
Alternatywa dla Niemiec (AfD) zyskuje na popularności. Od prowadzącej w sondażach chadecji CDU/CSU dzielą ją już tylko 1-2 punkty procentowe. Partię klasyfikowaną przez niemiecki kontrwywiad jako częściowo skrajnie prawicową popiera co czwarty wyborca (24-25 proc.).
W lutowych wyborach do Bundestagu Alternatywa była drugą siłą polityczną, ale żadna z partii reprezentowanych w niemieckim parlamencie nie chce tworzyć z nią koalicji.
Sprawdzamy, jakie stanowisko ma AfD wobec Polski i spraw dotyczących relacji Polska-Niemcy.
Polski napis w Dachau
W minionej kadencji Bundestagu klub poselski AfD był aktywny w sprawach polsko-niemieckich. Ostatnio w sprawie dodania do Pomnika Narodów w Muzeum-Miejscu Pamięci Dachau polskiej wersji przesłania "Nigdy więcej". Na odsłoniętym w 1968 roku pomniku widnieje ten napis w pięciu językach – niemieckim, angielskim, francuskim, jidysz i rosyjskim. Nie ma jednak wersji polskiej, choć Polacy byli największą grupą narodowościową w tym obozie koncentracyjnym.
W połowie listopada 2024 roku klub AfD zaproponował uchwałę, zgodnie z którą rząd Niemiec miał zabiegać w rządzie Bawarii i Bawarskiej Fundacji Miejsc Pamięci o uzupełnienie napisu o polską wersję.
Ponadto wstawił się za sfinansowaniem w wysokości 5 mln euro badań nad prześladowaniami obywateli polskich i przedstawicieli polskich organizacji w Rzeszy Niemieckiej w latach 1933-1945 oraz ich losami po 1945 roku. Wniosek zatytułowany "Polepszyć porozumienie z Polską" został po głosowaniu przekazany do Komisji Kultury i Mediów.
Ze względu na skrócenie kadencji Bundestagu posłowie nie zajęli się już potem tym projektem. – Przywrócenie wniosku będzie możliwe dopiero w nowym okresie legislacyjnym, gdy będzie już nowy rząd Niemiec, a komisje rozpoczną pracę. Ponownie przedstawimy wniosek, gdy nadarzy się ku temu okazja. Nie można jednak jeszcze przewidzieć, kiedy to nastąpi – informuje DW poseł AfD Götz Frömming, członek polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej w Bundestagu.
Reparacje
W swoim prawie stustronicowym programie politycznym AfD nie wspomina o Polsce ani słowem. Inaczej było w programie wyborczym do Bundestagu. Polski dotyczył punkt odnoszący się do "niedopuszczalnych żądań" reparacji. "Odrzucamy żądania reparacji, takie jak te wysuwane przez Polskę i Grecję, ponieważ kwestie te zostały już ostatecznie wyjaśnione na mocy prawa międzynarodowego" – uchwaliła partia.
– Ten rozdział jest zamknięty i jasno to odrzucamy – oświadczył szef AfD Tino Chrupalla na niedawnym spotkaniu z zagranicznymi korespondentami w Berlinie. I przyznał, że zarówno cała AfD, jak i on jako obywatel Niemiec uważa polskie żądania dalszych reparacji za "bardzo osobliwe".
Przedstawione przez rząd PiS żądania reparacji za straty wojenne odrzuca zresztą niemiecki rząd, powtarzając, że na płaszczyźnie prawnej sprawa jest zamknięta. Berlin zaznacza jednak, że odpowiedzialność, jaką Niemcy ponoszą za zbrodnie popełnione w czasie drugiej wojny światowej, nigdy nie będzie sprawą zamkniętą pod względem moralnym i politycznym.
Język polski w Niemczech
AfD była także aktywna w sporze o nakłady na naukę języka polskiego w Niemczech jako języka ojczystego.
