Norman Davies jest zmartwiony ostrym podziałem polskiego społeczeństwa. – Głównie z powodu fenomenu Jarosława Kaczyńskiego, skutecznego lidera partii i ruchu, który - niestety - rozsiewa - po Polsce niezgodę – mówi historyk. Jego zdaniem, "zjednoczyciel" mógłby przyjść spoza świata polityki.
Norman Davies w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" ubolewa nad tym, że w Polsce brakuje skutecznego i charyzmatycznego lidera, który mógłby zakończyć wojnę polsko-polską. Jego zdaniem, nie może tego zrobić ani Jarosław Kaczyński, ani tym bardziej Donald Tusk.
Krytyka Jarosława Kaczyńskiego nie oznacza jednak, że historyk widzi alternatywę w partii rządzącej. Donald Tusk jest jego zdaniem politykiem sprawnym i pewnym siebie, a nawet sympatycznym. Zdaniem Davies'a, nie jest on typem rewolucyjnego lidera. Nasz kraj zaś potrzebuje dziś "zjednoczyciela". Ten zaś mógłby pochodzić nie ze świata polityki, a Kościoła.
– Najwięcej niezadowolonych jest w Kościele, tym bardziej, że to struktura niedemokratyczna. Spora część kleru i szeregowych katolików wyobrażała sobie, że kiedy zostanie obalony komunizm, to oni zostaną naturalnymi spadkobiercami Polski. A tak się nie stało – mówi ceniony na całym świecie historyk. Jego zdaniem, między innym taka właśnie postawa jest przyczyną powracających teorii spiskowych, na czele z "retoryką smoleńską".
Zdaniem Normana Davies'a, nasz kraj potrzebuje dziś autorytetu, jakim był Jan Paweł II. To właśnie brak charyzmatycznego "władcy", jak nazywa go historyk sprawił, że po 2005 roku rozpoczęła się wojna polsko-polska.
Przede wszystkim martwi dziś to, że polskie społeczeństwo jest bardzo mocno podzielone. Głównie z powodu fenomenu Jarosława Kaczyńskiego, skutecznego lidera partii i ruchu, który - niestety - rozsiewa po Polsce niezgodę. (...) Poza tym Kaczyński wykorzystuje silną symbolikę patriotyczną, historię, bo to są dla Polaków rzeczy bardzo ważne.