"Układ zamknięty" zbiera dobrą prasę i z prawej i z lewej. Zanim jeszcze wszedł do kin, dostał prestiżową nagrodę. Okazuje się jednak, że on sam może być narzędziem innego układu niż ten, przeciwko któremu występuje.
Pokrzywdzeni przedsiębiorcy to w Polsce nośny temat. Co kilka miesięcy na jaw wychodzą kolejne tragedie drobnych biznesmenów, którzy z powodu niejasnych działań Urzędu Skarbowego, organów ścigania lub prokuratury trafiają do więzień i tracą samodzielnie wypracowany przez lata majątek. Scenariusz napisany na podstawie takich historii był niemal pewnym hitem.
"Układ zamknięty" zanim trafił na ekrany dostał Wiktora za "odwagę w dążeniu do przedstawiania prawdy o problemach, z którymi na co dzień zmagają się polscy przedsiębiorcy w starciu z machiną urzędniczą". Kibicowali mu pokrzywdzeni i ci, którzy obawiali się podobnego scenariusza we własnych firmach. Dziennikarze "Newsweeka" zastanawiają się jednak, czy głośny obraz nie jest jednak narzędziem w rękach członków innego, równie zamkniętego, układu.
W poniedziałkowym numerze analizują, kto sponsorował film (został on nakręcony w całości z prywatnych pieniędzy). Na liście znalazł się między innymi były Minister Sprawiedliwości Janusz Kaczmarek. W napisach końcowych widać też Andrzeja Długosze, który – jak pisze tygodnik – przez lata miał na pieńku z prokuraturą. Jest też kilka innych znanych osób. Wszystkie w jakiś sposób powiązane są z pierwowzorami bohaterów filmu.
"Newsweek" analizuje te zależności. Pyta o nie także autorów scenariusza. Ci przyznają, że dokumentów sądowych w sprawie, o której stworzyli obraz, nie widzieli. Z tekstu w tygodniku wynika, że film może pokazać układ zamknięty. Tylko zupełnie gdzie indziej, niż widzieliby go autorzy.
Dla tysięcy poszkodowanych przez instytucje państwowe, film Ryszarda Bugajskiego pt. „Układ Zamknięty” to niezwykła szansa aby całe społeczeństwo mogło dowiedzieć się jak funkcjonariusze państwowi niszczą uczciwych obywateli. CZYTAJ WIĘCEJ