Porzucają dziadków w izbie przyjęć. "Ze łzami w oczach mówiła, że rodzina wyjeżdża w tropiki"
Wystarczy nie podać wody albo zapomnieć leków. Odwodnienie, ból w klatce, skoki ciśnienia. I już można dzwonić po karetkę albo porzucić babcię w izbie przyjęć. W szpitalu muszą położyć na oddział. Spędzi tam święta. Rodzina odpocznie. Ale problem jest bardziej złożony. – Dostęp do opieki wytchnieniowej jest trudny, dlatego często – w oczach rodziny – to szpital przejmuje taką funkcję. Każdy, kto przeżył dyżur w okresie okołoświątecznym i widział takich pacjentów wie, że serce się kraje. Tylko, że to jest emanacja systemowego problemu. Na ten moment nie ma rozwiązania – mówi Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
Reklama.