
Czwartkowy wieczór. Przez opustoszałe na długi weekend miasto w ramach akcji Nightskating Warszawa jedzie długi sznur ludzi na rolkach. Choć kierowcy czekają na przejazd tylko 5 minut, puszczają im nerwy. Dwóch krewkich młodzieńców wyskakuje z Lanosa żeby bić jednego z organizatorów, ktoś inny wygraża pięścią. A może czasem naprawdę warto zdjąć nogę z psychicznego gazu?
– To zupełnie nieuzasadniona złość. O ile jeszcze w jakimś stopniu rozumiem oburzenie na rowerową Masę Krytyczną, o tyle w przypadku rolkarzy, którzy w nocy jeżdżą po pustym niemal mieście, naprawdę nie widzę problemu – ocenia Bartosz Ławski, dziennikarz telewizyjny specjalizujący się w tematyce bezpieczeństwa ruchu drogowego. W rozmowie z naTemat przyznaje, że choć auto przestało być już tak istotnym wyznacznikiem statusu, jak to było jeszcze kilkanaście lat temu, wciąż jeszcze w wielu przypadkach staje się “przedłużeniem ego”.
Im lepszy samochód, tym bardziej jego właścicielowi rośnie ego. Mam wrażenie, że widać to zwłaszcza po niektórych kierowcach Mercedesów, BMW czy sportowych Subaru.
Piotr Frankowski, dziennikarz motoryzacyjny i redaktor naczelny kwartalnika “Ramp” twierdzi jednak, że poziom agresji i złości na polskich drogach nie jest wbrew potocznym opiniom kwestią męskich kompleksów, zwłaszcza tych seksualnych. – Kierowcy mają całkiem sporo realnych powodów, by się wkurzać – zapewnia Frankowski.
Na obronę polskich kierowców można też przytoczyć fakt, że ich złość nie jest w skali świata niczym wyjątkowym. – Już samo angielskojęzyczne określenie “road rage” świadczy o tym, że nie tylko u nas agresja na drogach jest problemem – mówi Frankowski. I rzeczywiście, amatorskie nagrania drogowych kłótni, bójek, a nawet zabójstw, umieszczone w internecie, pochodzą ze wszystkich zakątków Ziemi. Bo jak twierdzi Andrzej Markowski, psycholog transportu, rozkład różnych typów temperamentu w społeczeństwie jest na całym świecie podobny. – A jednak style prowadzenia w różnych krajach są bardzo różne – zauważa Markowski. Dlaczego?
Zdaniem psychologa o wszystkim decyduje lokalny kontekst kulturowy. – Dlaczego Anglicy jeżdżą zupełnie inaczej od Francuzów? Dlaczego kierowcy na wschodzie Europy są tak agresywni? Wynika to przede wszystkim ze stosunku do łamania norm, przepisów, zakazów – tłumaczy Markowski.
Agresja pojawia się tam, gdzie w jakimś sensie się opłaca, gdzie jest dla kierowców wynagradzająca. Widać to zwłaszcza w Europie Wschodniej, gdzie brakuje egalitaryzmu w przestrzeganiu norm. U naszych wschodnich sąsiadów, ale częściowo i w Polsce, panuje przekonanie, że im wyżej jest się w hierarchii społecznej, tym na więcej można sobie pozwolić. Agresywny styl jeżdżenia daje poczucie siły, bezpieczeństwa, utwierdza w przekonaniu o własnej wartości.
Na drodze bądź bardziej ludzki
Okazuje się tymczasem, że polscy kierowcy mogą potrzebować takiej rekompensaty, bo brakuje im autentycznych umiejętności prowadzenia auta. – Poziom technicznych umiejętności jazdy jest bardzo niski. Ludzie nie umieją płynnie ruszać, płynnie hamować, zatrzymują się 100 metrów przed światłami, wymuszają pierwszeństwo – wylicza Piotr Frankowski. Ławski dodaje, że nikt nie uczy polskich kierowców reagować na sytuacje stresowe.