Gdy w 2022 roku ówczesny polski minister edukacji Przemysław Czarnek obciął środki na naukę języka niemieckiego dla mniejszości niemieckiej w Polsce, posłowie AfD złożyli w Bundestagu projekt uchwały zatytułowany "Ochrona interesów mniejszości niemieckiej w Polsce – Utrzymanie dobrej przyjaźni z Polską".
Postulowali w nim m.in. "utworzenie funduszu federalnego" na finansowanie lekcji języka polskiego w wymiarze trzech godzin tygodniowo oraz szkolenia polskich nauczycieli w Niemczech. Chcieli również stworzenia rejestru wszystkich uczniów polskiego pochodzenia, aby poznać potrzeby finansowe na naukę języka.
Uchwała ta nie została przyjęta. Bundestag przyjął inne rozwiązanie, przeznaczając w niemieckim budżecie po raz pierwszy środki na naukę języka polskiego jako ojczystego w łącznej wysokości 5 mln euro. Gdy później wypłata tych środków się przeciągała, posłowie Alternatywy wystosowali do rządu interpelację w tej sprawie i wyrażali zaniepokojenie opóźnieniami.
W sprawy te zaangażował się wówczas przede wszystkim poseł Götz Frömming – wspierany przez swego asystenta, działacza polonijnego w Niemczech Adama Gołkontta, członka Związku Polaków w Niemczech spod znaku "Rodła". – Jako działacz polonijny o patriotycznych, konserwatywnych i katolickich poglądach staram się na to wpływać – podkreślał Adam Gołkontt w ubiegłym roku w rozmowie z DW.
Dalsza część artykułu poniżej:
Zarzuty pod adresem rządu Tuska
We wrześniu 2023 roku AfD złożyła projekt uchwały, wzywającej rząd Niemiec do rozwijania współpracy z krajami Grupy Wyszehradzkiej. Wzywała m.in. rząd Niemiec do zabiegania w UE o natychmiastowe zniesienie przez Komisję Europejską wszelkich sankcji wobec rządów Polski i Węgier za naruszanie zasad praworządności.
Z kolei po zmianie rządu w Polsce w wyniku wyborów w październiku 2023 roku AfD złożyła projekt uchwały zarzucający rządowi Donalda Tuska "ograniczanie wolności opinii i informacji", a tym samym łamanie Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Powodem były zmiany w mediach publicznych w Polsce i sądownictwie. Projekt przepadł, nie zagłosował za nim żaden inny klub poselski.
Odszkodowania dla ofiar
Posłowie Alternatywy pytali także niemiecki rząd o doniesienia, jakoby kanclerz Olaf Scholz miał zaproponować podczas polsko-niemieckich konsultacji przeznaczenie 200 mln euro (5 tys. na osobę) na zadośćuczynienie dla żyjących jeszcze ofiar niemieckiej okupacji w Polsce. Według mediów Tusk miał odrzucić tę ofertę jako niewystarczającą.
AfD, pytana o poparcie dla wypłaty odszkodowań, odpowiada, że indywidualne płatności dla ocalałych więźniów i robotników przymusowych "uważa za moralnie właściwe". Zaznacza jednak, że klub poselski AfD nie jest zaangażowany w konsultacje dotyczące wypłaty zadośćuczynienia, a „za ich sukces lub porażkę odpowiedzialność ponoszą partie rządzące”.
Podejście do historii
Przyglądając się kilku inicjatywom, można by sądzić, że sprawy ważne dla Polski i Polaków w Niemczech leżą na sercu politykom AfD, przynajmniej niektórym.
Wrażenie to burzy jednak podejście partii do historii, a także upamiętnienia ofiar niemieckiej agresji w 1939 roku i okupacji. Zapamiętana została zwłaszcza wypowiedź byłego lidera partii Alexandra Gaulanda, który w 2018 roku oświadczył, że Hitler i naziści tylko „ptasi kleks” w ponad tysiącletniej, naznaczonej sukcesami historii Niemiec.
