Mały kraj, wielkie możliwości. Zasmakuj, usłysz i poczuj piękno Malty
redakcja naTemat.pl
27 listopada 2024, 09:59·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 27 listopada 2024, 09:59
Wyobraź sobie szum morza i kobaltowe fale rozbijające się o wysokie klify, kilkusetletnie miasta, w których poczujesz się jak w innej epoce. Dołóż do tego zapach grillowanych owoców morza i aromatycznych przypraw. Poczuj ciepło słońca, które rozgrzewa cię nawet w grudniu, czy styczniu. Właśnie to wszystko i znacznie więcej znajdziesz podczas short breaka na Malcie.
Reklama.
Reklama.
Jak wiele atrakcji można zmieścić na 316 kilometrach kwadratowych powierzchni? Właśnie tyle zajmuje Malta, która nieustannie zaskakuje turystów kolejnymi nowościami. Można tu zwiedzać megalityczne świątynie, piękne miasta pamiętające czasy średniowiecza, udać się na długi treking, gdzie będziesz sam na sam z naturą, albo puścić wodze kulinarnych fantazji rozsmakowując się w kuchniach z całego świata. To, którą z licznych maltańskich dróg wybierzesz, zależy tylko od ciebie. My możemy jedynie zasugerować kilka możliwości.
Short break na Malcie to spełnienie jesienno-zimowych marzeń
Każdy z nas wie, jak trudna do przetrwania może być polska jesień i zima. Wieczna szaruga, nieustanne opady, a do tego przeszywający wiatr i temperatury w okolicy 0 st. C. A wystarczą ok. 3 godziny lotu z siedmiu lotnisk w Polsce, aby znaleźć się na Malcie, gdzie nawet w lutym słupki rtęci mogą zbliżać się w okolice 20 st. C, a najczęściej utrzymują się w okolicy 15. kreski. Nawet kilkudniowy wyjazd na Maltę wystarczy, żeby odzyskać dobry humor dzięki 300 słonecznym dniom w roku.
Tym bardziej że wyspa gwarantuje niezapomniane atrakcje. Przygodę, jak wielu turystów, możesz zacząć w jej stolicy – Valletcie. Przechadzając się jej uliczkami, zwróć uwagę nie tylko na imponującą Fontannę Trytona znajdującą się tuż przy głównej bramie i pętli autobusowej. Punktem obowiązkowym będzie także sesja zdjęciowa na tle kolorowych drzwi (choć ładniejsze znajdziesz w Mdinie), czy wielobarwnych drewnianych balkonów. Te ostatnie dziś są ozdobą miasta, ale w przeszłości były dowodem zamożności zamieszkujących je rodzin.
Zagłębiając się w historię Valletty, zajrzyj do Narodowego Muzeum Wojny w forcie Saint Elmo, albo Pałacu Wielkiego Mistrza, gdzie znajdziesz imponującą zbrojownię. Natomiast podczas spaceru po Górnych Ogrodach Barrakka może zaskoczyć cię huk wystrzału z armaty. To lokalna tradycja, którą warto zobaczyć na własne oczy. W ciągu dnia są ku temu dwie okazje – w samo południe i o godzinie 16:00.
Jeżeli chcesz uniknąć tłumów turystów, które na szczęście na Malcie zimą zdarzają się rzadko, przepłyń promem lub tradycyjną łódką do maltańskiego trójmiasta. Birgu, Cospicua oraz Senglea to istny labirynt uliczek, w którym nawet nie spostrzeżesz, że jesteś już w innym mieście. Jedną z ciekawszych atrakcji w tej części wyspy jest Pałac Inkwizytora w Birgu, gdzie do dziś w cegłach zachowały się napisy wydrapane przez więzione tam osoby.
Malta z innej perspektywy. Pieszo, rowerem lub z końskiego grzbietu
Jeżeli natomiast szukasz sposobu na ucieczkę od dużych miast i zależy ci na doświadczaniu miejsce, które odwiedzasz w nieco inny sposób, Malta na pewno sprosta twoim oczekiwaniom. Kiedy pogoda dopisze, możesz zamienić miejski autobus na kajak, a uliczki Mdiny, Valletty i każdego innego miasta na niesamowity podwodny świat. Krystalicznie czysta woda wokół wysp sprawia, że to idealne miejsce dla nurków.
Marzy ci się wycieczka rowerowa, albo nietypowe doświadczenie na segwayu? Odwiedź południe wyspy Malta, np. okolice wioski Dinglis. To mniej zurbanizowana część kraju, dzięki czemu zgiełk silników, zastąpi tam szum fal rozbijających się o wysokie klify. Tam odetchniesz pełną piersią, ciesząc się ciszą, spokojem i naturą. A jeżeli nie chcesz pedałować, zawsze możesz wsiąść na grzbiet konia i kłusem lub galopem pokonywać kolejne kilometry. Niezależnie jaki środek transportu wybierzesz, z jednej strony będziesz mieć morza, a z drugiej zielone, choć skaliste oblicze Malty.
Rajem dla miłośników trekkingu jest natomiast Gozo. To druga co do wielkości wyspa archipelagu, na którą bez trudu dostaniesz się promem z miejscowości Ċirkewwa. Co ciekawe, za przeprawę zapłacisz dopiero podczas drogi powrotnej. Na miejscu wybór szlaku zależy od ciebie. Możesz wędrować wzdłuż skalistych klifów, spacerować w pobliżu basenów solnych, gdzie do dziś w tradycyjny sposób wydobywa się sól. Jedne z najlepszych zdjęć wyjazdu zrobisz najpewniej w jaskini Tal-Mixta Cave, skąd rozpościera się piękny widok na morze.
Ciekawy trekking możesz urządzić sobie także na Comino, trzeciej co do wielkości wyspie archipelagu. Jest ona na tyle niewielka, że obejście jej dookoła zajmuje ok. trzech godzin. Ale nawet to wystarczy, żeby zakochać się w Błękitnej Lagunie, gdzie woda zawdzięcza swój niesamowity turkusowy kolor białemu piaskowi na dnie.
A jak smakuje Malta? Do twojego serca trafi nie tylko przez żołądek
Maltańczycy, podobnie jak Włosi, to mistrzowie w kuchni. Tutejsze potrawy zachwycają aromatem, choć znalezienie restauracji z tradycyjną kuchnią maltańską może nie być wcale takie proste. Wszystko za sprawą ogromnego miksu kultur, który ma tam miejsce od stuleci. Bez trudu znajdziesz tam wyśmienity makaron, czy pizzę, rozpływające się w ustach owoce morza, czy propozycje kuchni azjatyckiej.
Tradycyjnym daniem maltańskim będzie za to serwowany w wielu miejscach i na różne sposoby królik. Na Gozo najpewniej będzie on w potrawce, podczas gdy na Malcie pewnie w formie pieczonego kawałka.
Ciekawym kulinarnym doświadczeniem w tym kraju będzie także degustacja oliwy z oliwek. Maltańczycy posiadają endemiczny (występujący tylko u nich) gatunek drzewek oliwnych, o które dbają niczym o członków rodziny. Sama oliwa w pierwszej chwili może wydawać się… pikantna. Dopiero później odkryjesz jej unikatowy aromat.
Na koniec sięgnij po chrupiące z zewnątrz i miękkie w środku pastizzi, czyli małe przekąski z ciasta podobnego do greckiego filo, nadziewanego serem ricotta, albo groszkiem z curry. Wcinaj je jeszcze na ciepło, wtedy smakują najlepiej. I nie przejmuj się kaloriami. Te wakacyjne przecież się nie liczą.