Największa klapa w historii Disneya. Na filmie straci 200 mln dol

Historia opiera się na opowiadaniach Edgara Rice Burroughsa z 1912 roku. Tytułowy bohater jest weteranem wojny secesyjnej. Nagle, w niewyjaśnionych okolicznościach zostaje przeniesiony na Marsa. Szybko okazuje się, że tylko on może uratować ginącą planetę. Walczy z potworami, zakochuje się i… Brzmi znajomo? Na to właśnie zwracają uwagę recenzenci. Ich zdaniem wątki, które pojawiają się "Johnie Carterze" są znane kinu od kilkudziesięciu lat i były widoczne m.in. w: "Conanie", "Avatarze" i "Gwiezdnych Wojnach".

Produkcja najwyraźniej nie spodobała się widzom - weszła na ekrany kin na początku marca i do tej pory wpływy z biletów nie zwróciły nawet połowy kosztów jego produkcji - z kas na całym świecie jak do tej pory na konto Disneya wpłynęło na razie 90 mln zł.

To zaskakująco niewiele, jeśli wpływy porównamy z wydatkami: film Andrew Stantona kosztował 250 mln dolarów, kolejne 100 mln firma wydała na jego promocję.

- W świetle kinowych wyników "Johna Cartera" spodziewamy się, że do końca kwartału (31 marca) film wygeneruje stratę w wysokości około 200 milionów dolarów - poinformował Disney. Na komunikat niemal natychmiast zareagowała giełda - wartość akcji Disneya spadła o 1 pkt. proc.

Disney ma nadzieję, że stratę zrekompensują kolejne dwie produkcje, których premiery planowane są na maj ("The Avengers") i czerwiec ("Brave").