Zaś lider AfD w Turyngi Björn Höcke kilka lat temu nazwał berliński Pomnik Pomordowanych Żydów Europy "pomnikiem hańby". "Zamiast przekazywać dorastającemu pokoleniu wiedzę o dobroczyńcach, znanych na całym świecie filozofach, muzykach, genialnych wynalazcach i odkrywcach, których mamy tak wielu, być może więcej niż inne narody, zamiast uczyć o tym uczniów i uczennice w szkołach, my obsmarowujemy niemiecką historię i wyśmiewamy ją" – mówił Höcke, który – jak uznał sąd – może być nazywany „faszystą”.
Czołowy kandydat AfD do Parlamentu Europejskiego Maximilian Krah twierdził zaś niedawno, że „nie wszyscy członkowie SS byli zbrodniarzami wojennymi”.
To podejście, odrzucające wstyd za zbrodnie nazistów dało się zauważyć także niedawno podczas kampanii wyborczej. Gdy amerykański miliarder Elon Musk mówił w zdalnym wystąpieniu na wiecu AfD, że w Niemczech jest zbyt dużo skupiania się na „winach z przeszłości”, sala przyjęła te słowa aplauzem. Dom Polsko-Niemiecki
AfD nie poparła przyjętej jesienią 2020 roku uchwały Bundestagu o utworzeniu w Berlinie "miejsca pamięci i spotkań" z Polską, które byłoby także hołdem dla polskich ofiar niemieckiej wojny i okupacji.
W Berlinie oprócz pomnika upamiętniającego polskie ofiary wojny i okupacji ma stanąć Dom-Polsko Niemiecki. Jest już gotowy i zatwierdzony latem ubiegłego roku przez rząd Olafa Scholza projekt wykonawczy oparty na trzech filarach – pamięć, spotkanie, zrozumienie oraz główne osi narracyjne stałej wystawy.
Według AfD przyjęty projekt Domu Polsko-Niemieckiego 'wykracza daleko poza uchwałę Bundestagu" z 2020 roku i pierwotną koncepcję stworzenia miejsca pamięci poświęconego polskim ofiarom wojny i okupacji.
– Jak dotąd jest to lewicowo-liberalny projekt o Polsce. Brak instytucjonalnego i finansowego zaangażowania państwa polskiego jest dla nas wadą konstrukcyjną projektu – odpowiada w imieniu klubu AfD Götz Frömming. – Nie jest to tak naprawdę wspólny Dom i dlatego nie zostanie zaakceptowany przez wielu Polaków. Nazwa "Dom Polsko-Niemiecki" jest manipulacją. Przy obecnej koncepcji projekt raczej pogorszy stosunki polsko-niemieckie, niż je poprawi – dodaje poseł.
"Reemigracja" a Polacy
Skąd wynika ta ambiwalencja AfD w sprawach polskich? – Spójne stanowisko AfD w sprawie Polski i relacji polsko-niemieckich nie istnieje. Jest ono wewnętrznie sprzeczne – mówi DW Bastian Sehnhardt z Niemieckiego Instytutu Spraw Polskich (DPI) w Darmstadt. Jego zdaniem partia ta "traktuje zarówno relacje polsko-niemieckie, jak i Polskę w sposób instrumentalny".
– Jeżeli jest im to na rękę, to politycy AfD wypowiadają się również w sposób krytyczny wobec Polski, co można usłyszeć na przykład na terenach przygranicznych z Polską – uważa Sehnhardt, który powołuje się na relacje mieszkających tam Polaków. Klimat ksenofobii, który podsyca AfD, może prędzej czy później dotknąć migrantów z Polski, przyznaje.
Zresztą polityka migracyjna jest jednym z ulubionych tematów AfD. Partia ta żąda „reemigracji”, czyli deportacji migrantów, którzy nie są zintegrowani. Hasła te wymierzone są przede wszystkim w osoby pochodzące z krajów spoza UE, szczególnie muzułmańskich.
Ale w Niemczech żyje też bardzo wielu Polaków i nie wszyscy przykładnie się integrują. Na ulicach niemieckich miast żyje wielu bezdomnych Polaków, nie brakuje też Polaków wśród beneficjentów niemieckiego socjalu. Czy dotyczy ich postulat "reemigracji?
