Gdyby wszystkie spotkania rządów przebiegały w takiej atmosferze, jak dzisiejszy szczyt francusko-niemiecki, świat byłby piękniejszy. Niestety prawdziwa miłość nie trafia się każdemu.
Trwające zaledwie kilka godzin poniedziałkowe francusko-niemieckie posiedzenie Rady Ministrów zmieniło w Europie pewnie więcej, niż kilka ostatnich szczytów UE i wielomiesięcznych negocjacji.
Sytuacja w Syrii, kryzys w Grecji, przyszłość strefy euro - wszystko staje się o wiele prostsze, gdy tylko zabierają się za to Angela Merkel i Nicolas Sarkozy. Wystarczy przecież przekonać Dmitrija Miedwiediewa i przestraszyć Greków. - Paryż i Berlin nie zostawią Syryjczyków w rękach reżimu - zapowiedzieli. Wkrótce porozmawiają o tym z Kremlem. Nieznośnym Grekom w Paryżu przypomniano tymczasem, że nie będzie odblokowania funduszy, jeśli właściwe decyzje nie zostaną podjęte w Atenach. Pierwsza para Europy przysięgła, że się wszystkim zajmie.
"Jesteśmy z jednej rodziny"
Najważniejsze jednak, że obiecała też nigdy nie zostawić Starego Kontynentu. Bo Merkozy zrobią wszystko, by dbać o niego jeszcze bardzo długo. Wzajemne poparcie we wszystkich płaszczyznach od dawna cementuje ten związek. A od teraz nie zamierzają go przed nikim ukrywać. Angela Merkel przypomniała, że należą przecież do jednej rodziny. To więc normalne, że w nadchodzących wyborach będzie wspierała kampanię prezydencką swojego partnera z Paryża. - Nie widzę w tym nic złego - dodała.
W Berlinie mówi się od jakiegoś czasu, że Merkel nie tylko poprze Sarkozy'ego w zbliżających się nad Sekwaną wyborach prezydenckich słowem, ale i czynem. Hermann Groehe, sekretarza generalny CDU twierdzi, że pani kanclerz tak zależy na zwycięstwie francuskiego przyjaciela, że nawet weźmie udział we wiecach jego partii UMP. Ma tam być w zasadzie prywatnie. Nie jako kanclerz, a szefowa CDU.
Jak bowiem Merkozy mogliby dbać o swoją wspólną europejską rodzinę, gdyby na fotelu prezydenta Francji zasiadł kto inny? Na przykład, socjalista Francois Hollande? Rozbiłby przecież rodzinę. W której według najnowszych badań aż 82 proc. Francuzów żyje się całkiem dobrze.
Pozostałych jej członków nikt o zdanie nie pytał...