Desperacka walka Portugalczyków z kryzysem. Władza wprowadza w kalendarzu więcej dni pracy i rozdaje ziemie by zatrzymać młode pokolenie w kraju. Sami mieszkańcy organizują się w komuny i chcą zmiany ustroju.
Grupa portugalskich intelektualistów i artystów wystąpiła z apelem o przywrócenie monarchii w ich kraju. Twierdzą, że to jedyna recepta na wyjście z kryzysu.
Autorzy manifestu "Stworzyć demokrację, przywrócić monarchię" przekonują, że to ustrój republikański przyczynił się do fatalnej sytuacji finansowej i politycznej kraju oraz problemów społecznych. Portugalia jest republiką od 1910 roku, od czasów obalenia króla Manuela II z dynastii Braganca i jego ucieczce na Giblartar. Intelektualiści wskazują najbliższego krewnego w linii męskiej byłego władcy, Duarte Pio, księcia Bragancy, jako "jedynego prawowitego następcę tronu". Uważają, że republika nie zdała egzaminu czego najlepszym przykładem ostatnio było obniżenie ratingu Portugalii o 2 stopnie do poziomu BB przez agencję ratingową Standard&Poor's.
Twórcy manifestu nazywają siebie "zaangażowanymi obywatelami Portugalii" i chcą rozpoczęcia poważnej debaty na temat powrotu monarchii, gdyż ich zdaniem aktualny ustrój już się wypalił i nie gwarantuje demokracji na odpowiednim poziomie. Wśród nich jest m.in założyciel portugalskiej Ludowej Partii Monarchistycznej Gonçalo Ribeiro Teles, politycy i dziennikarze.
Jedni piszą manifesty, inni strajkują. Wczoraj przeciwko rządowym planom reorganizacji transportu miejskiego protestowali pracownicy tego sektora. 24-godzinny strajk najsilniej odczuli mieszkańcy Lizbony, którzy nie mogli korzystać z metra. Ponadto kursowanie barek w stolicy na rzecze Tag było przerywane na 3 godziny podczas każdej zmiany, zaś w Porto do pracy nie przyszło większość kierowców autobusów i pracujących w metrze.
Jesienią ubiegłego roku rząd zaprezentował Plan Strategii dla Transportu. Przewiduje on m.in kilkuprocentową redukcję etatów oraz fuzje spółek transportowych. Wszystko po to by zmniejszyć dług tych spółek, który stanowi 10% PKB kraju i wynosi prawie 17 mld euro. W tym samym czasie co wspomniany plan, władza uzgodniła nowy kalendarz. Zniesiono 4 dni wolne od pracy. Dzięki temu w 2012 roku Portugalczycy pracować będą m.in w Boże Ciało i Dzień Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny.
Kościół Katolicki w Portugalii również przeżywa kłopoty. Świątynie mają być zamykane w ciągu tygodnia z powodu braku środków finansowych do ich obsługi. Kilkadziesiąt parafii dostosowało się już do tych sugestii biskupów. Według szacunków "Correio da Manha" wpływy z tacy oraz opłat ślubnych i pogrzebowych przynoszą około 10 mln euro. Utrzymanie budynków sakralnych, często zabytkowych, kosztuje zaś rocznie ponad 20 mln euro.
Ciągłe podwyżki cen oraz szalejące bezrobocie zmuszają Portugalczyków do wyjazdu za granicę w poszukiwaniu pracy. Z danych Krajowego Instytutu Statystki w Lizbonie na emigracji żyje już ponad 5 mln obywateli. W samej Portugalii mieszka zaś ponad 10 milionów ludzi. 2011 rok przyniósł jedną z największych fal emigracyjnych w historii tego kraju. Większość nie wyjeżdża już do innych krajów zachodnioeuropejskich, lecz głównie do Brazylii oraz Afryki - w szczególności do Angoli, byłej portugalskiej kolonii, która leży na południu Afryki, o siedem godzin lotu od Lizbony. To tu młodzi Portugalczycy tłumnie przybywają dziś na saksy. Są to osoby dobrze wykształcone, w wieku od 30 do 40 lat. Gdy Portugalia więdnie, Angola tymczasem rozkwita -co roku znaczne wzrasta jej PKB, posiada wielkie złoża diamentów i ropy naftowej.
Poziom bezrobocia w ponad 10-milionowej Portugalii jest największy od 35 lat. Bez zatrudnienia pozostaje już 12,5 procent osób zdolnych do pracy.
Władza próbuje zachęcić obywateli do pozostania w kraju. W tym celu niektóre gminy położone na północy i południu kraju rozdają grunty rolne i domy za darmo. Wszystko po to by zatrzymać dotychczasowych mieszkańców i przyciągnąć nowych.
By zatrzymać proces starzenia się społeczeństwa, preferowani są młodzi ludzie, szczególnie rolnicy. Wystarczy przedstawić pomysł na zagospodarowanie gruntu. Odpływ ludności z prowincji spowodował, że niektóre portugalskie miejscowości są wystawiane na sprzedaż. By nabyć wieś Pereiro w regionie Alentejo, wystarczy wyłożyć z kieszenie 7 mln euro. Do tej pory wielu zagranicznych turystów kupowało domy na prowincji, teraz być może będą całe wsie.
W obliczu kryzysu Portugalczycy szukają różnych sposobów na oszczędności. Jednym z nich są "ogródkowe komuny". Kilka rodzin razem inwestuje w działkę oraz w uprawę warzyw i owoców. Wspólnie też dzielą się plonami. To szczególnie popularne zjawisko w Porto.
Nie wszyscy jednak czują, że nastały trudne czasy i trzeba zacisnąć pasa. Media i opinia publiczna z oburzeniem przyjęli fakt, iż ich piłkarze za zakwaterowanie w Polsce podczas Euro 2012 zapłacą najwięcej ze wszystkich reprezentacji. Jak podaje Przegląd Sportowy, portugalska federacja zapłaci 33,2 tysiące euro za jeden dzień w Hotelu Remes Sport &Spa. Dla porównania równie zadłużeni Hiszpanie zamieszkają w hotelu Mistral w Gniewnie i zapłacą 4,7 euro za dobę. Więcej o kosztach pobytu na Euro innych reprezentacji:
Zobacz, gdzie będą mieszkać Portugalczycy podczas Euro 2012: