30 milionów złotych, tyle ma trafić do PZPS-u na szkolenie młodych siatkarzy. Pieniądze zostaną rozprowadzone między gminy. Patronem projektu został wicepremier Waldemar Pawlak. Stąd nazwa "Pawliki". 30 milionów. Dużo czy mało ? Potrzebne czy nie ? To zależy…
- Dobre pytanie. Myślę, że i dużo i mało. Zależy jak te pieniądze zostaną wydane. Jeśli cała pula pójdzie na samo szkolenie to jest to kwota ogromna. - powiedziała nam Joanna Czyczuk, specjalistka ds. marketingu w AZS Politechnice Warszawskiej. - Ufam władzom związku, że dokładnie przyjrzą się sposobowi wydawania pieniędzy i nie zostaną one zmarnowane.
Próbowaliśmy skontaktować się z władzami związku. A konkretnie z wiceprezesem związku Arturem Popko. - Prywatnego numeru na pewno panu nie podam. Proszę dzwonić za piętnaście minut - słyszymy w słuchawce. Więc dzwonimy. - Prezes wyszedł. Proszę dzwonić jutro.
Miliony pomogą (believeinvictory.com)
W jakikolwiek sposób nie miałyby te „Pawliki” wyglądać, to cieszmy się, że w ogóle coś ruszyło z miejsca. Uczyć i tak będziemy się na ewentualnych własnych błędach. Najważniejsze, żeby wszystkim przyświecał wspólny cel – dobro siatkówki.A odciągnięcie dzieciaków od komputerów i rozwijanie ich sportowo jest z pewnością warte przyznanych pieniędzy, dlatego „Pawliki” przybywajcie!
Znacznie bardziej rozmowny był Wojciech Drzyzga, siatkarz, potem trener, obecnie ekspert i komentator Polsatu Sport. - Na pytanie o to ile znaczy ta kwota nie odpowiem. Jeszcze znamy za mało szczegółów w sprawie tego projektu. Natomiast mogę potwierdzić, że jeśli będzie to ponad 30 milionów na samo szkolenie to na pewno niemało. Bo siatkówka to nie jest drogi sport. Wystarczą buty, strój sportowy i można grać. Sale też nie są takie drogie.
Czy siatkówka potrzebuje takiego zastrzyku pieniędzy ? W końcu nasze kluby i reprezentacja to czołówka światowa. - Szkolenie młodzieży w siatkówce jest w Polsce na naprawdę niezłym poziomie. Ale zawsze lepiej robić to szerzej. Zawsze im więcej takich klas tym więcej potem dobrych zawodników. - dodaje.
- Z siatkówką wśród najmłodszych jest jeden problem. Na samym początku nic się nie udaje. W takiej np. koszykówce, nie trzeba mieć techniki żeby jakoś tam udało się tego kosza rzucić. A tutaj, siatka za wysoko, piłka za ciężka. Nie udaje się przebić, wyskoczyć. Wielu rezygnuje, nie wytrzymują tej próby charakteru. - tłumaczy nasz rozmówca.
Ale to niejedyny problem tej dyscypliny. O młodym piłkarzu, który strzela mnóstwo bramek od razu może usłyszeć świat trenerski. Jak jest w siatkówce ? - Tutaj ogromna rola trenerów w szkołach podstawowych. Oni muszą wyłapywać tych najzdolniejszych. - mówi Drzyzga. Jak można to odnieść do projektu rządowego w wyniku, którego w każdej gminie ma istnieć przynajmniej jedna szkoła gimnazjalna i ponadgimnazjalna z klasą siatkarską ? -Właśnie to gimnazjum to jest takie pierwsze sito. W tym widzę siłę tego projektu. Wtedy odpada najwięcej młodych. Ale też wtedy widzimy pierwsze symptomy tego, kto w przyszłości może stać wiele osiągnąć.