20 listopada 2010 roku – wtedy po raz ostatni Bartłomiej Grzelak zagrał w oficjalnym spotkaniu. Mamy marzec 2012. Piłkarz jest spalony, koniec kariery 31-letniego gracza? Może sobie szukać klubu w niższych ligach? Nic bardziej mylnego.
- Dzień dobry. Izba przyjęć. Słucham?
- Witam. Chciałbym u państwa leczyć problemy ze ścięgnem Achillesa
- Nie ma problemu. Zapraszamy
- A mogliby mi państwo jeszcze za to zapłacić?
- Oczywiście, z przyjemnością.
Pewnie niejednemu z nas marzy się taki scenariusz rozmowy podczas telefonicznych poszukiwań najlepszego miejsca do leczenia. Nierealne? A jednak. Na świecie są jeszcze jednak dobroczyńcy. Władze Cracovii postanowiły się zlitować. Zatrudniły Bartłomieja Grzelaka. Tonący brzytwy się chwyta? Tylko pytanie - kto tu tonie, Grzelak czy Cracovia?
- Nie widzę w tym żadnego sensu. Przecież po pierwsze to będzie trzeci wysoki napastnik w Cracovii, a po drugie gdzie nie pójdzie to się rozlatuje – mówi Tomasz Ćwiąkała, dziennikarz weszlo.com, nasz bloger. – Nie wiem, może przez ten rok jak nie grał, to jakoś się cały czas wzmacniał i teraz będzie odporny. Ale szczerze mówiąc to pewnie będzie jak zawsze. Półtora miesiąca i kontuzja.
Grzelak jeszcze w Widzewie
Bartłomiej Grzelak to piłkarz, który swoją wartość udowodnił w Widzewie. I chyba tylko tam. W pierwszym sezonie zdobył dla tego klubu 20 bramek. Został królem strzelców II ligi. Potem udana runda jesienna i była nawet reprezentacja Polski. Potem transfer do Legii. Za 600 tysięcy euro.
Niektórzy pukali się w głowę. No i niestety mieli chyba rację. W Legii, podobnie jak później w Jagiellonii, głównie się leczył. Grzelak w Legii spędził prawie 4 lata. W tym czasie w lidze do siatki trafiał 13 razy. Średnia? Nieco ponad 3 gole na rok. Albo inaczej, średnio około 46 tysięcy euro za gola. Nie licząc pensji.
Już w Legii
Piłkarz nie należał też do ulubieńców warszawskiej publiczności. Po transferze z Widzewa wielokrotnie przypominano mu skąd się w Legii pojawił. A i swoją formą Grzelakowi nie udawało się za bardzo uciszyć krytyków. „Roger - nigdy nie będziesz Polakiem” – takim transparentem przywitali kibice Jagiellonii, Legię Warszawa i jej piłkarza, Brazylijczyka, Rogera Guerreiro, powoływanego do kadry Polski, po otrzymaniu obywatelstwa. Kibice Legii odpowiedzieli swojemu piłkarzowi, Bartłomiejowi Grzelakowi – „Grzelak – nigdy nie będziesz Brazylijczykiem”.
Grzelak w efekcie po zakończeniu kontraktu rozstał się za Legią. A właściwie to Legia rozstała się z nim. Potem pojechał do Rosji, grał w Nowosybirsku, jednak tam też wielkiej kariery nie zrobił. Później był zawodnikiem, a raczej pracownikiem, Jagiellonii Białystok. Nie grał przez cały poprzedni sezon, a w obecnym odpoczywał przez całą rundę jesienną.
Czy teraz okaże się... lekiem? Lekiem na całe zło Cracovii.