Od drugiej połowy ubiegłego roku firma Fisker została zmuszona do wstrzymania produkcji modelu Karma. Powodem tego był upadek firmy dostarczającej baterie - A123 Systems. Jak się okazuje to nie koniec problemów koncernu...
Samochód, który pod wieloma względami wydawał się niemal doskonały może już więcej nie wyjechać z fabryki.
Wszystko zaczęło się od opóźnień w produkcji, przez które klienci zaczęli wycofywać swoje zamówienia. Z czasem problemy zaczęły się mnożyć. Baterie litowo-jonowe miały wycieki, które mogły doprowadzić do pożaru samochodu; firma A123 dostarczająca akumulatory do modelu Karma zbankrutowała;
a w następstwie huraganu Sandy, który nawiedził wschodnie wybrzeże USA
pod koniec ubiegłego roku, Fisker stracił około 300 nowych aut. W końcu koncern zaczął popadać w coraz to większe tarapaty finansowe i nieuchronnie zaczął zmierzać ku upadkowi, ale na końcu tunelu pojawiło światełko dające nadzieję na dalszą egzystencję firmy...
Chińscy inwestorzy Dongfeng i Geely byli zainteresowani wykupieniem sporej większości udziałów w firmie. Ich oferta opiewała na sumę ponad 350 milionów dolarów. Do walki przyłączyła się także inna (również chińska) potężna korporacja - Wanxiang Group, która wcześniej odkupiła firmę A123 Systems. Jednak do ostatecznych ustaleń nie doszło, a chińscy konkurenci powoli zaczęli tracić zainteresowanie marką z obawy, że sprzedaż w USA może się komplikować poprzez spore długi i coraz bardziej słąbnące zainteresowanie marką.
Jednak największy cios koncernowi zadał... sam założyciel - Henrik Fisker, który w marcu tego roku nieoczekiwanie opuścił "tonący okręt". Powodem tej decyzji były liczne nieporozumienia, do których dochodziło w kadrze zarządzającej.
Najświeższe informacje podają, że Fisker Automotive przystąpił do masowych zwolnień. Kadra zarządzająca wydała oświadczenie, w którym mówi:
"Nasze wysiłki, by zabezpieczyć strategicznie sojusz lub partnerstwo trwają
na dobre, ale niestety doszliśmy do punktu, w którym znaczna redukcja naszych pracowników stała się konieczna." W efekcie, firma zwolniła około 75% siły roboczej.
Historia tego samochodu jest jak niekończąca się opowieść - zaczyna się dobrze, jest pełna nowych (głównie negatywnych) wątków, ale niestety zbliża się czas jej zakończenia i to bez happy end'u. Bo nawet jeśli gdzieś na końcu tego długiego, bardzo ciemnego tunelu tli się jakaś iskierka nadziei, to powoli zaczyna ona wygasać.