Rodzice musieliby wydać około 3 tys. zł., aby odwiedzić wszystkie ważne dla polskiej kultury muzea. Dlatego ministerstwo kultury chce, aby dzieci i młodzież do 16. roku życia do muzeów wchodziła za złotówkę. Jak ujawnia w rozmowie z naTemat Bogdan Zdrojewski wkrótce za złotówkę będzie też można pójść do kina.
Skąd pewność, że to ceny biletów są powodem tak małego kontaktu dzieci z kulturą? Może ważniejszym czynnikiem jest odległość do muzeów?
Bogdan Zdrojewski: Wszystkie elementy są ważne. Zwracam na to uwagę od kilku lat, starając się uchylać kolejne przeszkody, które powodują dość niskie uczestnictwo w kulturze wśród młodego pokolenia. Pierwsza bariera, którą udało się nam zdefiniować, to bariera wiedzy o kulturze, czyli posiadania kompetencji uczestnictwa w kulturze u osób najmłodszego pokolenia. Na podstawie badań po Kongresie Kultury postaraliśmy się przywrócić nauczanie o kulturze jako przedmiot obowiązkowy.
Drugi element to zbudowanie specjalnej oferty dla dzieci, czyli lekcji muzealnych w najważniejszych instytucjach. W zeszłym roku udało się to zrealizować na satysfakcjonującym nas poziomie. Trzecia bariera była najtrudniejsza do precyzyjnego oszacowania, bo dzieci są ujmowane w statystykach razem z innymi grupami objętymi zniżką, na przykład emerytami. Na przełomie ubiegłego i bieżącego roku udało nam się oszacować, że to właśnie bariera finansowa jest przeszkodą, jeżeli chodzi o wejście do najważniejszych instytucji muzealnych.
Jak poważna jest ta bariera finansowa?
Mamy w Polsce ponad tysiąc muzeów, w tym ponad 100 rejestrowanych. Jeżeli popatrzymy na znaczenie tych instytucji, to dzieci powinny w trakcie swojego cyklu edukacyjnego odwiedzić około 80 muzeów. To między innymi Wawel, Zamek Królewski w Warszawie, Wieliczka, ale też Auschwitz-Birkenau czy Muzeum Powstania Warszawskiego. Jeżeli obliczy się koszty wejściówek poza okresem najniższych cen biletów, to na rodzinę trzeba wydać od 2 do nawet 3,5 tys. zł. To poważna bariera. Postanowiłem więc ją usunąć i obniżyć cenę biletów do symbolicznej złotówki.
Czy muzea będą musiały pokryć straty spowodowane obniżeniem z 300 mln zł, które Ministerstwo Kultury przekazuje rocznie na instytucje kultury czy dostaną na to dodatkowe pieniądze?
W instytucjach narodowych i współprowadzonych przez resort koszty tego programu to od 6 do 9 mln zł. Zadeklarowałem, że pokryjemy 100 procent strat, które wynikną z powodu oferowania biletów za złotówkę. Jesteśmy jednak przekonani, że wzrośnie liczba dzieci odwiedzających muzea, które będą mogły liczyć na rekompensatę przynajmniej części strat.
A w instytucjach prowadzonych przez samorządu koszty ulg będą zróżnicowane, bo w niektórych regionach to będzie zaledwie kilkaset tysięcy złotych. Samorządy deklarują, że są w stanie albo zwrócić stratę swoim instytucjom, albo one same będą w stanie poradzić sobie z tą minimalną stratą. Wiele z nich już teraz oferuje wejściówki za 2 czy 3 złote, więc te straty będą naprawdę niewielkie. Co więcej, niektóre samorządy zastanawiają się nad zniesieniem wejściówek w ogóle od chwili startu programu, czyli od początku września.
Uczestnictwo muzeów w programie nie jest obowiązkowe, nie reguluje go żadne rozporządzenie, więc podejrzewam, że nie wszyscy szefowie muzeów chcieli się włączyć do programu.
W 2007 roku wydałem rozporządzenie gwarantujące darmowy wstęp do muzeów dzieciom do 7. roku życia. A przekonywanie dyrektorów muzeów do poszerzenia oferty dla dzieci do 16 lat odbywało się na raty. Spotkałem przypadki doskonałego zrozumienia i poszerzania oferty zgodnie z moją prośbą, ale i przypadki, kiedy domagano się ode mnie poważnych rekompensat, wyższych nawet niż wynikało to z dokumentów później do mnie dostarczonych.
Na szczęście tych przykładów negatywnych było niewiele. Ci, którzy podjęli wysiłek, by dzieci stanowiły w muzeach zauważalną grupę gości, mają ogromną satysfakcję. Jedna z instytucji miała wprowadzać obniżkę na raty, ale dyrektor poprosił nas, aby jednak zrobić to na początku, razem z wszystkimi. Argumentował, że jeśli nie znajdzie się na tej liście, jego muzeum straci na prestiżu. Muszę powiedzieć, że dla mnie to był jeden z największych komplementów, jakie usłyszałem od muzealników podczas pełnienia funkcji. Obniżenie prestiżu placówki, która nie ma oferty dla dzieci, to ważna zmiana, jaka dokonała się w tej grupie.
Aby ten program stał się masowy, odniósł sukces, musi się wokół niego wytworzyć atmosfera przypominająca tą, która towarzyszy Nocy Muzeów. Jak ministerstwo chce ją zbudować?
Od kilku lat postawiliśmy na Noc Muzeów. Otworzyliśmy nie tylko muzea, ale też inne instytucje. Na początku przeciwnicy zarzucali nam, że ludzie przyjdą w tę jedną noc, a później liczba odwiedzających gwałtownie spadnie. Tymczasem od startu akcji liczba gości w polskich muzeach podwoiła się.
Jeśli chodzi o program muzeów za złotówkę, to chcemy zbudować społeczność na Facebooku. Będzie tam możliwość zgłoszenia swojej placówki. Rozmawiałem w kwietniu z marszałkami województw, zaprosiłem też prezydentów największych miast. Wszyscy podjęli tę inicjatywę jako interesującą i poparli ją. Niektóre miasta zadeklarowały, że wszystkie instytucje będą dostępne bezpłatnie, i to nie tylko dla dzieci. Jest też sporo muzeów, które poprosiły nas o pieniądze na przeprowadzenie lekcji muzealnych i to zrobimy.
Podobnym programem maja zostać objęte kina. W jakiej fazie jest ten projekt?
Podjąłem rozmowy z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, by rocznie wykupować licencje kilku filmów uznanych za wartościowe z punktu widzenia młodego pokolenia. Chcemy, by po sezonie komercyjnym były one dostępne także za złotówkę w sieci kin. W kilku środowiskach związanych z kinem odebraliśmy wstępne zainteresowanie, rozmowy będą kontynuowane w czerwcu. Mam nadzieję, że pierwszy film, który będziemy mogli na tych zasadach udostępnić będzie "Miasto 44" o Powstaniu Warszawskim. Już w przyszłym roku, po zakończeniu cyklu komercyjnego dzieci mogły ten film zobaczyć.
Rozmawiam też z przedstawicielami teatru, by poprawić ofertę dla dzieci. Nasza analiza wykazała, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat stała się ona znacznie uboższa. Większość swojej oferty kierują do dorosłych, a w repertuarze jednego z teatrów lalek większość spektakli miała zastrzeżenie, że jest skierowana do osób powyżej 18 roku życia. To wywołało u mnie spore zdenerwowanie i jestem już po wielu rozmowach z Radą Teatralną, szefami teatrów i dyrektorem Instytutu Teatralnego, aby oferta była tańsza i bardziej dostosowana dla dzieci. Przeznaczyłem też 2 mln zł na powrót do produkcji animacji dla dzieci. Cały program edukacji kulturalnej dzieci powinien mieć finał pod koniec roku, a wszystkie jego elementy powinny zacząć działać w roku szkolnym 2014/2015.
Wróćmy jeszcze do kin. To Polski Instytut Sztuki Filmowej będzie wybierał filmy do programu i nie ma obawy, że ministerstwo będzie dopłacało do Epoki Lodowcowej czy Spidermana?
Bardzo zależy mi na tym, by propozycje pojawiały się ze strony pedagogów i psychologów, by to była produkcja rodzima. Nie będzie w tym programie zbyt szerokiej oferty, ale zależy mi bardzo na poszerzanie tego narzędzia, które już w szkołach działa, czyli programu Filmoteka Narodowa. Będziemy chcieli dołączyć do niej dzieła z zagranicy, ale nie będą to filmy komercyjne, tylko wartościowe produkcje, które pozwolą dyskutować o wykluczeniach społecznych, o problemach, o sytuacji na świecie. W niektórych wypadkach będą to absolutne dzieła sztuki operatorskiej, reżyserskiej, scenograficznej czy aktorskiej. Będzie to elita, wąska jeśli chodzi o ilość, niezwykle wartościowe jeśli chodzi o jakość.