Za nami pierwsza jazda nowym Oplem, który wypełnia lukę w ofercie pomiędzy Mokką a Grandlandem. Podczas testów mieliśmy okazję sprawdzić hybrydę oraz wersję elektryczną. Czy wybór w tym przypadku jest prosty? Odpowiedź nie musi być oczywista.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Teoretycznie hybryda daje nam wolność, bo ma jeden mocny atut: większy zasięg. Ale głupio narzekać też na możliwości elektryka, kiedy jeździmy głównie w mieście. Opel Frontera daje nam wybór, który może okazać się kluczowy dla wielu klientów w Polsce.
O nowym Oplu pisaliśmy już w naTemat przy okazji jego polskiej premiery. Frontera wjeżdża w miejsce Crosslanda, jednak tylko "na papierze" będzie to zamiana jeden do jednego. Jak wtedy usłyszeliśmy, Opel Frontera ma być zupełnie inaczej postrzegany.
Czytaj także:
Teraz mieliśmy okazję przyjrzeć się temu Oplowi z bliska, podczas pierwszych jazd na Majorce. I szczerze mówiąc, kiedy można było zobaczyć go już w drogowych warunkach, sprawiał wrażenie nieco mniejszego samochodu.
Jego wymiary to 438,5 cm długości, 179,5 cm szerokości i 163,5 cm wysokości. Auto waży niecałe 1,4 t. Nie jest to na pewno pojazd z kategorii ciężkich SUV-ów. To bardzo kompaktowe auto.
Opel Frontera – jak wygląda wnętrze?
W środku Opel Frontera jest przewidywalny, chociaż już na początku doceniłem pozycję z fotela kierowcy. Okazał się wygodny, ale przede wszystkim miałem świetną widoczność. Z moim 1,85 m wzrostu różnie bywa z dopasowaniem siedzenia w taki sposób, żeby komfort jazdy był naprawdę idealny. O dziwo, w Oplu udało się to zrobić bardzo szybko.
Deska rozdzielcza naprawdę przypomina nieco auta, które wyjeżdżały z fabryk więcej niż kilka lat temu. To nie zarzut, zwracam jednak uwagę, że nie znajdziecie wielkich ekranów i długiej listy gadżetów. Jest wirtualny kokpit, wyświetlacz w centralnej części, jednak ten cyfrowy świat nie przytłacza, jak to bywa w niektórych nowych samochodach.
A wykończenie? Trudno było spodziewać się wielu miękkich materiałów w budżetowym aucie, jednak i tak jest nieco lepiej, niż się spodziewałem. Najbardziej problematyczne mogą okazać się plastikowe elementy na drzwiach, które przy intensywnym użytkowaniu zbiorą sporo rys.
Reszta wygląda estetycznie. Nie próbowano na siłę wciskać obsługi klimatyzacji w dotykowy moduł, co raczej było dobrym pomysłem. Kafelki w systemie multimedialnym nie wyglądają bardzo nowocześnie, ale sprawdzają się w obsłudze.
Dużym atutem Frontery jest praktyczność i przestronność wnętrza. Bagażnik ma 460 litrów, więc daje to niezłą przestrzeń na bagaże.
Dodajmy, że ten Opel w wersji hybrydowej może być także 7-miejscowym autem. W ten sposób wpisuje się w nową definicję, że ma być przede wszystkim samochodem rodzinnym.
Jak jeździ Opel Frontera? Test hybrydy i elektryka
Prawie cały test na Majorce spędziłem za kierownicą wersji elektrycznej. W ofercie jest jedna opcja o mocy 113 KM i pojemności akumulatora 44,2 kWh. W teorii Frontera na prąd może przejechać nieco ponad 300 km na jednym ładowaniu.
A w praktyce? Nasza trasa przebiegała w specyficznych warunkach, bo najpierw długo staliśmy w korku, a później jeździliśmy górskimi serpentynami. Podczas takiej podróży pomiar realnego zużycia energii nie miałby sensu, ale na koniec podliczyliśmy wstępne dane.
Kiedy startowaliśmy, komputer pokazywał nam rzeczywiście 300 km zasięgu. Po przejechaniu ponad 80 km okazało się, że "uciekło" nam jakieś 20 km. Wyszłoby około 280 km, jednak ten wynik dałoby się pewnie poprawić, gdybyśmy tylko spróbowali pojeździć na przykład w zwykłym miejskim i podmiejskim stylu. Przyda się jeszcze dłuższy sprawdzian Frontery, jednak można szacować, że 300 km zasięgu jest jak najbardziej osiągalne.
Auto nie jest typowym elektrykiem, który błyskawicznie reaguje na wciśnięcie pedału gazu. Nie prowokuje do dynamicznych startów, bardziej zachęca, by nim "płynąć". Tak samo układ kierowniczy, który w żaden sposób nie kojarzy się... z zadziornością czy chirurgiczną precyzją. Jest po prostu wystarczający, jak na typowo użytkowe auto.
Ale trzeba też przyznać, że w górskiej scenerii Frontera nie zawiódł nas w ważnych szczegółach. Nie wyczułem nadmiernych przechyłów, zawieszenie w aucie przyzwoicie zestrojono bardziej z nastawieniem na komfort.
Momentami słyszeliśmy odgłos skrzypiącego fotela, jednak trudno powiedzieć, czy taki będzie urok Frontery. Może coś przez przypadek zgrzytało na łączeniach elementów. Tylko oceniając uczciwie... byłbym zdziwiony, gdyby w samochodzie z tej półki cenowej wszystko grało jak w szwajcarskim zegarku.
W hybrydzie spędziłem zbyt mało czasu, by pokusić się o dokładne dane. Z pewnością dało się od razu wyczuć większą moc, bo mówimy tu o silniku 1.2 o mocy 136 KM. Kiedy jechaliśmy nieco ponad 100 km/h, spalanie wyniosło niecałe 7 litrów.
Opel Frontera – wersje i cennik
Najtańszy Opel Frontera kosztuje od 102 900 zł (wersja 1.2 Turbo Hybrid 100). Elektryka można mieć od 125 900 zł. Mówimy tu o skromniejszej opcji wyposażenia Edition. Bogatsza konfiguracja GS to wydatki 116 900 zł (1.2 Turbo Hybrid 100), 122 200 zł (1.2 Turbo Hybrid 136). Ceny elektryka w tej wersji zaczynają się od 139 900 zł.
Warto zwrócić uwagę, że nie ma tu przepaści między cenami hybrydy i elektryka. Ewentualny wybór będzie zależał tu głównie od preferencji i odpowiedzi na pytanie: jeździmy głównie w mieście czy w trasie?
Frontera nie wjeżdża jako coś przełomowego, ale może się okazać skutecznym rozwiązaniem dla wielu kierowców, którzy do tej pory narzekali na wysokie ceny samochodów elektrycznych. Tyle że na rynku jest jeszcze Citroen C3 Aircross, który tak naprawdę jest bliźniakiem nowego Opla. I to ten drugi wypada bardziej atrakcyjnie cenowo – w wersji hybrydowej można go mieć już od 82 800 zł.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.