Operator sieci T-Mobile chce decydować, które serwisy internetowe będą wczytywać się szybciej, a które dłużej w smartfonach, tabetach i innych urządzeniach mobilnych. Spółka do końca kwietnia ma przedstawić projekt zmian w prawie Ministerstwu Administracji i Cyfryzacji.
Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Według szacunków "Dziennika Gazety Prawnej" operatorzy sieci komórkowych wydają rocznie około 2 miliardów złotych na utrzymanie i rozwój sieci. Sam przesył reklam ma kosztować około 100 milionów złotych. Jak pisze poniedziałkowy "Dziennik", „by wymusić ustępstwa, operator pod koniec 2011 r. zagroził wprowadzeniem usługi Szczupły i sprawny internet, umożliwiającej blokowanie reklam na życzenie klienta. Abonent by oszczędził, a operator skorzystał dzięki mniejszemu obciążeniu sieci. (…) Jeśli dostawcy nie chcą być blokowani, niech zapłacą.” Wtedy koszty związane z przesyłem reklam (czyli to 100 milionów złotych rocznie) operatorom komórkowym musieliby zapłacić dostawcy reklam, serwisy internetowe i wydawcy. Wtedy pomysł upadł, ale T-mobile nie przestał nad nim pracować. Jeżeli proponowane rozwiązania wejdą w życie, stracić mogą małe serwisy internetowe, na przykład e-sklepy, których nie będzie stać na zapłacenie operatorom.
T-mobile podkreśla, że jeżeli uda się porozumieć z branżą internetową i wypracować rozwiązanie, które „pozwoli branży internetowej się rozwijać”, operator zrezygnuje z blokowania reklam. Eksperci obawiają się jednak, że otwarcie furki do jakichkolwiek blokad sieci, która od zawsze była dostępna dla wszystkich w równym stopniu sprawi, że w przyszłości blokady i ingerencje będą mogły być większe i bardziej uciążliwe.
Sytuację stara się nieco uspokoić rzecznik Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji Artur Koziołek i podkreśla, że nic jeszcze nie jest przesądzone. - W tej chwili cały czas trwają konsultacje. Propozycje MAC i dostawców internetu bywają sprzeczne. Dopiero po konsultacjach będzie można powiedzieć, czy zastrzeżenia są uzasadnione - mówi. Zmianom przeciwna jest oczywiście branża internetowa, choć cytowani przez "Dziennik" eksperci przyznają, że na operatorach wymusza się na przykład obniżki cen i jednocześnie zostawia na ich barkach finansowanie gigantycznych inwestycji w infrastrukturę.
Uspokaja też Urząd Komunikacji Elektronicznej, zdaniem jego rzecznika, Piotra Dziubaka kwestia łańcucha wartości w sieci od lat dyskutowana jest w Stanach Zjednoczonych. - I cały czas nie ma tam rozwiązania. W sytuacji tak dużego przesyłu danych poprzez internet mobilny, jakiś model kontroli jest nieunikniony. Pytanie jednak, jak to zrobić. W tej chwili ta dyskusja w Polsce się rozpoczyna i nic nie jest przesądzone. Jedną z propozycji jest na przykład, by użytkownik sam decydował, co jest dla niego najważniejsze i ustalał sobie priorytety - mówi Dziubak. Dzięki takiemu rozwiązaniu ktoś, kto głównie przez np. smartfona odbiera pocztę e-mail, mógłby zaznaczyć, że chce mieć szybki do niej dostęp, a dłużej ładować mogą się strony internetowe. Kwestia w tym, by jakość usług była odpowiednia, a oferta operatorów przejrzysta.
Propozycję, by to użytkownik decydował, które strony mogą być spowolnione, bądź zablokowane można uznać za kompromisową. Odgórne blokowanie dostępu do niektórych stron, a udostępnianie innych bardzo łatwo może prowadzić do sytuacji, w której serwisy internetowe stracą czytelników i klientów. Nigdy nie wiadomo, czy kiedyś operatorzy nie będą chcieli pójść dalej i jeszcze głębiej ingerować w wolność wyboru internautów.
Nie udało nam się uzyskać komentarza przedstawicieli T-mobile. Jak tylko do nas dotrze, opublikujemy go.