W Elblągu doszło do małego, politycznego trzęsienia ziemi – w referendum odwołano prezydenta miasta Grzegorza Nowaczyka i całą radę miasta. To pierwsza taka porażka Platformy w Elblągu od 2007 roku.
Sparaliżowane miasto, podniesienie czynszów, zamknięcie basenu miejskiego na rzecz aquaparku, który nie powstaje – to tylko część zarzutów mieszkańców Elbląga pod adresem Grzegorza Nowaczyka, odwołanego właśnie prezydenta. Nowaczyk, wygrywając w 2010 roku wybory, osiągnął ogromny sukces, bo zastąpił wtedy rządzącego miastem od 1994 roku Henryka Słoninę.
Wtedy też PO udało się wygrać wybory do rady miasta, zdobywając 36 proc. poparcia. Teraz zarówno prezydent, jak i rada, zostali odwołani w miejskim referendum. Frekwencja wynosiła 25 proc., a z nich aż 96,3 proc. poparło odwołanie prezydenta, zaś 95 proc. - odwołanie rady. Jak pisze "Rzeczpospolita", to pierwszy przypadek w Polsce, kiedy naraz zostali odwołani prezydent i rada.
Jak podkreśla gazeta, Elbląg był do tej pory "bastionem" PO, bo Platforma nie przegrała tam żadnych wyborów od 2007 roku. Z wypowiedzi innych radnych, polityków i ekspertów dla "Rz" wynika, że władza w tym mieście była arogancka i przeświadczona o tym, że jest niepokonana. Ale inicjatywa "Wolny Elbląg" oskarżyła też lokalnych polityków o zatrudnianie rodzin i znajomych w miejskich spółkach, a szczytem było przyznanie 150-metrowego mieszkania komunalnego bratanicy wiceprezydenta.
Pokrywa się to z opiniami z "Gazety Wyborczej", gdzie mieszkańcy wykazują, że Grzegorz Nowaczyk m.in. zbyt rozkopał miasto, co doprowadziło do jego komunikacyjnego paraliżu. Do tego zamknął miejski basen lubiany przez Elblążan. Miał tam stanąć aquapark, ale nikt nie zaczął jego budowy. Do tego Nowaczyk zreformował czynsze w mieszkaniach komunalnych, co w niektórych przypadkach dało podwyżkę o 100 proc. Mieszkańcom nie podobały się nie tylko same decyzje, ale również fakt, że prezydent nie potrafił komunikować się z mieszkańcami i rozsądnie wyjaśniać im swoich decyzji.