Jednostronna decyzja Niemców o przywróceniu (wyrywkowych) kontroli na granicy z Polską spowodowała "prawdziwy armageddon i stan przedzawałowy" – mówi burmistrz Słubic. Na granicy tworzą się gigantyczne korki, które uniemożliwiają mieszkańcom miasta normalne funkcjonowanie. Przez lata granica była symboliczna, a oni mieszkali, pracowali i uczyli się po obu stronach. Teraz stoją w korkach i psioczą na Niemców.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mieszkańcy Słubic narzekają na kontrole niemieckiej straży granicznej. Wyrywkowe sprawdzanie tego, kto wjeżdża na terytorium Niemiec, generuje olbrzymie korki. Droga do pracy lub szkoły wydłuża się nawet o kilka godzin – pisze RMF24.pl.
Przypomnijmy: Niemcy już jesienią zeszłego roku wprowadziły tymczasowe kontrole graniczne, ich funkcjonowanie jest co jakiś czas przedłużane. Przyczyną są oczywiście przedostające się do tego kraju tłumy migrantów. Nie da się ukryć, że jeden z głównych szlaków tranzytowych wiedzie przez Polskę.
Efekt jest taki, że – jak pisze RMF24.pl, ruch w Słubicach wzrósł ponad dwukrotnie.
– To prawdziwy armageddon i stan przedzawałowy – mówi stacji zastępca burmistrza Słubic Tomasz Stefański. Podkreśla, że codziennie most na Odrze pokonuje nawet 25 tysięcy samochodów. Kontrole generują gigantyczne korki, a to odbija się na codziennym życiu mieszkańców.
Wśród nich jest wiele osób, które od lat mieszkają, pracują, uczą się i robią zakupy po dowolnej stronie granicy. Nieważne, czy w Słubicach, czy we Frankfurcie. Do niedawna nie było z tym problemu, wystarczyło przejechać przez most. Można było mieszkać w Słubicach, pracować we Frankfurcie i tam zostawiać dziecko w przedszkolu. Lokalni przedsiębiorcy przyzwyczaili się do robienia interesów po obu stronach.
Władze Słubic największy problem miały latem, gdy wyrywkowe kontrole blokowały ruch w mieście. Przekierowały więc tranzyt na krajówkę i jest nieco lżej, choć mieszkańcy i tak tkwią w potężnych korkach.
Sprawa jednak nie zmierza do satysfakcjonującego ich rozwiązania. Rząd Niemiec ogłosił, że od najbliższego poniedziałku (16 września) wprowadza tymczasowe kontrole na wszystkich granicach lądowych kraju. Ma to uzasadniać próbą rozwiązania problemu nielegalnej migracji i ochrony społeczeństwa przed zagrożeniami, w tym również islamskim ekstremizmem. Kontrole mają potrwać przynajmniej pół roku.
Niemcy dolewają oliwy do ognia
Dla Polaków ze Słubic nie jest to nowość, ale może oznaczać jeszcze większe problemy. Niemcy mogą przecież zacząć kontrole wszystkich aut. A to zatka Słubice na amen. Podobna sytuacja miałaby miejsce na wszystkich przejściach granicznych, które do niedawna można było przejechać bez zdejmowania nogi z gazu.
– Na moście w Słubicach stoi wiele radiowozów. Najbardziej jest to uciążliwe dla ludzi, którzy jeżdżą stąd do pracy... Trzeba wyjeżdżać z ogromnym zapasem czasu. A czy jeszcze gorzej będzie od poniedziałku? Zależy, czy będą kontrole wyrywkowe czy też będzie sprawdzane każde auto. W tym drugim przypadku – będzie masakra – mówi RMF FM jeden z kierowców.
– Próbujemy dojechać do pracy. Tak nie można funkcjonować. Kolejny pas ruchu jeszcze zamknęli, a ja pytam po co? Tam nic się przecież nie dzieje – żali się inny.
Przeciwko decyzji Niemiec zgodnie protestują wszyscy sąsiedzi tego państwa. "Szef polskiego rządu Donald Tusk jest zbulwersowany" – pisze magazyn "Der Spiegel". Cytuje przy tym słowa Tuska, który powiedział, że "tego typu działania są z polskiego punktu widzenia nie do zaakceptowania" i zapowiedział konsultacje z innymi sąsiadami Niemiec, których te plany dotyczą.