– Polacy mieszkający w Niemczech – podobnie jak inni obywatele UE – nie są zobowiązani do opuszczenia kraju, jeśli na przykład po latach pobytu stają się bezrobotni i są tymczasowo zależni od świadczeń socjalnych – odpowiada nam Götz Frömming. Zaznacza, że "reemigracja" obejmuje środki i zachęty mające zapewnić, że wszyscy cudzoziemcy, którzy są zobowiązani do opuszczenia kraju, zostaną zgodnie z prawem odesłani do kraju pochodzenia.
I dodaje, że "zdecydowana większość Polaków mieszkających w Niemczech jest doskonale zintegrowana i w związku z tym nie stanowi problemu".
Uznanie granicy
W przeszłości politycy AfD zasłynęli też wypowiedziami, które nasuwały pytania o rewizjonizm. Przewodnicząca partii Alice Weidel (z tytułem doktora, władająca językiem mandaryńskim, a prywatnie będąca w związku z kobietą) w jednym z wywiadów latem ubiegłego roku mówiła, że jej „rodzina ze strony ojca pochodzi z Leobschütz”. Chodzi o Głubczyce w województwie opolskim.
"Zawsze wzbraniałam się przed sprawdzeniem polskiej nazwy tego miasta i nazywania go inaczej" – mówiła austriackiemu magazynowi "Der Eckart", wydawanemu przez austriackie ziomkostwo. Historycy alarmowali na łamach prasy, że Weidel, odmawiając uznania obecnej polskiej nazwy miejsca urodzenia jej ojca, kwestionuje de facto granice wytyczone po 1945 roku i sprzeciwia się pojednaniu z Polską.
Innym razem w jednym z tweetów określiła wschodnie kraje związkowe Niemiec – bez Berlina – jako "Mitteldeutschland" (Niemcy Środkowe) – "tak jakby za wschodnią granicą na Odrze i Nysie znajdowały się jeszcze niemieckie terytoria" – zarzucali jej niektórzy historycy. Wskazywali, że szefowa AfD najwyraźniej odnosi się do czasów, gdy ówczesna NRD była nazywana w kręgach narodowo-konserwatywnych Niemcami Środkowymi, a byłe wschodnie terytoria Rzeszy Niemieckiej nazywano Niemcami Wschodnimi.
Na zapytanie DW, czy AfD uznaje granicę na Odrze i Nysie Łużyckiej, poseł Götz Frömming zapewnił, że "oczywiście". – 14 listopada 1990 roku Republika Federalna Niemiec zawarła traktat graniczny z Polską, który jest wiążący na mocy prawa międzynarodowego. On obowiązuje – zastrzegł.
UE, NATO, Rosja
Wśród swoich pozycji politycznych Alternatywa dla Niemiec prezentuje kontrowersyjne stanowiska. Partia uchodzi za prorosyjską i antyeuropejską. W swoim programie przed wyborami do Bundestagu AfD opowiedziała się za "powrotem do federacji suwerennych narodów z wyraźnymi granicami" i zastrzegła, że jeśli unijna struktura uniemożliwi realizację postulatów AfD co do gruntownej reformy UE, to partia będzie dążyć do wyjścia Niemiec ze Wspólnoty, tudzież do rozwiązania Unii Europejskiej i powołania jej na nowo – w charakterze wspólnoty gospodarczej.
Partia chce także likwidacji wspólnej europejskiej waluty. AfD sprzeciwia się ponadto rozszerzaniu UE i NATO na wschód.
Jednocześnie partia chce poprawy relacji z Moskwą – opowiada się za zakończeniem sankcji i naprawą gazociągu Nord Stream. Jeden z europosłów AfD – Petr Bystron– podejrzany jest o przyjmowanie pieniędzy od Moskwy w związku z dochodzeniem w sprawie prorosyjskiego portalu internetowego "Voice of Europe" z siedzibą w Czechach. W przeszłości stracił immunitet jako poseł do Bundestagu, a ostatnio – immunitet eurodeputowanego.