Niezwykłe świąteczne tradycje Mazowsza. Od duchów przy stole do najsłynniejszego zwyczaju

MATERIAŁ PARTNERSKI

Boże Narodzenie to wyjątkowy czas spędzany w rodzinnym gronie i zgodnie z tradycjami. Te na przestrzeni lat ulegały wielu zmianom. O tym, jak przeszłość i teraźniejszość przeplatają się współcześnie na Mazowszu w podcaście "Praktycznie o podróżowaniu" rozmawialiśmy z Izabelą Stelmańską, prezeską Mazowieckiej Regionalnej Organizacji Turystycznej (MROT).

Jedną z najlepiej znanych świątecznych tradycji jest zostawianie pustego miejsca przy stole dla nieznajomego wędrowca lub niespodziewanego gościa. Czy zastanawialiście się kiedyś, skąd w ogóle wzięła się ta tradycja? Okazuje się, że jej korzeni należy szukać na Mazowszu.

– Kiedyś wierzono, że to miejsce trzeba zostawić po to, żeby duchy tych, którzy już odeszli z danego domu, miały miejsce swoje przy stole. Dodatkowo wszyscy siadali tam dosyć luźno. W ten sposób dbali o to, żeby duchy miały miejsce przy stole między osobami uczestniczącymi w wieczerzy wigilijnej i żeby nikt ich nie zgniótł, nie uszkodził, nie zakłócił ich porządku i spokoju – wyjaśnia nam Izabela Stelmańska.

Na tym historie z duchami się nie kończą. W przeszłości chcąc dać im możliwość nasycenia się świątecznymi potrawami, po wigilii nie sprzątano jedzenia ze stołu. Wszystko po to, żeby zostawić je tym, których już pośród nas nie ma.

Jednak święta na Mazowszu wiązały się nie tylko z opowieściami o duchach. Tradycji i przesądów było więcej. Wiele rzeczy robiono po to, żeby zapewnić sobie w przyszłym roku urodzaj i dobrobyt.

– Samo przygotowanie domostw było dosyć interesujące. Nogi od ławy związywano na przykład sznurkami po to, żeby przywiązać niej chleb, a tym samym przywiązać go też do danego domostwa, żeby nie zabrakło go przez kolejny rok. Pod stół kładziono też pług, żeby w okresie wiosenno-letnim krety nie wchodziły w szkodę – dodała prezeska MROT.

Dziś pługa pod stołem nikt już nie trzyma. Nie ma też wyścigów gospodarzy na pasterkę w kościele. I choć wiele tradycji zostało zapomnianych, to inne znów zaczynają mieć dla nas znaczenie.

– Te święta kiedyś miały taki charakter, żeby spędzić ten czas wspólnie, żeby być obok siebie, żeby się sobą zainteresować i wykazać właśnie to zainteresowanie, poprzez spędzanie po prostu wspólnie czasu. Mam nadzieję, że my też idziemy w tym momencie w takim kierunku, żeby jednak być ze sobą, dla siebie, blisko siebie – podkreśliła Stelmańska.

We wspólnym spędzaniu czasu pomagają nam jarmarki świąteczne, które w zasadzie od końca grudnia organizowane są w całej Europie. Mazowsze pod tym względem także ma się czym pochwalić. Można na nich znaleźć m.in. wiele oryginalnych i ręcznie wykonywanych upominków. Dodajmy, że to właśnie rękodzieło królowało w XIX wieku, kiedy to na Mazowszy zaczęto wymieniać się podarkami.

Jak przyznała nasza rozmówczyni, popularyzację jarmarków, jako formy przygotowywania się do świąt, obserwuje od 25 lat i nie ukrywa, że kiedyś nie były one tak popularne jak współcześnie. Stelmańska dodała także, że tego typu imprezy organizowane w małych miasteczkach, ale i Warszawie, Płocku, czy Radomiu to dobra okazja do wspólnego spędzenia czasu, ale i wzięcia udziału np. w warsztatach robienia ozdób świątecznych. Nie da się także ukryć, że w ich trakcie warto spróbować lokalnych potraw.

– Koła gospodyń wiejskich zadbają o to, żebyśmy posmakowali tego świątecznego czasu i dań, które w przeszłości trafiały na stoły podczas świąt – dodała nasza rozmówczyni.

A jeżeli jesteście ciekawi, jakie były tradycyjne świąteczne potrawy na Mazowszu, a także, dlaczego współcześnie zagraniczni goście coraz chętniej przylatują w ten region Polski właśnie na okres Bożego Narodzenia, zapraszamy do wysłuchania podcastu.