraju i nawet jej dopływy nie dają wody. To potężny problem dla całej gospodarki.
Przypomnijmy, że w zmianach klimatycznych nie chodzi jedynie o samo ocieplenie klimatu. Równie groźne są pojawiające się ekstrema. Nie jest przecież wykluczone, że po okresie suszy dotrą do nas potężne ulewy. Ich pojawienie się nie będzie dowodem na brak zmian klimatycznych, ale ich potwierdzeniem.
Uwaga: niski stan wód nie oznacza, że w polskich rzekach wszędzie jest płytko. Na przykład Wisła nie jest rzeką uregulowaną, więc jej dno się zmienia. Należy unikać prób przejścia z jednego brzegu na drugi, łatwo bowiem natrafić na miejsca o wartkim nurcie, meandry, grząskie dno czy miejsca, gdzie ciągle jest głęboko.